83600 RZYM 106

83600 RZYM 106



^Poznałeś już mojego chłopaka?

Wfiłam w dziesiątkę. Bones zmrużył oczy i zacisnął ust3' Tak, Noah potrafił nam obojgu zepsuć nastrój.

^ez wahania wykorzystałam przewagę. Ryzyko przed nartUętnością; tak było bezpieczniej.

"Wyjaśnij mi, jakim cudem pojawiłeś się w życiu ^atMy’ego i zostałeś drużbą na jego ślubie? Dowiedzie ^ 5ię, że moja najlepsza przyjaciółka za niego wychodzi ^uHałeś szybko wyprać mu mózg. Byli zaręczeni zaledwii Prz*ż miesiąc.

°ones uniósł palec tuż przy mojej twarzy.

" Randy ego znam od sześciu miesięcy. O wiele dłu zel hiż Denise. Niezwykły facet, nie sądzisz? Wiesz, jak krzihiały jego pierwsze słowa po godzinie, którą spędzili smy obok siebie przy barze? Powiedział: „Mam nadzieja ze nie będzie wyryte na moim nagrobku, ale przez cały czas* jak tu siedzimy, ani razu nie zaczerpnąłeś tchu. Moż< mi Odradzisz, jak to robisz?”.

Wytrzeszczyłam oczy. Denise kiedyś stwierdziła, że Ran ty Tiyśli nieszablonowo. Teraz się okazało, że nawet bar azo nieszablonowo. I nie doceniałam wielkości jego jaj.

~ Wie, kim jesteś?

^>ones skinął głową.

~ Błysnąłem mu w oczy zielenią i powiedziałem, że nii nle Vidział. Wtedy zamrugał w taki sam sposób, jak ty Prze\ł chwilą, i spytał, czy to miało zadziałać.

^feraz naprawdę byłam pod wrażeniem. Randy miał na tura^ną odporność na hipnotyczną moc wampira, nawet taki^g0 jap Bones.

Oczywiście, tego się nie spodziewałem. Zaczęliśmy ..i/mawiać i w końcu się zaprzyjaźniliśmy. Tydzień temu, i.. . tym jak zgodziłem się być drużbą na jego ślubie, spot-i .1 się ze mną w barze cały przesiąknięty twoim zapachem. I. |M> dnia pomagałaś mu przenosić meble.

I'uczułam ulgę i jednocześnie ból, że spotkanie z Bone->iii było dziełem przypadku.

Więc to tylko zbieg okoliczności? Doszedłeś już do i« l>ic po tym, co kiedyś się stało?

Itones wbił we mnie wzrok.

Chciałabyś wiedzieć, co? Chyba jednak ci nie po-x in. Możesz się nad tym zastanawiać, tak jak ja, kiedy .Ustałem twój uroczy liścik. Ale coś ci jednak powiem: I między nami niedokończone sprawy. I jest cholernie l •• wne, że je dokończymy, nieważne, jak bardzo chciała-l.yś tego uniknąć.

() cholera! Zostawiłam mu list, bo wiedziałam, że nie lu;ilę w stanie pożegnać się z nim twarzą w twarz. Teraz, /tery lata później, wciąż nie byłam pewna, czy mam wy-i.irczająco dużo siły.

Cather... eee, Cristinę! Jesteś tam?

Matka głośno zapukała do drzwi, a ja odetchnęłam ulgą. Już dawno tak się nie ucieszyłam z jej obecności. Wargi Bonesa drgnęły.

Chyba przywitam się z twoją mamą, Kitten. Tak dłu-,«»się nie widzieliśmy.

Nawet nie...

(iroźba zamarła mi na ustach, kiedy Bones otworzył ili/wi.

99


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
RZYM 106 CZWARTY Głośny łomot do drzwi wyrwał mnie ze snu. Była dopiero j dziewiąta rano. Nikt nie
RZYM 101 Cholera. Już jej nienawidziłam, a jeszcze się nie spotlu łyśmy. Prawdziwy kanał. -  &
RZYM 106 Że własnym żydem zapłacisz za zgwałcenie mojej matki Słyszałeś, co zaproponował mi łan? Ci
RZYM 106 Matka lekceważącym wzrokiem zlustrowała go od st t>
RZYM 106 Noaha, z którym miałam iść na kolację, i wyszłam. Kolej ny zepsuty wieczór. Nie miałam poj
RZYM 106 —    Odszedł? Bones wiedział, o co pytam. —    Tak sądzę. Ud

więcej podobnych podstron