134 homo sacer
goś poważnego niebezpieczeństwa. Liwiusz zostawił nam żywy i szczegółowy opis devotio, do której doszło w 340 roku p.n.e. podczas bitwy pod Vesenią. Oddzia* łom rzymskim groziła klęska z rąk Latynów, kiedy konsul Publiusz Decjusz Muso, dowodzący legionami razem z Tytusem Manliuszem, poprosił kapłana, by towarzyszył mu w rytuale:
Kapłan kazał mu wziąć togę obramowaną, zakryć głowę, rękę pod togą wysunąć ku brodzie, stanąć na włóczni leżącej pod nogami i tak mówić: „Janusie, Jowiszu, ojcze Marsie, Kwirynie, Bellono, Lary, bogowie nowo przyjęci, bogowie opiekunowie ziemi naszej, bogowie, w których mocy jesteśmy my i nieprzyjaciele, boskie cienie zmarłych, do was się modlę, ze czcią was błagam, o łaskawość proszę i wołam, byście narodowi rzymskiemu Kwirytów dali moc i zwycięstwo, a nieprzyjaciół narodu rzymskiego Kwirytów dotknęli strachem, przerażeniem i śmiercią. Jak to wypowiedziałem słowami, tak za rzeczpospolitą [Kwirytów], za wojsko, legiony i posiłki narodu rzymskiego Kwirytów poświęcam (devoveó) legiony i wojsko nieprzyjacielskie razem ze mną bogom podziemnym i ziemi”. [...] Sam podwiązany na sposób gabiński wskoczył na koń i na oczach obu wojsk rzucił się w środek nieprzyjaciela. Wydawał się dostojniejszy od zwykłego człowieka, jakby z nieba zesłany na przebłaganie wszelkiego gniewu bogów11.
Analogia między devotus i homo sacer nie dotyczy (mimo porównania uczynionego przez Liwiusza) technicznej postaci ofiary i wydaje się nie sięgać dalej niż fakt, że obaj w pewien sposób są zaprzysiężeni śmierci 1 2
i należą do bogów. Liwiusz jednak wysuwa hipotezę, która stawia w szczególnym świetle ową instytucję i pozwala ściślej zbliżyć życie devotus z życiem homo sacer:
Dodatkowo chcę wspomnieć, że wolno konsulowi, dyktatorowi czy pretorowi, gdy poświęca legiony nieprzyjacielskie, niekoniecznie poświęcać siebie, lecz któregokolwiek innego obywatela z aktualnego legionu rzymskiego. Jeżeli człowiek, którego poświęcono, zginie, to wszystko w porządku; jeżeli nie umrze, to musi się jego posąg (signum) na siedem stóp wysoki albo jeszcze wyższy zakopać w głębi ziemi i złożyć tam ofiarę przebłagalną ze zwierzęcia. Na miejsce, gdzie zakopano posąg, nie wolno chodzić żadnemu urzędnikowi rzymskiemu. Jeżeli zaś będzie chciał poświęcić siebie samego, jak to zrobił Decjusz, to jeżeli nie zginie, nie będzie mógł spełniać należycie żadnej służby bożej ani państwowej, ani prywatnej3.
Dlaczego fakt, że devotus przeżył, stanowi dla społeczności sytuację tak kłopotliwą, że zmusza ją do wykonania złożonego rytuału, którego sens należałoby teraz zrozumieć? Jaki jest status tego żyjącego ciała, które zdaje się nie należeć już do świata żywych? W swoim wzorcowym studium Schilling zauważył, że devotus, który przeżył, zostaje wykluczony tak ze świata profa-num, jak i świata sacrum, „ponieważ jest sacer. W żadnym razie nie może on zostać przywrócony do świata profanum, ponieważ to właśnie dzięki jego ślubom cała wspólnota mogła uniknąć gniewu bogów”4. To właśnie z tego punktu widzenia winniśmy postrzegać funk-
11 Tytus Liwiusz, Dzieje Rzymu od założenia miasta, ks. VI-X, VIII,
przel. A. Kościółek, Ossolineum, Wrocław-Warszawa-Kraków--Gdańsk 1971, s. 114-115.
Ibidem, VIII, 10, s. 116.
R. Schilling, Sacrum et profanum. Essais d’interpretation, „Latomus” 1971, t. 30, s. 956.