...Najważniejszy jest ten jeden gest — zamykanej kabiny. Pozornie machinalny, a przecież ostateczny. Wszystko zostaje tam, po drugiej stronie zaciągniętej szyby wiatrochronu, Staje się jakby zamazane, dalekie... Ważny jest tylko — lot. Maszyna i człowiek, złączone lapidarnym słowem kryptonimu...
— Ja — 620, „Olszyna", pozwól uruchomić...
Przez szybę kabiny widać, że podłączono już samochód rozruchowy. Przytłumiony głos w słuchawkach:
— Tu „Olszyna", 620 — zapuszczaj I
Fala dźwięku narasta powoli, aby za
chwilę potoczyć się wysoką, ogłuszającą kaskadą pracujących turbin. Spojrzenie na tablicę kontrolną: radio, busola, podwozie, sztuczny horyzont, rakiety... Musi wystarczyć ułamek sekundy, choć na tablicy rozdzielczej jest około 150 przyrządów: zegarów, lampek sygnalizacyjnych, przełączników, dźwigni kierowania. Ale setki godzin lotów tak wbiły w pamięć prawidłowe położenie każdego z nich, że oko pilota natychmiast wychwytuje, każdy dysonans w tej precyzyjnie pracującej mozaice automatów.
— 620, podkołować zezwalam.
Maszyna powoli toczy się w kierunku
szarej strugi betonu.
— Kołuj na pasł
Jest pas startowy. Ostatnia próba silników. Oczy na tablicy przyrządów. Ruchy pewne, spokojne, precyzyjne.
— Wyprowadzaj obroty, start z dopalaniem.
Wysoki, czysty ton silników. Jeszcze moment...
— 620! Start, zezwalam.
Zwolnić hamulec. Manetka gazu: pełniej I Jeszcze! Drążek lekko na siebie. Mocniej! Ostatni przyczep kół, niechętnie uwalniających ziemię. „Nos" maszyny przesłania horyzont. Ostry, szybki, stromy start w niebo, znaczony złotą smugą płomieni dopalaczy.
Spojrzenie: horyzont —zegary. I jednoczesne, płynne ruchy drążka i sterów. Rąk i nóg. Obserwacja — decyzja — wykonanie. Najkrótszy czas reakcji człowieka na bodziec zewnętrzny wynosi 0,2 sekundy. Przy ponaddźwięko-wych szybkościach nie ma miejsca na błąd. Dwieście pięćdziesiąt i więcej. metrów na sekundę. Nie ma czasu na poprawkę. Przy widoczności do 10 kilometrów zaledwie sekundy dzielą od spostrzeżenia do wyminięcia przeciwnika. A przecież każdy manewr wymaga błyskawicznego przemyślenia i starannego wykonania... Zwykły skręt, przy tych szybkościach, ma promień 5 kilometrów! Ciasny wiraż — kilometr! Ale wtedy przeciążenie rwie ci wnętrzności, ciemność zalewa oczy, siła odśrodkowa wbija, niby szmatę, w kabinę...
Tam, w dole, jest lotnisko.
Znajdziesz je, mimo chmur, mgły, nocy. Przyrządy nawigacyjne są twoimi zmysłami, odnajdą drogę, podsuną informacje o wysokości, szybkości, kierunku. Ale decydować i działać —: musisz sam.
Na lotnisku, w sali historii pułku, jest fragment życiorysu jednostki: „Grigo-riewskoje, 23 lipca 1943 roku wystartował do lotu pierwszy samolot ćwiczebny UT-2. Eskadra była Właściwie jednostką szkolną, składającą się z grupy uczniów-pilotów..." W trzy miesiące później był to już pułk lotnictwa myśliwskiego, któremu nadano imię „Warszawa". Wtedy znaczyło to także — kurs na Berlin.
Dziś lotnictwo stanowi jedną trzecią całych polskich sił zbrojnych.
Kilkakrotnie wzrosła prędkość lotu samolotów: od 600 km/godz. do szybkości przekraczającej kilkakrotnie prędkość dźwięku. Pozostała ona daleko za nami. Ponad dwukrotnie wzrósł pułap lotu. Minęły czasy, gdy wystarczał jeden mechanik na samolot. Po to, by pilot latał, pracuje na ziemi kilkunastu specjalistów: mechaników, elektroników, zbrojeniowców, radiotechników, meteorologów... Współczesny myśliwiec składa się ze 150 tys. różnych części, w tym z 600 lamp radiowych, 9000 kondensatorów i oporników. Stąd konieczność miniaturyzacji i techniki tranzystorowej. Do opracowania projektu samolotu myśliwskiego z okresu II wojny potrzeba było 250 tys. godzin pracy konstruktorów. Na opracowanie współczesnego samolotu myśliwskiego zużywa się 5 milionów i więcej...
A przecież — człowiek pozostał ten sam. Taki, jakim był kiedyś Grzegorz Piotrowski, zdobywający rekord świata w locie z pasażerem: trasa liczyła...
594