Wszystko, na czym mogłeś się oprzeć, rozpada się.
Ogarnia cię noc i nie masz na to wpływu. Rozpada się twoja wiara, twoje sukcesy, twoje związki. Wszystko. Jakaś siła dotknęła cię i otworzyła twoje serce. Tracisz grunt pod nogami, przez twoje ciało wędrują dziwne odczucia. Jesteś zagubiony w bólu i przepełniającym cię lęku. Nie pocieszę cię. To może trwać długo. To ciemna noc. Ciemna noc duszy to czas, który należy przetrwać. W spokoju. To mija. Spowoduje ona głębokie oczyszczenie. Potem zyskasz jasność, wielką jasność.
I nie chodzi o to. że w tym czasie leżysz w łóżku zamroczony wódką i szlochasz, pogrążając się w rozpaczy. Czasem tak rzeczywiście może być, ale najczęściej jest tak, że w tym czasie chodzisz do pracy, rozmawiasz z ludźmi, nawet śmiejesz się. Ale twoja dusza jest w głębokiej ciemności i kiedy wracasz do domu, patrzysz w lustro i widzisz tę ciemność schowaną w oczach. Ludzie czują, że coś się z tobą dzieje, ale nie dosięgną cię tam, gdzie jesteś. Może tam nigdy nie byli i nie dotrą.
Rozpacz, która nas ogarnia i której się poddamy, może być początkiem nowego. Jest nieunikniona, jeśli chcemy żyć naprawdę. To często od niej zaczyna się życie. Rozpacz jest kryzysem, jest przełomem, jest znakiem, że nie godzimy się na to, by było tak dalej, jak dotąd; że nie jesteśmy martwi. Ciemna noc po pewnym czasie robi się jasna. Wtedy okazuje się, iż uczucie pustki, które towarzyszy tej ciemności, jest tym samym, co uczucie pełni. Pustka zmienia się w pełnię -jak pusty pokój, z którego wyniesiono meble, staje się pełny swej istoty - jest, po prostu, pokojem.
Ciemna noc wymaga konfrontacji z tym, co w nas najciemniejsze, najgorsze, spychane na samo dno. W tarocie ciemną noc duszy pokazuje karta Diabła. Karta, na którą niektórzy ludzie boją się nawet patrzeć. Bo wszystko, co przypomina diabła - cień, ciemność i mrok, należy omijać wielkim łukiem. Zaprzeczamy czerni, gloryfikując biel. Zapominamy, że Lucyfer znaczy „niosący światło”. Jak demon może nieść jasność? Oczyszczamy się więc do pełnej bieli. Ale cóż, w pewnych życiowych sytuacjach nie pomaga nawet desperacka medytacja światła.
Wielu z nas, „duchowo rozwiniętych”, zakłada z góry, że wszyscy ludzie są dobrzy (i tylko dobrzy) i dlatego wszystkich należy tylko kochać, nic nie wymagać. Taka „miłość do bliźnich” jest absolutnym świadectwem naszej wyższości nad innymi. Anna ma 54 lata, mieszka z byłym mężem, zamieszanym w aferę sądową, którego utrzymuje, oraz trzydziestoletnim synem, którego także utrzymuje. Poza tym pożycza pieniądze znajomym, a oni ich nie oddają. A że ma dużo, daje dużo. Jest „dobra”. I nie wie, dlaczego właśnie ogarnia ją niemoc i żal. Bo myślała, że któregoś dnia to ona coś dostanie. A tu wszyscy chcą coraz więcej, nic się nie zmienia, tylko nasila. Ale ona nawet nie umiałaby brać, gdyby dawali. Mówi, że „dawanie jest przyjemne”. Jest dobra i jasna, jak anioł. Jest „lepsza”. Nie dziwię się, że gdy pyta o rozwiązanie, wyciąga kartę Diabła.
— Proszę zobaczyć i uznać w sobie też ciemne strony, swój gniew i ból. Jak bardzo jest pani wściekła i zła na syna, że zmienił się w pasożyta? Co pani czuje do byłego męża, który zabiera pani kartę do bankomatu, a pieniądze wydaje na inną kobietę? — pytam.
