do pokoju nieboszczyka, kiedy spod schodów wynurzyła się drobna postać uczniaka-syna, strasznie podobnego do Iwana Iłicza. Był to zupełnie Iwan Ilicz w młodości, taki, jakim go znał Piotr Iwanowicz w Szkole Prawniczej. Oczy miał i zapłakane, i takie, jakie miewają zmysłowi chłopcy lat trzynastu lub czternastu. Chłopak ujrzawszy Piotra Iwanowieża zmarszczył się surowo i wstydliwie. Piotr Iwanowicz skinął mu głową i wszedł do pokoju nieboszczyka. Zaczęła się panichida, świece, jęki, kadzidło, łzy, chlipanie. Piotr Iwanowicz stał nachmurzony, patrząc pod nogi. Nie spojrzał ani razu na nieboszczyka, nie pod-, dał się rozczulającym wpływom i wyszedł jeden z pierwszych. W przedpokoju nie było nikogo. Gef a^~ sim, chłopak kredensowy, wyskoczył z pokoju nieboszczyka i swymi mocnymi rękami przerzucił wszystkie futra, aby znaleźć futro Piotra Iwanowicza; w końcu podał mu je.
— Co, Gerasim, bracie — powiedział Piotr Iwano-wiicz, żeby Ityllko coś powiedzieć — szkoda go, co?
— Wola boska. Wszystkich nas to czeka — powiedział Gerasim wyszczerzając swe białe, zwarte, chłopskie zęby. I jak ktoś pogrążony w wir pełnej wysiłków prący, otworzył drzwi, zawołał na woźnicę, podsadził Piotra Iwanowicza i skoczył z powrotem na ganek, jak gdyby obmyślając, co ma jeszcze do zrobienia.
.Piętrowi Iwano wieżowi po zapachu kadzidła, trupa i karbolu sprawiało specjalną przyjemność oddychanie świeżym powietrzem.
— Dokąd pan każe? — spytał woźnica.
— Jeszcze czas. Zajadę do Fiodora Wasiliewicza.
Piotr Iwanowicz pojechał. Zastał zebranych przy
końcu pierwszego robra, tak że doskonale mógł przystąpić na piątego.
£
sas
Minione dzieje życia Iwana Bicza były jak najprostsze i najzwyczajniejsze, i jednocześnie najokropniejsze.
?£., Iwan Ilicz umarł, mając czterdzieści pięć lat, jako sędzia Izby Sądowej, rył synem urzędnika, który •zrobił karierę w Petersburgu w różnych ministerstwach i departamentach,! taką karierę, jaka doprowadza pewnych lludzi do sytuacji, z której chociaż wynika jasno, że nie nadają się oni na żadne poważniejsze stanowisko, nie mogą być jednak z powodu swej długiej pracy i swojej rangi wypędzeni; dlatego tez daje się im wymyślone, fikcyjne posady i nie-fikcyjne tysiące — od sześciu do dziesięciu — które "im pozwalają doczekać sędziwej starości.
Takim był tajny radca, niepotrzebny członek różnych niepotrzebnych' instytucji, Ilia Jefimowiez Goło-win.
Miał on trizech synów. Iwan Ilicz był drugim z rzędu. Starszy robił taką samą karierę jak ojciec, tylko w innym ministerstwie, i już się zbliżał do tego wieku służbowego, kiedy następuje owa inercja urzędniczej pensji. Trzeci syn nie udał się. Popsuł sobie opinię na najrozmaitszych posadach, teraz pracował na kolei żelaznej, a ojciec i bracia, zwłaszcza ich żony, nie tylko nie 'lubili się z nim spotykać, ale nawet nie wspominali o jego istnieniu bez koniecznej potrzeby. Siostra wyszła za mąż za barona Grefa, takiego samego urzędnika jak i jego teść. Iwan Ilicz- był le pheniz de la familie1, jak powiadano. Nie był taki chłodny i dokładny jak jego starszy brat i nie taki w gorącej wodzie kąpany jak młodszy. Kształcił się
a
361
chlubą rodziny