słownie zawrzało. „Po co tutaj siedzimy i nic nie robimy?!” — takie i podobne zarzuty można byłe usłyszeć coraz częściej. Jednak w wojsku obowiązuje dyscyplina i rozkazom trzeba było się podporządkować. Tym niemniej płetwonurkowie mieli za zle swemu dowództwu, że nie wyjaśniło im przyczyn trzymania ich w bezczynności, a szczególnie odwołania ostatniego ataku.
Sprawa wyjaśniła się już za kilka dni i dopiero wtedy nurkowie zrozumieli, że działy się rzeczy, które nie mogły być ujawnione, gdyż okręty włoskie, które miały być atakowane przez nich w Tarencie — zjawiły się na Malcie „osobiście”. Nastąpiła bowiem kapitulacja Włoch, która między innymi przewidywała wydanie floty wojennej w ręce aliantów. A że zawsze lepsze .są okręty na wodzie niż na dnie, rozsądni Anglicy woleli zaczekać kilka dni na wynik rokowań niż podejmować próbę zniszczenia okrętów. I nie omylili się.
ZNOWU NORWEGIA
Jeszcze nie było wieści o losach ataku miniaturowych okrętów podwodnych przeciw pancernikowi „Tirpitz” w Norwegii, gdy 24 września 1943 roku rozpoczęła się nowa operacja „żywych torped” wymierzona również przeciw okrętom niemieckim w Norwegii.
Cztery torpedy i dwunastu płetwonurków przewieziono na Wyspy Szetlandzkie. Tam oddano do ich dyspozycji duży ścigacz, który został specjalnie przystosowany do transportu torped oraz przeprowadzono kilkudniowe ćwiczenia w zakresie współpracy torped ze ścigaczem.
Atak miał być przeprowadzony na okręty niemieckie w porcie Askvoll (na południe od Bergen). Ponieważ normalna obserwacja ruchu statków w tym rejonie była ograniczona, obrano tym razem nieco inną metodę przygotowania ataku. Ze ściga-cza miał popłynąć na niewielkiej łodzi agent wywiadu i ukryć się na małej wysepce, z której można było dobrze obserwować port w Askvoll, a sam ścigacz tymczasem czekałby w pobliżu na wiadomość radiową od agenta o celach godnych uwagi.
Jednak operacja nie powiodła się. Wprawdzie udało się wysadzić agenta, lecz ścigacz musiał odpłynąć na pełne morze, gdyż w pobliżu kręcił się podejrzanie wyglądający statek rybacki. Obawy okazały się słuszne; zaledwie ścigacz wyszedł na morze — zaatakowało go lotnictwo niemieckie. W czasie walki zestrzelono jeden samolot i uszkodzono drugi, lecz na ścigaczu było trzynastu poważnie rannych, uszkodzono dwa silniki i kompas. Trzeba było zostawić agenta i szukać schronienia w Anglii.
Po pięciu dniach inny ścigacz popłynął po agenta zostawionego koło Askvoll, zabrał go, a w drodze powrotnej storpedował i zatopił duży statek han-
69