REKTOR
A jak stanie nade mnÄ… i dalej ani rusz?
PRZEWODNICZÄ„CY
No, to jeszcze pięć — sześć bohaterskich czynów pan dorzuci i przejdzie.
REKTOR
Ano, chyba że tak. Idziemy.
PRZEWODNICZÄ„CY
Zaraz... zaraz... Trzeba przewidzieć i taki wypadek; pan przemawia, a chmura ma zaraz przejść; ale tam nadciąga nowa chmura. Widząc to, pan wyrzucg|ze swej mowy pięć, sześć bohaterskich czynów kapitana i daje... ‘ silne zakończenie. A już potem chmurp ta może sobie iść.
I'
Dobrze, idziemy.
REKTOR
WychodzÄ….
PRZEWODNICZÄ„CY
Czas... czas...
Niemal ich wypycha, chce również iść, ale wpada Kapelmistrz.
A to pan... Posyłałem po pana. Więc, panie kapel' mistrzu, żeby się pan w czym nie omylił. Kiedy spad* ' ną zasłony, wystrzelą z armat i zawarczą bębny:1 jeden ogromny grzmot. Przeczekać chwilę, nie pośpieszy*się i dopiero uderzyć w instrumenty dęte.
KAPELMISTRZ
W
Dobrze, dobrze.
Wybiega, a tu już czeka *Pan z komitetu», żeby mówić m wf
PRZEWODNICZÄ„CY
Idę już, idę... Muszę mieć w tej chwili tysiąc rąk, tysiąc nóg...
ZnikajÄ….