— Żal mi ich — mówi z tępą słodyczą, za którą przeczuwam ból i stłumioną agresję, właśnie to, co teraz powoduje, że zaczyna chorować.
Poczuj złość i gniew. Przyznaj się do tych emocji. Ludzie, którzy latami tłumią wściekłość i gniew, są najbardziej niebezpieczni, także dla siebie. Któregoś dnia mogą kogoś zamordować lub wpaść w głęboką depresję (depresja to skierowanie agresji do wewnątrz). Nie gódź się na to, co cię znieważa, na to, że ktoś cię wykorzystuje. Protestuj, gdy cię krzywdzą. Walcz o swoje prawa. To jest właśnie miłość. Miłość do siebie, od której zaczyna się miłość do innych. Jak ktoś, kto nie kocha i upadla siebie, może kochać innych? Kochanie siebie to nie chory egotyzm, lecz zdrowy egoizm. Wyrażanie swoich uczuć jest zdrowym egoizmem. Mówisz: Nie podoba mi się to i to. Gdy przypływa gniew, idź rąbać drewno albo wyszoruj podłogi, ale nie udawaj, że jesteś miła i słodka.
Jeśli istnieje dobro, istnieje też zło. Także w nas samych. Już samo założenie „dobra” implikuje „zło”. Jednak wygodnie jest udawać, że wszystko jest dobre i jasne, a my tylko myślimy o pięknych sprawach. Pozorną korzyścią jest uporządkowany, zdrowy świat i o wiele mniej konfliktów. Niekorzyść polega na tym, że człowiek, który w to uwierzył, pozostanie na poziomie rozwoju małego dziecka, będzie wszystkim schodził z drogi i nie zawalczy o swoje prawa. Być dzieckiem jest przyjemnie, wystarczy być tylko odpowiednio posłusznym. Jednakże dorosły człowiek zachowujący się infantylnie, bardzo szybko staje się śmieszny i z czasem jego problemy będą się nasilać.
W istocie życia nie ma ani dobra, ani zła, i nie ja to wymyśliłam, chętnych odsyłam do lektury chociażby Białej Księgi Ramthy (jednak „białej”). Z pewnością jest jednak ciemna noc duszy, która też nie jest ani dobra, ani zła. Ona po prostu się przydarza. Jest straszna i obezwładniająca, ale w konsekwencji uzdrawia. Kto ją przejdzie, inaczej patrzy na świat i na tak zwaną duchowość. Idzie dalej. To Hellinger pisze: „Ciemna noc duszy nie tylko zmusza nas do rezygnacji z dotychczasowych wyobrażeń o porządkach, o wiedzy,
0 sukcesie i o porażce. Zmusza także do czekania, aż wyłoni się z niej ruch, który pozwoli nam po omacku iść do przodu i w środku ciemności pokaże nam blask tego, co istotne
1 co działa poza tym, co zostało pomyślane. Kto wchodzi w tę noc i musi w nią wejść, ten czuje się wydany na pastwę wyższych mocy i trzymany przez nie w szachu. Kto jednak przetrzyma tę noc, doświadczy prowadzenia, a także unoszenia i niesienia. Działanie, które pochodzi z tego doświadczenia, ma siłę”.
I tego doświadczenia SIŁY życzę moim Klientom, którzy myślą, że są „źli”, bo nie odnaleźli Boga, chociaż całe życie go szukali i starali się być „dobrzy”. Drogi siedemdziesię-cioczteroletni Panie Ryszardzie z Milanówka, Pan nie jest „zły”. Pan jest prawdziwym człowiekiem - jest Pan i „dobry” i „zły”, Pana życie jest pełnią Człowieczeństwa. ■
Ameia
Ameia jest magistrem nauk humanistycznych, absolwentką Studium Psychoterapii Krótkoterminowej, II stopnia Reiki, Silvy, NLP. Specjalizuje się w tarocie i doradztwie życiowym. Przyjmuje w Krakowie, tel. 504-097217. Udziela też konsultacji przez telefon.
Do telefonicznych sesji tarota (wg taryfy lokalnej Państwa operatorów na telefon stacjonarny lub komórkowy) przydatny jest numer konta: Multimedia Natura, 14 1030 0019 0109 8530 0007 6404, tytuł wpłaty: Ameia. Strona internetowa: www.ameia.pl