z niego inne, gorzej umotywowane tezy i opinie, dla których pozo. staje miejsce w dziejach historiografii.
Przystępując do przedstawienia własnego poglądu na temat konfliktu Bolesława II z biskupem Stanisławem pragnę na wstę. pie odciąć się od dwóch poglądów, dotychczas funkcjonujących w naszej nauce, chociaż z bardzo różnym stopniem ich uznania i po. wszechności. przede wszystkim nie zamierzam rozważać kwestii rze-kornej choroby psychicznej króla, egzystującej w historiografii od dziesięcioleci, a współcześnie podtrzymywanej między innymi w pracach Witolda Sawickiego. Wszystkie cechy charakterologicz. ne Bolesława II, tak obficie wymienione przez Galla i uzupełnione przez Mistrza Wincentego, wydobyte w toku analizy tekstów, przesądzają, jak się wydaje, o tym, że znajdował się on w granicach normy psychicznej, bez odchyleń w kierunku patologii umysłowej chociaż niewątpliwie był człowiekiem wewnętrznie skomplikowanym i być może trudnym w kontaktach z otoczeniem?Przypisywany Szczodremu przez późniejsze źródła obłęd wynikał z mylnego odczytania pewnych wypowiedzi Kadłubka, a pojawiwszy się raz podchwycony został i rozwinięty przez kolejnych pisarzy. Również postępowanie króla po zgonie Stanisława i w toku ucieczki na Węgry wykazuje pełnię świadomości: kierował się do jedynego zaufanego przyjaciela, Władysława, aby u niego szukać pomocy; zabrał też z sobą rodzinę, w tym syna - następcę tronu. Opisane przez Galla przejawy pychy okazanej wobec króla węgierskiego i jego otoczenia były znane i charakterystyczne dla osobowości Bolesława już dużo wcześniej i nie mogą świadczyć o utracie zmysłów. Byłoby też bardzo dziwne, gdyby biskup krakowski, mając do czynfenia z psychicznie chorym monarchą, próbował działać perswazją, argumentem utraty korony i wreszcie groźbą rzucenia klątwy - jak to przedstawił Wincenty, ^ie będę również rozpatrywał poglądu, któremu-u schyłku XIX wieku początek dali Franciszek Stefczyk i Maksymilian Gumplowicz, natomiast w postać pełnej hipotezy przyóblekłTadeusz-Wojciechowski. Opiera się ona na odczytaniu Gallowych określeń Stanisława i jego działania: traditor i traditio jako „zdrajca” i „zdrada”, co doprowadziło tego badacza do przekonania, że biskup „był w zmowie” z Czechami i Niemcami przeciw królów Dodatkową przesłanką dla Wojciechowskiego było odwrócenie polskich przymierzy w okresie rządów Władysława Hermana w stosunku do tych,
jakie nawiązał Bolesław II. Wymienieni badacze całkowicie odrzu-^(i przekaz Wincentego, a równocześnie dla podbudowy swojej tezy wykorzystali inne źródła, które późniejsza krytyka naukowa odrzuciła jako nieodnoszące się do Polski i samego konfliktu. Niestety, nie mam możliwości przeprowadzenia na tym miejscu wyczerpującej dyskusji z hipotezą Tadeusza Wojciechowskiego, ale ogólnie można stwierdzić, że we współczesnej nauce nie cieszy się ona już tak powszechnym jak dawniej uznaniem jako zbyt skrajna i oparta na mało przekonującej analizie źródłowej, a także wykazująca przerosty myślenia dedukcyjnego i intuicyjnego./W nawiązaniu do dawniejszych badań Joachima Lelewela, Adama Miodońskiego i Stanisława Smolki wykazałem wyżej, że traditor w języku Anonima rzadko oznacza „zdrajcę” w sensie, jaki przyjął Wojciechowski, najczęściej pisarz określał w ten sposób „buntownika”. Jeśli więc nie ma dodatkowych ważnych przesłanek, które uzasadniałyby w pełni przyjęcie pierwszego znaczenia tego terminu, to należy zastosować drugie jako bardziej potoczne. A sądzę, że takich przesłanek w źródłach nie można się doszukać, nie pozostaje zatem nic innego jak uznać, iż spór między królem i biskupem rozgrywał się wyłącznie na arenie wewnętrznej, bez udziału w nim czynników obcycfiTl
Biskup Stanisław, którego wcześniejszych dziejów i kariery nie znamy, objął diecezję krakowską w 1071 r. po zgonie poprzednika na tym stanowisku Suły-Lamberta. Dopiero późna tradycja pisana związała Stanisława z możnowładczym rodem Turzynów oraz wsią Szczepanowem, ale wersji tej nie można skontrolować^edno wszelako jest pewne, że swoją godność biskupa krakowskiego otrzymał z wyboru i decyzji księcia Bolesława U, który — podobnie jak jego poprzednicy na tronie polskim od czasów zjazdu gnieźnieńskiego w roku tysięcznym — dysponował prawem inwestytury świeckiej w stosunku do K.ościołal Przyjąć tedy trzeba, że książę na pasterza najważniejszej diecezji w państwie, do tego mającej stolicę w Krakowie, gdzie była główna siedziba dworu i najwyższych organów zarządzania królestwem, wybrał najlepszego kandydata, którego wierności i posłuszeństwa był całkowicie pewny1! Przynależąc najpewniej do krakowskiego kleru kapitulnego, blisko powiązanego z dworem książęcym, był zapewne Stanisław dobrze znany księciu, a może nawet korzystano z jego usług w celach kancelaryjno-dy-plomatycznyć®. Wprawdzie jest to tylko domysł, ale o tyle praw-