Wygląda na to, iż jacyś potężni ludzie zadecydowali, że kapitalizm działa najlepiej w warunkach nierówności
i niesprawiedliwości.
— '
Jednym z narzędzi, które karty ID przejęły z kart lojal-nościowych, jest RFID (radio-frequency ID - radiowy chip identyfikacyjny). Znajduje się on w chińskich kartach ID i jest umieszczany we wszystkich nowych „inteligentnych” kartach ID.
RFID jest systemem śledzenia opracowanym pierwotnie do śledzenia towarów w łańcuchu dostawczym i w magazynach. Te malutkie chipy pozwalają na odczytanie numeru seryjnego i innych danych z odległości kilku stóp. Kiedy zaopatrzony w RFID przedmiot przemieszcza się obok czytnika, ten odczytuje jego numer. Jeśli czytniki RFID-ów są podłączone do sieci, można odtworzyć przemieszczanie się obiektu (lub osoby) poprzez zestawienie miejsc i czasów odczytów danego RFID-u.
RFID umieszczony w kartach lojalnościowych pozwala odczytywać nazwisko i resztę danych osobowych posiadacza karty z odległości kilku stóp bez jego wiedzy. Stosując RFID-y, sklepy mogą odczytać bez naszej wiedzy z naszej karty lojalno-ściowej, kim jesteśmy, natychmiast po przekroczeniu ich progu. Teraz daje się nam rządowe „karty lojalnościowe”, które będą nas identyfikowały przy pomocy RFID-ów.
Sklepy zdały sobie sprawę, że umieszczając czytniki w różnych miejscach mogą wykorzystywać RFID-y do śledzenia ruchów klienta, aby sprawdzić nie tylko, jakie produkty kupił, ale i jakie oglądał.
Sklepy bardzo szybko zorientowały się również, że RFID-y umieszczane w takich artykułach, jak ubrania, mogą być wykorzystywane do śledzenia ludzi, którzy je kupili. W odróżnieniu od kodu kreskowego RFID identyfikuje każdy artykuł z osobna przy pomocy unikalnego numeru różnicującego identyczne produkty.
Ogromne bazy danych sieci sklepowych pozwalają im rejestrować, jakie artykuły kupują klienci, przypisując nazwiska do numerów RFID. Ta dodatkowa informacja pomaga „profilować” klientów - zaczęto na przykład uzyskiwać dane mówiące o tym, kto stoi obok nich i czy klient robi zakupy sam, z mężem, żoną lub z kimś zupełnie innym.
Wkrótce sklepy będą mogły w bardzo podobny sposób odczytywać numery RFID umieszczone w naszych kartach ID (dowodach osobistych), zaś rządy w celu weryfikacji tych danych będą sprzedawały potwierdzenia naszego numeru ID wraz z naszym nazwiskiem i adresem. Sklepy wydają dużo pieniędzy na pozyskanie danych, stąd znajomość nazwisk i adresów klientów z całą pewnością ma wartość. Klienci nie będą już mogli ukrywać swojej tożsamości ani podawać fałszywych nazwisk, wyrabiając kart lojalnościowe.
Niektóre korporacje już stosują psychometryczne profilowanie swoich pracowników i potencjalnych kandydatów, aby pozyskać siłę roboczą o „właściwym profilu” i „właściwym” nastawieniu. Proszę sobie wyobrazić, jak bardzo może to ułatwić profilowanie całego życia jednostki.
Czy umożliwiające wszechogarniające śledzenie i profilowanie systemy ID zapowiadają korporacyjną kulturę konformizmu z redukcją tych, którzy nie pasują do wymaganego profilu?
Coraz częściej można natknąć się na pracodawców dyskryminujących pracowników ze względu na ich polityczną lub związkową przynależność. Biuro Komisarza ds. Informacji Wielkiej Brytanii ustaliło, że wiele bardzo dużych firm zaczęło stosować taką nielegalną dyskryminację.
Co by było, gdyby pracodawcy wykorzystywali dane pochodzące z systemów identyfikacji (ID) i sieci społecznych do profilowania personelu, do szukania przyjaciół, współpracowników i sprzymierzeńców? Jakie byłyby dla społeczeństwa i kultury politycznej konsekwencje możliwości identyfikacji i dyskryminacji politycznych i związkowych aktywistów przez korporacyjnych pracodawców, którzy utrudnialiby im otrzymanie jakiejkolwiek pracy? Czy byłoby to zgodne z demokracją?
Emerytowany profesor Sheldon S. Wolin, polityczny filozof z Uniwersytetu Princeton w USA, ostrzega przed „odwróconym totalitaryzmem”, który „polega na przejęciu całej władzy bez okazywania, że się ją posiada, bez zakładania obozów koncentracyjnych bądź wymuszania ideologicznej jednolitości lub tłumienia siłą elementów dysydenckich, dopóki są bezskuteczne”. Taka potęga, jak to ma miejsce w USA, pokazuje, „jak można poradzić sobie z demokracją bez ujawniania, że jest tłumiona”. (Chellis Glendin-ning, „Każdy krok, jaki robisz”, Co-unterPunch.com, 19 czerwca 2008).
Proszę sobie wyobrazić, że państwowa siła inwigilacji zostaje skierowana na kontrolowanie politycznych dysydentów, szczególnie w środowisku powstałym wskutek fuzji sił korporacji i państwa. Proszę sobie wyobrazić dysydentów wyrzucanych z pracy lub pozbawianych możliwości awansu.
Proszę sobie wyobrazić, jak mogłyby być wykorzystywane do wywierania nacisku na przeciwników polityki rządu szczegółowe teczki zawierające informacje o ich psychologicznych słabościach i podatności wygenerowane w procesie profilowania oraz zapisy wszelkich dawnych ich grzechów.
Chiny stały się laboratorium, zarówno kapitalizmu, jak i rozwoju nowych technologii służących śledzeniu obywateli i „bezpieczeństwu kraju”. Szczegółowo omawia to Naomi Klein w swojej książce The Shock Doctńne {Doktryna szo-ku) oraz w takich artykułach, jak „China’s All-Seeing Eye” („Wszystkowidzące oko Chin”) i „The Olympics: Unveiling Police State 2.0” („Olimpiada - odsłona państwa policyjnego 2.0”) (patrz www.naomiklein.org).
Wygląda na to, iż jacyś potężni ludzie zadecydowali, że kapitalizm działa najlepiej w warunkach nierówności i niesprawiedliwości. Produktem ubocznym tej niestabilności jest gorycz i niezadowolenie wynikające z przywłaszczenia ziemi i bogactw naturalnych oraz rugowania chłopów z ziemi, którzy stają się wyzyskiwaną siłą roboczą żyjącą w niegodnych miana ludzkich siedlisk slumsach.
To rzecz o tym, jak bogaci stają się jeszcze bogatsi, rabując zwykłych ludzi i wykorzystując do tego siłę państwa. Właśnie to jest przyczyną częstych rozruchów, „zaburzeń” i napięć społecznych w obecnych Chinach. Zachód nie doświadcza takich kłopotów, tym niemniej próbuje zagwarantować stabilność Chin i utrzymać pod kontrolą wszelkie problemy, zapewniając temu krajowi dostęp do najnowszych technik śledze-
NEXUS • 23
STYCZEŃ-LUTY 2010