było bardzo upalne. Na lądzie paliły się lasy, nad morzem unosił się opar jak mgła, przesłaniający widzialność, czuło się nawet spaleniznę.
Na wszystkich naszych torpedowcach wbudowano specjalne urządzenie do trałowania min.
Wczesnym latem nastąpiły jedna po drugiej znamienne wizyty. Do Portu Bałtyckiego na opancerzonym krążowniku „Molt-ke” przybył na spotkanie z carem cesarz Wilhelm. Do Kronsztadu zawitał oddział pancerników francuskich z prezydentem Poincare na pokładzie. Również trzy najnowocześniejsze krążowniki brytyjskie z admirałem Beattym odwiedziły Kronsztad.
Wszystko to nasuwało każdemu z nas myśl, że niedaleka może być chwila, gdy się rozpocznie rozgrywka, do której wszyscy przygotowywaliśmy się starannie przez kilka lat ostatnich. Wiedzieliśmy też, że ustalony program rozbudowy floty daleki jeszcze był od wykończenia, ale doświadczenie historii wskazywałoby, że ten argument raczej mógłby bieg nadchodzących wypadków przyśpieszyć.
Córeczka nasza Zosia nie miała jeszcze roku. Wczesną wiosną postanowiliśmy z żoną, że wyjedzie z córką na wieś na Wileńszczyznę, pod opiekę mojej matki, która chciała jak najprędzej poznać małą wnuczkę. I dobrze się stało, bo dywizjon wyszedł z portu lipawskiego i już do niego nie powrócił. [...]
Buenos Aires, 14 lipca 1937