przynajmniej poszedł opiekować się chorymi, bo i to także jest miłość”. A starzec rozpoznał podsżepty diabła i tak odpowiedział: „Wracaj i jedz, pij, śpij, żadnej pracy nie wykonuj - tylko się z celi nie oddalaj”. Bo wiedział, że to wytrwanie w celi doprowadza mnicha do doskonałości.
12(50). Powiedział abba Arseniusz, że mnich przebywający w obcym kraju nie powinien się do niczego mieszać, a znajdzie pokój.
13(51). Abba Marek pytał abba Arseniusza: „Dlaczego od nas uciekasz?” Starzec mu odpowiedział: „Bóg widzi, że was kocham. Ale nie potrafię przebywać naraz z Bogiem i z ludźmi. Wszystkie tysiące i miriady zastępów niebieskich mają tylko jedną wolę, ludzie zaś mają wiele pragnień: nie potrafię więc zostawić Boga, a przyjść do ludzi”.
14(52). Abba Daniel opowiadał o abba Arseniuszu, że on czuwał całymi nocami, a kiedy nad ranem musiał już przespać się trochę, mawiał do snu: „Choćże tu, mamy sługo”. I zasypiał na siedząco, na krótko, i bardzo prędko się budził.
15(53). Mawiał abba Arseniusz, że wystarczy mnichowi jedna godzina snu, jeśli jest dobrym bojownikiem.
16(54). Opowiadali starcy, że kiedyś w Sketis rozdawano figi, ale ponieważ były bardzo mamę, nie posłano ich abba Arseniuszowi, żeby go nie obrazić. Kiedy się starzec dowiedział, nie przyszedł do kościoła, bo mówik „Wykluczyliście mnie, skoro nie podzieliliście się ze mną błogosławieństwem, które Bóg przysłał braciom: widać go nie byłem godzien”. Gdy wszyscy dowiedzieli się o tym, zbudowali się pokorą starca; a kapłani poszli, zanieśli mu tych fig i przyprowadzili go z radością do kościoła.
17(55). Opowiadał o nim abba Daniel: „Przez cały czas, kiedy był z nami, dawaliśmy mu na rok jeden kosz chleba: i jeszcze sami z tego jedliśmy, gdyśmy go odwiedzali”.
18(56). Mówiono też o abba Arseniuszu, że tylko raz do roku zmieniał wodę, która mu służyła do zwilżania włókien, a przez cały rok tylko do niej dolewał. Plótł bowiem liny i szył kosze codziennie do godziny szóstej. A starcy prosili go i mówili: „Czemu nie zmienisz wody, przecież cuchnie”.
On odpowiadaŁ „To za kadzidła i wonie, którymi rozkoszowałem się w świerie, muszę teraz znosić ten zaduch”.
19(57). I to opowiadano, że gdy się dowiadywał, iż już dojrzały wszelkie rodzaje owoców, prosił: „Przynieście mi”. I z każdego raz tylko kosztował troszeczkę, składając dzięki Bogu.
20(58). Kiedyś abba Arseniusz w Sketis zachorował, a nie miał nic, nawet prześcieradła. I ponieważ nie miał za co go kupić, przyjął od kogoś jałmużnę. I rzekł: „Dziękuję Q, Panie, że uznałeś mnie za godnego przyjęcia jałmużny w imię Twoje”.
21(59). Mówiono o nim, że jego cela była oddalona od innych o trzydzieści dwie mile i że nie opuszczał jej łatwo: jego sprawy załatwiali inni. A po spustoszeniu Sketis odszedł płacząc i mówił: „Świat stracił Rzym, a mnisi stracili Sketis!”
22(60). Abba Marek pytał abba Arseniusza: „Czysta dobrze me mieć u siebie żadnych ułatwień? Widziałem brata, który uprawiał trochę jarzyn, a powyrywał je”. Odrzekł abba Arseniusz: „To rzecz dobra, ale należy ją miarkować według sił danego człowieka. Bo jeśli bez nich nie zdoła wytrzymać, niedługo zasadzi nowe”.
23(61). Opowiadał abba Daniel, uczeń abba Arseniusza: „Byłem kiedyś u abba Aleksandra, a jego opanował smutek, i z tego smutku wyciągnął się na ziemi i patrzył w niebo. Przypadkiem błogosławiony Arseniusz przyszedł właśnie, żeby z nim mówić, i widział go leżącego. Podczas rozmowy zapytał: „A gdzie jest ten świecki, którego tu widziałem?” Abba Aleksander na to: „Gdzież go widziałeś?” Odrzekł: „Kiedy schodziłem z góry, spojrzałem tu w stronę jaskini i zobaczyłem człowieka wyciągniętego na ziemi i patrzącego w niebo”. On upadł do nóg starca i powiedział: „Wybacz mi, to ja byłem: bo opanował mnie smutek". A starzec odpowiedział: „Ach, więc to ty byłeś? Dobrze. Ja myślałem, że to ktoś świecki i dlatego zapytałem”.
24(62). Kiedy indziej abba Arseniusz powiedział do abba Aleksandra: „Kiedy już przygotujesz sobie włókna, przyjdź i zjedz ze mną; ale gdyby przyszli jacyś goście to zjedz z nimi”. Otóż abba Aleksander pracował
47