skanowanie0016 (65)

skanowanie0016 (65)



im przypadku jest wręcz odwrotnie, pamiętam, że wszystko było wąskie: pokoje, domy, podwórka, zaułki i ulice, wąskie, ciemne i ograniczone, wciśnięte pod przytłaczające niebo, naznaczone cienkimi smużkami unoszącego się z kominów dymu i zawsze zaciągnięte deszczowymi chmurami; pamiętam, że ciągle padało, a jeśli nie padało, to zawsze zanosiło się na deszcz. Na tle czarnych od sadzy murów i brudnych ścian w późne zimowe popołudnia jak widma przesuwały się szare postacie W płaszczach przeciwdeszczowych, spieszące do domów, nim zapaliły się uliczne latarnie.

Tak to się właśnie dzieje, rozumiecie. Siadam na mojej ławce, za plecami mam mur. Niebo jest szare i zasnute chmurami; spada kilka kropli deszczu. Scenę przenika atmosfera opuszczenia, oprócz mnie nie ma nikogo. Przede mną zarośnięty chwastami kawałek trawnika. Za nim kanał, wąski i mętny, zielony osad pokrywa kamienne wzmocnienia brzegu. Po drugiej stronie widać identyczny trawnik, taki sam ceglany mur, za nim brudną ścianę opuszczonej fabryki z pustymi oczodołami wybitych okien, jeszcze dalej wielkie, czerwone od rdzy kopuły gazowni; trzy kolosy na tle ponurego nieba, każdy złożony z tworzących krąg dwunastu wysokich słupów, spiętych na górze metalową obręczą. Pośrodku każdego z kręgów stoi zwieńczony kopułą i pokryty łuszczącą się farbą olbrzymi pojemnik z gazem, a przytwierdzone do niego kółeczka i szyny biegnące w górę słupów pozwalają go opuszczać i podnosić w zależności od zapotrzebowania. Staram się omijać to wszystko wzrokiem z przyczyn, które wyjaśnię później; zamiast tam, patrzę na oddalony o jakieś sto metrów garbaty mostek z metalowymi balustradami, przy którym stoi martwe drzewo; dalej widzę szare dachówki domów z wąskimi, czerwonymi kominami, z których unoszą się cienkie wstążki dymu. Siedzę, skręcam papierosa, a czas jakby płynął obok mnie.

Tak, skręcam nieskończenie długie papierosy, a robiąc to, przyglądam się swoim palcom, tym długim, pajęczym palcom, które czasem wydają się należeć do kogoś innego; opuszki są pociemniałe, paznokcie twarde, żółte, zrogowaciałe, zakrzywiają się na końcach jak szpony, które pani Wilkinson zapewne chętnie by obcięła za pomocą kuchennych nożyc. W ostatnich dniach te moje długie, żółtawe palce ze szponiastymi paznokciami zawsze lekko drżą, sam nie wiem, dlaczego. Ależ obskurnym miastem był Londyn mojego dzieciństwa: labirynt złożony z ciemnych kwartałów i wąskich przejść, a gdy cza-lem zdarzy mi się rozpoznać któreś z tych miejsc, sam nie zdając sobie z tego sprawy, powracam do tamtych dni. Dlatego właśnie chcę pisać dziennik, pragnę zaprowadzić porządek we wspomnieniach, które to miasto bez przerwy we mnie wywołuje. Dzisiejsza data: 17 października 1957.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanowanie0050 2 atumHiiM/wanyuił w przypaciKu zaaan prostych, odwrotnie natomiast się d/jcjo, gdy p
83473 skanowanie0049 (20) System ABC jest systemem uniwersalnym - geny homologiczne wszystkich trzec
PA274999 ANALIZA STATYSTYCZNA DANYCH ności jest bardzo ważny. Pamiętajmy, że możemy wykonać wyłączni
94286801 djvu 248 NAPOLEON CYBULSKI tylko wtedy, jeżeli w 1-ym ^przypadku jest zamknięty prąd a b
DSCF9220 Wskazówki praktyczne dla każdego z nas (ich źródłem jest sama Biblia) Pamiętajmy, że: 7 tłu
page0132 — 118 — wani niech pamiętają, że wszystkie dary otrzymali od Pana Boga i że muszą z ich uży
*) warunkiem uzyskania zaliczenia jest otrzymanie pozytywnych ocen ze wszystkich powyższych
018 Cytaty Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Dlatego miej św
ustnej. Laboratorium - warunkiem zaliczenia jest uzyskanie pozytywnych ocen ze wszystkich ćwiczeń

więcej podobnych podstron