KAIR
zamknięciu się wznoszące; na ten przepyszny widok, co stąd odkrywa nam cały Kair z swemi licznemi minaretami i znijdźmy do studni Józefa. Ale nie do studni wydrążonej przez Józefa syna Jakóba, jak niektórzy mylnie twierdzą; lecz Józefa (Jossef) Saladyna, któren obdarował tern arcydziełem Kair, jak i wielu innemi.
Góra skalista wyświdrowana przez środek do samego spodu. Wewnątrz tego wydrążenia, pomiędzy naturalnemi ścianami a ocembrowaniem z ciosowego kamienia istnieją kręcące się wkoło schody, któremi można wygodnie schodzić aż do połowy. Tam potężne bawoły obracają ciągle wielkie koło, windujące wodę z niższej jeszcze kondygnacji, o tyle głębokiej co i pierwsza, która ma sto kilkadziesiąt stóp. W ścianach lśniących się, jak wewnątrz piramid, gdzieniegdzie lochy w granicie nawpół pozatykane. Powiadają Araby, że te lochy dochodzą aż do morza Czerwonego; a wiele nadzwyczajnych o nich powieści, jak i o tych także, co niemi się puścili i już ich więcej potem nie widziano!
Choć wszystko to ciekawe wyjdźmy stąd jednak, bo niepodobna siedzieć w ciemnym dole, kiedy słońce tak piękne na niebie, a Kair tak powabny!
Wsiadajmy na koń i o pół godziny drogi za miastem idźmy zwiedzić groby kalifów.
Piękne pomniki!... Otóż grób wściekłego Hakema, i dobrego AdhedaL. Jak do siebie podobne!... A jak różne jednak były ich postępki!
A to co znowu? Czyjeż to świeże i bialutkie
85