PAŁUBA
walczył z sobą, lecz oddawał się upodobaniom secesyjnym. I stary gość wkrótce sam się wyniósł, pozostawiwszy po sobie różne „postulaty”, „obowiązki” tudzież minę prochową dla swoich następców.
Nowych upodobań swoich Strumieński zrazu nie prowadził na własny rachunek, lecz na rachunek Angeliki i Pawełka. Przede wszystkim bowiem przekonywał się, że. twórczość Angeliki w najszykowniejszych nawet swoich objawach nie była czymś bezsensownym, a więc wyjątkowym, czymś, co miałoby tylko prywatną wartość, ale przeciwnie, miała pewne cechy wspólne z dążnościami modernistyczni [228] nymi i mogła się zapewne pokazać przed szerokim forum, wywołać sensację i uznanie. Dotyczyło to nie tylko obrazów, ale nawet Księgi Miłości. Ziarno, zasiane niegdyś przez Gasztolda, teraz kiełkować zaczęło. Wprawdzie wcale nie miał zamiaru pokazywać spuścizny duchowej Angeliki, zanadto jeszcze był z nią osobiście związany, a za mało był pewnym jej i siebie. Ale zaczął dla niej odczuwać respekt przekonaniowy, współczuł przez nią, dla niej i w jej imieniu z nowym ruchem, chociaż się jeszcze stanowczo nie decydował, wątpił. Pamiętał, że dawniej lekceważył ją nieco, teraz postanawiał to wynagrodzić. Dlatego też rozmyślania o niej przybierały czasem formę uwielbienia — jakby potrzebował jej protekcji, żeby należeć do tej sfery, w którą ona już była wtajemniczona. Na razie zaczął pisać jej życiorys, aby opowiedzieć historię jej obrazów, wyłusz-czyć jej intencje malarskie, które przekręcał na modłę modernistyczną. Dla kogo miał być ten życiorys przeznaczony, na razie nie wiedział, ale miał na
a
TAMEN USQUE RECURRET?
myśli, oprócz szerszej publiczności — po swej śmier-i i — także Pawełka.
Strumieński zajmował się gorliwie wychowaniem kwełka, więcej niż innych swoich dzieci. I w tym był punkt egoistyczny. Po pierwsze: na dzieciach lak przyjemnie widzieć zupełność i nowość swego "ddziaływania; po drugie: wskutek łatwo zrozumiałego, po większej części dobrowolnego złudzenia umy-iu widział w nim siebie jako dziecko i chciał mu lać wszystkie te dostatki, wrażenia, nauki, pieszczoty rodzicielskie, których sam w swoim dzieciństwie nie ■zaznał. Używał razem z Pawełkiem rozkoszy swego wychowania, wmyślając się w jego stany — wracały mu czasy zamierzchłe. Studiował dzieła pedagogiczne, badał go, podsuwał mu różne wyobrażenia i myśli, stosownie do tego, jaki przełom odbywał się w jego własnych zapatrywaniach. Starał się trzymać go jak najdalej od wpływu Oli, który uważał za szkodliwy i ogłupiający, i w tym celu wzbudzał w nim dość świadomie niechęć i nieufność względem matki. To było także powodem niesnasek w łonie rodziny, choć Ola sama wnet wpadła w ton poddawany przez Strumieńskiego i bojkotowała Pawełka, poświęcając swą uwagę i miłość wyłącznie innym dzieciom i tresując je w swoich upodobaniach (czym znowu naśladowała Strumieńskiego). Tak dzieci były żywymi figurkami na tej szachownicy małżeńskiej.
Strumieński w okresie, w którym opętany był jeszcze przez prądy antydelikatne, zamierzał nadać wychowaniu Pawełka zakrój szorstki, angielski, ro-binzonowy, uniknąć wszystkiego, co by mogło jego umysł zniewieścić; dlatego usuwał także wpływ Oli,