A II M I A KONNA
— Nic — odpowiedziałem i dałem koniowi ostrogę.
Dołguszow rozłożył na ziemi sine dłonie i przyjrzał się
im z niedowierzaniem.
— Uciekasz? - wybełkotał osuwając się na ziemię. — Uciekasz, gadzie...
Poły na mnie uderzyły. Karabiny maszynowe terkotały coraz szybciej, z histerycznym uporem. W nimbie zachodu kłusował w naszą stronę Afońka Bida.
— Po trochu wiejemy - zawołał wesoło. - - Co tu za jarmark u was?
Pokazałem mu Dołguszowa i odjechałem.
Rozmawiali ze sobą krótko — nie słyszałem słów. Doł-guszow podał plutonowemu swoją legitymację. Afońka schował ją za cholewę i wystrzelił Dołguszowowi w usta.
— A fonia powiedziałem z żałosnym uśmiechem i podjechałem do Kozaka — a ja nie mogłem.
[iidż - - odpowiedział mi blednąc — zamorduję!
Litujecie się wy nad nami, okularniki, jak kol nad myszą... — 1 podniósł kurek.
Odjechałem -stępa, nie odwracając się, czując grzbietem chłód i śmierć.
Hej! —krzyknął z tyłu (niszczuk - nie wydnrniaj się! — i chwycił Afońkę za rękę.
— Ty lokajskie nasienie! - krzyknął Afońka. On od mojej ręki nie ujdzie...
Griszczuk dopędził mnie na zakręcie. Afońlci nic było. Pojechał w inną stronę.
— No i widzisz, Griszczuk - — powiedziałem — straciłem Afońkę, najlepszego mojego przyjaciela...
Griszczuk wyjął spod kozła pomarszczone jabłko.
— Jedz — powiedział mi — bierz i jedz...
Tłum. Jerzy Pomianowshi
„Kochany towarzyszu rodak-lorze! Chcą; wam opisać odnośnie nicuświadomicnia kobiet, które szkodę nam wyrządzają. Spodziewam się, żeście, objeżdżając I ronty domowe, któreście na uwadze mieli, nie ominęli przeklętej stacji Fastów, co się znajduje za trzydziestoma górami, w pewnej krainie, na nieznanej równinie, gdzie ja, rozumie się, byłem, piwo-samogon pileni, wąsy zamoczyłem, do gęby nie trafiło. O lej wyżej w y łuszczonej stacji wiele tego i owego można by napisać, ale, jak to się u nas zwyczajnie mówi: pańskiego łajna nie uradzi przenieść. Dlatego napiszę wam tylko odnośnie lego, na co moje oczy własnoręcznie patrzyły.
Nocka była c.iclia, dobra, będzie dni temu siedem, kiedy to zasłużony pociąg Konarmii, pełen wojaków, tam się* zatrzymał. Wszyscyśmy się palili, żeby przysłużyć się sprawie, i braliśmy kierunek na Berdyczów. Ab* widzimy, że pociąg nasz się nie rucha, Ilawryłko w parowozie nie kręci, skąd ci to zatrzymanie? I faktycznie, zatrzymanie dla sprawy wyszło ogromne z tej przyczyny, że szmuglcrze, te podle wrogi nasze, między którymi była także niezliczona mnogość rodzaju żeńskiego, w trybie nachalnym poczynali sobie z władzą kolejową. Nie się nic bojąc, uczepiali się poręczy, kłusa latali po dachach, kołowali, bruździli, a w rękach u każdego figurowała wiadoma sól, do pięciu pudów w worku. Ale niedługie było panowanie szmuglerskiego kapitału. Inicjatywa wojaków, co powy-łazili z wagonów, pozwoliła sponiewieranej władzy kolejarskiej odetchnąć piersią; na placu został tylko sam