było budować rakiety na paliwo stałe. Kiedy je zapalałem, zamocowane tu,/;, wokół jądra jak planety wokół słońca. Jeśli dwa atomy tworzą po-w imadle w naszej piwnicy, ryczały wściekle, ja zaś marzyłem, że wzlatuję !,|< /unie chemiczne, chemik łączy ich symbole kreseczką Tym, co two-w niebo. > ty takie połączenie w rzeczywistości, są dwa elektrony różnych atomów,
* ' uuające się jeden drugiego. Nazywam je bliźniaczymi parami elektro
mów Wiązanie bliźniaczych par elektronów jest jedną z podstaw chemii, Kiedy miałem trzynaście lat, na Gwiazdkę zażyczyłem sobie kolejna , /c stanowi przyczynę tworzenia cząsteczek przez rozmaite atomy książkę Rómppa, Chemia organiczna w probówce. Rodzice spełnili moji | >la fizyka mechanizm powstawania wiązań między różnymi alo życzenie i całe święta Bożego Narodzenia spędziłem na lekturze. Książka uje jest interesujący. Bardziej zajmuje go precyzyjna obseiwncia rozpoczynała się od słów: .nim elektronów, które w szczególnych sytuacjach, np. w kineskopu
Roku Pańskiego 1675 napisał Lemcry, francuski chemik i „dokteur cii medecine”, światłe dzieło pod tytułem Cours de Chymie, które miało liczne wydania i przetłumaczone zostało na większość żywych i martwych języków W pracy tej świat materii po raz pierwszy podzielony został na trzy wielki, działy...
Słowa te rozbudziły moje zainteresowanie historią chemii. Na unii wersytecie nie mówi się nic na ten temat, wprost przeciwnie: nauczy ciele akademiccy wstydzą się tej historii, gdyż rozpoczyna się ona pij śród magów, szarlatanów i czarowników. W ciągu kolejnych stuleci nioj liczni wielcy chemicy próbowali tę młodą naukę uwolnić od piętna os/ij kaństwa. Jednakże — parafrazując wypowiedź Lutza hrabiego Schwcilj von Krosigk o alchemii — w żadnej dziedzinie wiedzy i w ogóle nigd/iij nawet przed wyborami i po polowaniu, nie nałgano tak wiele jak wlaśnij w chemii.
*
Doświadczenie chemiczne przeprowadzane przez chłopca w uh małym laboratorium nie różni się niczym od takiej samej czynności \'»| konywanej w sali wykładowej instytutu chemicznego. Oto na przyklei miesza się bezbarwny roztwór substancji A z bezbarwnym roztwór® substancji B i natychmiast wytrąca się niebieski osad. Wtedy objaśnia il że A reaguje z B. Dlaczego tak jest, dlaczego jest tak w drugim końcu kij. smosu i dlaczego tak będzie w nieskończenie dalekiej przyszłości • m to nic ma odpowiedzi. I być jej nie może, ponieważ w ogóle nikt o l>. pyta. Ja również nie zadawałem sobie wówczas takich pytań. Mngkl przeczytać tyle nowych rzeczy o chemii i wszystkim, co już wiemy, I przez jakiś czas umykało mojej uwadze, jak wielki jest obszar niewi. <■
*
Coraz bardziej interesowałem się również fizyką, co zetknęło imiH kiedy miałem około piętnastu lat, z niezwykle interesującym zag.aMfl niem — z problemem elektronów. Atom składa się z jądra atoni"tfl oraz z naładowanych elektrycznie cząstek zwanych elektronami, ifl
o Ipwl/ora, mogą oderwać się od atomu.
Warunki, w jakich chemik i fizyk obserwują zachowanie elektronu, I więc całkowicie odmienne. Zupełnie inaczej wyglądają też ich opisy ' | umiej, zdawałoby się, rzeczy.
W elcktrofizyce elektrony są cząstkami o jednakowym ładunku M iio nym, które się wzajemnie odpychają i nigdy nie mogłyby wpaść ipwuiysl jakichkolwiek połączeń i tworzenia bliźniaczych par.
kh ily w pełni poznałem tę sprzeczność, zrozumiałem coś bardzo tłmąio (idy bym został chemikiem, fizyczne właściwości elektronów • -KI. y mi i ałkowicie obojętne, gdyż istnienie bliźniaczych par elektro-• »• * u, dowieść bez tej wiedzy. Odpychanie dwu elektronów można ' udowodnić tylko w obrębie fizyki, jako fizyk nie interesowałbym k wói • h' mią elektronu. Problem wynikał najwyraźniej stąd, iż prze-iMkndi tu |uz wtedy, że zostanę zarówno chemikiem, jak fizykiem.
*
• l i imuilęlny pociąg do nauk przyrodniczych miał oczywiście swoje MMWii l» w nauce szkolnej. Kiedyś nauczyciel biologii, po półgo-
ioi •' ......Gnilnych wywodach o tajemniczej substancji — chlorofilu,
t» i r mi pi wno żaden z uczniów nie potrafiłby znaleźć sposobu, i tlić .., htuwnik roślinny wyizolować z liści. Aby tego dokonać, if * ikr* nlii*/.cm. Po czym dodał, że geniusze wymarli. Na to Itłil i »vi-i;ml. iii zwięźle:
iłt m uli /ymać z liści chlorofil, rozciera się je z piaskiem w moz ii.i |t.l.i..fiti| pupkę, którą gotuje się później w alkoholu, a na i, ' iiiii|> i ...I. ii|t’.a alkohol. To, co pozostaje, to czysty chlorofil Irn wywód, nauczyciel biologii zaczął wykrzykiwał la łk (d'.=» Mi1 te musiałem to gdzieś wyczytać i ze w żadnym i.i/Ii | itłiiuinuu < tdparłem, iż jest o wiele za głupi, by In nsądzm'
!»
Wtitlyi/lin M ena rozegrała się na lek. |i fizyki, pi/\ ok.o|i Mfrft * •limu Nauczyciel opowiadał rozwlekli o lym, |nl fi.
26