Mmmm, ciekowe, jak powinnam się ubrać do gobine-tu lekarskiego?
Na czarno?
Tak, chyba tak.
Wabiki na chłopców?
0 tak, raczej tak. Chociaż z całą pewnością nie znajdę tam żadnych chłopców do zwabienia - poza doktorem Cudowniakiem. lo oznacza, że mogę udoskonalić swoją technikę przyklejania rzęs w bezpiecznych warunkach Krainy Zdechlaków.
Matko kochana. Właśnie pożegnałam się z doktorem Cudowniakiem. Niech Bóg ma w opiece jego i jego pacjentów, ale już nigdy, przenigdy nie wrócę do jego gabinetu — chyba że nieprzytomna i na noszach, lam jest normalne piekło na kółkach.
Przyszła cała masa jęczących i kichających chorych. Cud, jeżeli nie dostanę szkarlatyny albo jakiegoś strasznego choróbska starych ludzi.
Całymi godzinami nic, tylko jęki i jęki. Jak doktor Cu-downiak to znosi?
1 taki obrzydliwy zapach, pochodzący głównie od staruszków. Ciekawe, czy zmieszali sobie wodę po goleniu z naftaliną. Albo rosołem wołowym. Może istnieją perfumy Stary Dziad, które zrobiły furorę wśród starców i doprowadzają do szaleństwa wszystkie starsze panie? Które biorą się do robienia na drutach swetrów bez otworów na głowy.
Tak czy siak, nie zamierzam robić kariery w tym zawodzie. Nie jadę do Konga. I bardzo dobrze, bo i tak nie mogłam go znaleźć na mapie.
Och, tok się cieszyłam, źe znowu żyję i jestem wolna! Wolność, wolność! Miałam ochotę skakać po całej ulicy. 'Poza tym moje wabiła no chłopców przez cały dzień utrzymały się na miejscu i nie skleiły z dolnymi rzęsami.
W myślach śpiewałam sobie i jednocześnie kołysałam biodrami w rytm muzyki. Tak jak to radzili w książce.
Nagle rozległ się klakson przejeżdżającego samochodu i paru chłopaków krzyknęło coś w moją stronę. Pewnie sami kretyni, ale zawsze to jakiś początek. Teraz jeszcze tylko potrząsnę włosami i gotowe.
Zobaczmy... kołysu-kołysu, trzęsu-trzęsu, kołysu-koły-su, trzęsu-trzęsu. Super!!! A teraz jeszcze piece de* jak mu tam - oczy w dół, oczy w górę.
Kołysu-kołysu, trzęsu-trzęsu, dołu-góru, kołysu-kołysu. Jesssss!!! Udało się. Jestem Boginią Seksu.
Jeszcze raz, z uczuciem.
Kołysu-kołysu, trzęsu-trzęsu, dołu-góru...
- Ciao.
Ożeżjaciękręcę. Masimo!!! Na skuterze. Powiedział „ciao".
Podniosłam wzrok. Tak, to on.
- O, ciao - powiedziałam.
Ale super! Megaczad i pełny odlot. A nawet jeszcze bardziej, po prostu... zamknij się, mózgu, zamknij się!
Masimo dalej na mnie patrzył, jakby myślał, że w każdej chwili mogę zacisnąć powieki i pójść tańczyć.
- Co słychać? - spytałam.
Świetnie. Zachowałam się normalnie jak najbardziej normalna osoba na świecie. Albo i normalniej.
Pióce de... (fr.) - część, kawałek czegoś; trochę.