Paru ekonomistów nadal uważa, wbrew potocznej opinii, że dalsza redukcja wydatków rządowych może rzucić gospodarkę w leszcze większy wir. z którego nie będzie się mogła wydostać. Zgodziliby się om z wynikami ostatnich badań nad długookresowym wzrostem gospodarczym, w myśl których w tyan stuleciu nie było dłuższych okresów szybkiego wzrostu bez równocześnie szybko rosnących zakupów rządowych”. Gar Alperovitz, ekonomista i prezes Krajowego Centrum Alternatyw Ekonomicznych, stwierdza, że chociaż aktualny deficyt w Stanach Zjednoczonych wynosi około 4,8% produktu narodowego brutto, to w Wielkiej Brytanii 4,4% produktu narodowego brutto w roku 1983, zaś w Japonii 5,6% w roku 1979. Podczas obu wojen światowych deficyt w Stanach Zjednoczonych rósł błyskawicznie osiągając 27,7% PNB w 1919 r, i 39% PNB w 1945 r. Alperovitz uważa, że deficytu nie należy się obawiać tak bardzo, jak by to wynikało z bieżącej retoryki politycznej. Wręcz przeciwnie, biorąc przykład z powojennego ożywienia gospodarczego argumentuje, że „bardzo znaczny (a nie tylko symboliczny) wzrost deficytu z roku na rok, stymulujący silny wzrost gospodarki, można zniwelować w późniejszych latach zwiększając podatki, gdy gospodarka kwitnie i ludzie mają pełne zatrudnienie". Alperovitz przyznaje, że choć taka polityka ma wielu uczonych zwolenników, to obecnie jest praktycznie niedopuszczalna w sensie politycznym78.
Pomimo wielu dowodów na destabilizujący wpływ rewolucji nowoczesnych technologu, przywódcy polityczni nadal są orędownikami koncepcji o przenikaniu technologii sądząc wbrew wszelkim dowodom, że wynalazki, wzrost produktywności i spadek ceą przyczynią się do powstania dostatecznego popytu i doprowadzą do utworzenia liczby nowych miejsc pracy większej od zlikwidowanych. Podczas ery Reagan-Bush ekonomiści szkoły podażowej, np. George Gilder i David Stockman, szybko stali się zwolennikami teorii przenikania, argumentując, że klucz do wzrostu gospodarczego leży w polityce ekonomicznej, która stymuluje produkcję. W 1987 i Narodowa Akademia Nauk ogłosiła raport o przyszłości technologii i zatrudnienia, powtarzając argumenty o przenikaniu technologii.
Alpenwitz, dz. cyt. s. 18. 78 Tamże s. 1849.
Przez obniżkę kosztów produkcji, a tym samym ceny danego dobra na rynku konkurencyjnym, zmiana technologiczna często prowadzi do wzrostu popytu na produkcje; wyższy popyt wpływa na wzrost tej produkcji, co wymaga dodatkowego zatrudnienia i wyrównuje straty wynikłe z obniżki jednostkowej pracochłonności produkcji, spowodowanej przez zmianę technologiczną. Nawet jeśli popyt na dobro, którego proces produkcji uległ transformacji, nie wzrośnie znacząco po obniżce ceny, to korzyści nadal będą obecne, ponieważ konsumenci przeznaczą pieniądze zaoszczędzone na obniżce ceny na zakup innych dóbr i usług. Ogółem biorąc zatem zatrudnienie często się zwiększa (...) Jak było w przeszłości i sądzimy, że również będzie w najbliższej przyszłości, obniżka jednostkowej pracochłonności wynikająca z nowych technologu jest rekompensowana przez dobroczynny wpływ na zatrudnienie ze strony zwiększenia produkcji, jakie przeważnie ma miejsce79.
Chociaż administracja Clintona nie używa otwarcie terminu „przenikanie technologii", to jej polityka ekonomiczna opiera się dokładnie na założeniach teorii dyfuzji. Założenia te są coraz bardziej podejrzane, a nawet niebezpieczne. W świecie, w którym postęp techniczny obiecuje ogromny wzrost wydajności i produkcji przy jednoczesnej marginalizacji lub eliminacji z procesu gospodarczego milionów zatrudnionych, teoria o dyfuzji technologii wydaje się naiwna, wręcz głupia. Upieranie się przy starym, nieaktualnym paradygmacie ekonomicznym w nowych warunkach ery postindu-strialnej i postusługowej, może się okazać katastrofalne dla gospodarki światowej i dla cywilizacji w XXI w.
Koncepcja przenikania technologii zdominowała przez większą część stulecia sposób myślenia czołowych biznesmenów i demokratycznych polityków, natomiast uwagę opinii publicznej przykuła zupełnie inna perspektywa roli technologii. Kiedy przedsiębiorcy w gospodarce rynkowej zawsze postrzegali nowe technologie jako środek do powiększania ilości produkcji, zysków i zatrudnienia, to opinia publiczna od dawna snuła alternatywną wizję: że pewnego dnia technologia zastąpi pracę ludzką i uwolni człowieka dając mu coraz więcej wolnego czasu. Inspiracją tej wizji nie byty suche traktaty z ekonomii politycznej, lecz milenijne rozprawy popularnych amerykańskich pisarzy i eseistów. Żywe opisy przyszłego technoraju, wolnego od pracy i znoju, działały jak wizjonerski magnes, przy-
Richard M. Cyert, David Mowery, Technology and Employment: Innooation and Growth in the U.S. Economy, Washington, D.C.: National Academy Press, 1987 s. 1-2.
63
62