450
brak sensu
I jeszcze jeden: „Nie planuję pozostawić po sobie jakichś ważnych śladów, ale stałem się bardzie, wytrwały w moich próbach nakłonienia miasta do wybude-wania nowego szpitala, wspierania szkół i uczenia dzieci śpiewu"43.
Pojawienie się trosk przekraczających jednostkę znajduje odzwierciedlenie w karierach zawodowych kilku badanych VaillantaM. Jeden z naukowców w wieku lat dwudziestu wynalazł nową metodę produkowania trującego gazu; mając lat pięćdziesiąt postanowił się zająć metodami redukcji zanieczyszczenia atmosfery. Inny w młodości pracował dla przemysłu wojskowego i obliczał promień rażenia głowic atomowych; jako pięćdziesięciolatek zainicjował w college'u program humanistyczny.
W Berkeley w Kalifornii Norma Haan i Jack Błock przeprowadzili duże badania podłużne; badanych w wieku lat trzydziestu i czterdziestu pięciu prosili o porównanie siebie teraz i w wieku dojrzewania, i uzyskali podobne wyniki. Altruizm oraz inne rodzaje zachowań przekraczających siebie nasilają się z wiekiem. Czterdziestopięciolatkowie byli „bardziej współczujący, skłonni do dawania, pro*
duktywni i godni zaufania" niż trzydziestolatkowie45.
Większość badań rozwojowych dotyczyła cyklu życia mężczyzn; nie brano w nich dostatecznie pod uwagę szczególnych okoliczności występujących w życiu kobiet. Ostatnio stypendia fundowane przez organizacje feministyczne dostarczyły ważnej korekty. Na przykład kobiety, które na wcześniejszym etap|e życia poświęcały się małżeństwu i macierzyństwu, w wieku średnim poszukują innego sensu niż ich rówieśnicy płci męskiej. Od kobiet tradycyjnie oczekiwa no, by najpierw zaspokajały potrzeby innych, by żyły życiem swoich mętW i dzieci i by w społeczeństwie pełniły role pielęgnacyjne jako pielęgniarki, wo lontariuszki i pracownice instytucji dobroczynnych. Altruizmu nie wybierały/ lecz raczej im go narzucano. W efekcie w okresie, gdy ich partnerzy osiąg3) sukces zawodowy i są gotowi zwrócić się ku działaniom altruistycznym, .
kobiet w średnim wieku po raz pierwszy w życiu zaczyna się zajmować iprze wszystkim sobą, a nie innymi.
Wkład Viktora Frankla
W podejściu Viktora Frankla do kwestii sensu przekraczanie siebie ma znacze111 zasadnicze, tu zaś jest właściwe miejsce, by rozważyć niektóre z poglądów fr3t> kia na sens i psychoterapię.
Niewielu pracujących klinicznie terapeutów wniosło znaczący wkła^ rozważań nad rolą sensu w psychoterapii, a dla żadnego nie był to stały te,łia publikowanych prac Jedynym wyjątkiem jest Viktor Franki, który od po&^.. swojej pracy zawodowej skupiał się wyłącznie na roli sensu w psychopato**" , Frank!, wńrdeteyk i ^ytfoncpl,,*
BRAK SENSU 453
po raz pierwszy użył słowa „logoterapia" (logos = „słowo" albo „sens") w latach dwudziestych XX wieku. Później, jako jego synonimem, posługiwał się terminem „analiza egzystencjalna"; by jednak uniknąć pomylenia z innymi podejściami egzystencjalnymi (zwłaszcza z koncepcją Ludwiga Binswangera), ostatnio nazywa swoje podejście - zarówno w kontekście praktycznym, jak i teoretycznym - „lo-goterapią". Choć jest świadom wielu klinicznych zagadnień wynikających z innych egzystencjalnych trosk ostatecznych, we wszystkich swoich pracach kładzie akcent na sens życia. Gdy mówi o egzystencjalnej rozpaczy, ma na myśli stan braku sensu; a gdy mówi o psychoterapii, chodzi mu o proces pomagania pacjentowi w znalezieniu sensu.
Zanim przejdę do omówienia wkładu Frankla w dziedzinę psychoterapii, chcę powiedzieć parę słów o jego metodzie i stylu prezentowania materiału. Choć jest płodnym pisarzem i choć, moim zdaniem, wniósł ważny wkład w teorię psychoterapii, w społeczności akademickiej nie zyskał uznania, na jakie zasługuje.
Lekceważenie to może być po części funkcją treści myśli Franklowskiej, która -jak większość prac na temat terapii egzystencjalnej - nie może się zadomowić w „lepszym" akademickim sąsiedztwie. Logoterapia nie należy ani do szkół zorientowanych psychoanalitycznie, ani do formalnej psychiatrii, ani do badań reli-grjnych, ani do behawioralnie zorientowanej psychologii akademickiej, ani nawet ruchów rozwoju osobistego rodem z kultury „pop". (Mimo to książki Fran-fe mają wielu czytelników: pierwsza z nich, Man's serach for Meaning (Człowiek ^ poszukiwaniu sensu), sprzedała się w ponad dwóch milionach egzemplarzy).
Ponadto wielu naukowców uważa, że metoda Frankla jest nie do przyję-tia. Jego argumentacja często przemawia do emocji; Franki perswaduje, wygłasza oświadczenia ex catedra, często się powtarza i jest wojowniczy. Choć twierdzi, że le8° podejście do sensu ma charakter świecki (ponieważ jako lekarz, który zło-ył przysięgę Hipokratesa, jest zobowiązany do rozwijania metod leczenia odpowiednich zarówno dla ateistów, jak i dla osób religijnych), jasne jest, że przyjmuje Postawę zasadniczo religijną.
Poważnym czytelnikom często sprawiają kłopot liczne dygresje. Niemal 82ystkie prace Frankla obfitują w komentarze, które jemu samemu mają przy-blasku: cytaty z siebie samego; przypomnienia o licznych uniwersytetach, *** których wykładał; jego liczne tytuły; nazwiska wielu wybitnych ludzi, któ-^ lansują jego podejście; liczby współpracujących z nim specjalistów; sytuacje, których studenci medycyny podczas któregoś z wywiadów z nim wyrażali ®Wój zachwyt burzą oklasków; zadawane mu głupie pytania i jego zwięzłe repli-'• Prace uczniów Frankla przynoszą niewiele nowego i składają się z powtórzeń 80 uwag oraz idealizacji jego osoby.
Zachęcałbym wszakże Czytelnika do wytrwałości. Franki wniósł znacz ^fed do terapii, zwracając uwagę terapeutów na kwestię sensu i wnikliwi ^ trując kliniczne implikacje poszukiwania sensu.