Ten piękny, wiecznie młody żaglowiec zbudowany został w roku 1909 w słynnej stoczni hamburskiej „Blohm Voss". Przez trzy lata, aż do wybuchu pierwszej wojny światowej był — zgodnie z przeznaczeniem — niemieckim statkiem szkolnym i nosił nazwę „Prin-zess Eitel Friedrich". Po rozpoczęciu wojny żaglowiec, zakotwiczony w Ki-lonii, pełnił rolę pływających koszar załóg okrętów podwodnych.
Po kapitulacji Niemiec w 1918 r. statek przekazany został Francji, gdzie otrzymał nazwę „Colbert". Początkowo miał być statkiem szkolnym, lecz w 1926 r. sprzedano go pewnemu bogatemu baronowi, który chciał z niego uczynić luksusowy jacht oceaniczny. Ale i ten projekt nie doczekał się realizacji i statek przez wiele miesięcy tkwił bezczynnie w porcie St. Nazaire, aż wreszcie po 13 latach zdarzyła się mu wielka szansa wypłynięcia na szerokie wody.
Właśnie wtedy, w roku 1926, powstało przedsiębiorstwo „Żegluga Polska", które zakupiło pięć pierwszych polskich statków. Nasza początkująca flota potrzebowała nawigatorów i marynarzy. Wiadomo zaś, że właśnie żaglowce są najlepszą szkołą wilków morskich. Tkwiący bezczynnie w St. Nazaire „Colbert", odkryty przypadkiem przez polskiego konsula, nadawał się do tego doskonale i tak zrodził się projekt zakupienia tego statku dla Polski.
„Colbert" zakupiony został w 1929 roku przez Pomorski Komitet Floty Narodowej ze. składek społeczeństwa i przemianowany na „Pomorze", aby już * na zawsze zostać pod polską banderą. Ale żaglowiec nie od razu stał się statkiem szkolnym polskiej marynarki handlowej. Niewiele brakowało, aby pierwszy rejs pod polską banderą był ostatnim rejsem w jego karierze...
26 grudnia 1929 r. prowadzony przez holenderski holownik „Poolzee”, mając na pokładzie kilkuosobową załogę dowodzoną przez kapitana Maciejewicza, idzie przez niezwykle burzliwą o tej porze roku Zatokę Biskajską. Statek musi być przeholowany do duńskiej stoczni, gdyż wymaga kapitalnego remontu i nowego silnika.
Po wyjściu w morze, pozbawione żagli i silnika „Pomorze" dostaje się w ramiona dmącego z dużą siłą huraganu. Ogromne fale przelewają się przez kadłub fregaty. Sytuacja staje się coraz groźniejsza. Wreszcie 29 grudnia w niedzielę tuż po północy pęka stalowa lina i bezsilny statek, odcięty od holownika, niesiony sztormem zaczyna dryfować ku skalistym brzegom francuskim.
Te dramatyczne chwile tak opisuje kapitan Tadeusz Meissner, ówczesny starszy oficer „Pomorza":
„O 10.40 »Pomorze« znajduje się mniej więcej o milę od skał nadwodnych. Przed nim, jak to wynika z naszej niezbyt dokładnej mapy, są jeszcze rafy podwodne. Kapitan, który jest wszędzie, widzi, słyszy łub przeczuwa wszystko, zarządza rzucenie prawej kotwicy i natychmiast po niej — lewej...
Statek powoli zwraca się dziobem do fali, przechyły boczne maleją do 15—20°, za to wzdłużne wzrastają do tego stopnia, że bukszpryt chwilami pogrąża się w wodzie, a przedłużenie Unii pokładu za rufą trafia w niebo na wysokość 25—30° nad widnokręgiem. Dopiero teraz spostrzegamy przed dziobem statku, w dolinie wodnej między dwoma grzbietami fał, naszą prawą kotwicę wkleszczoną jedną łapą w szczelinę skały. Widocznie potężna fała przeniosła nas nad tą rafą, co zbiegło się w czasie z rzuceniem kotwicy. Ten nieprawdopodobny, a jednak prawdziwy zbieg okoliczności zadecydował chwilowo o uratowaniu »Pomorza « / dwunastu istnień ludzkich".
Rzucone kotwice utrzymały fregatę tuż przy brzegu. Należy to zaliczyć do szczęśliwych zbiegów okoliczności, natomiast wspaniałą akcję załogi w dramatycznych chwilach — zawdzięczać należy odwadze i sprawnemu dowództwu kapitana Maciejewicza.
„Pomorze" po kuracji odmładzającej w stoczni duńskiej przybyło do Gdyni w lipcu 1930 r. jako statek silny i sprawny. W dniu 30 lipca 1930 r. przechrzczono go na „Dar Pomorza”. W tym też dniu żaglowiec przejął służbę statku szkolnego po zasłużonym sędziwym „Lwowie". Tak oto rozpoczęły się dzieje „Daru Pomorza".
W swym pierwszym dwu i półmie-sięcznym rejsie po wodach Morza Północnego i Oceanu Atlantyckiego „Dar Pomorza" okrążył Anglię, Szkocję i Szetlandy. Potem przyszły następne podróże, bliższe i dalsze, z setkami młodych nawigatorów, którzy na „Darze" zdobywali umiejętności przyszłych dowódców naszych statków. W dziejach „Daru Pomorza" najbardziej niezwykły był rejs dookoła świata w roku 1934/35. W czasie 11 miesięcy żaglowiec okrążył glob. W dwa lata później — opłynął
586