Dyrektywa Bolkesteina
To dyrektywa unijna dotycząca swobody przepływu usług. Została przedstawiona w styczniu 2004 roku. Pojawiła się jako propozycja, została poddana pod głosowanie, część krajów uznała ją jako zbyt dalece idącą. Pojawiły się spory dotyczące zbyt dalekiej ingerencji krajów do regulacji między pracodawcami a pracownikami firm zagranicznych funkcjonujących w tych krajach, np. firma łotewska w Szwecji, w której związki zawodowe doprowadziły do bankructwa firmę budowlaną z Łotwy, gdyż poruszyły wszystkie sądy, urzędy itp.. napuściły na tę firmę, że ta firma nie wypełnia liberalnie wszystkich reguł obowiązujących na szwedzkim rynku jeśli chodzi o przepisy prawne, w tym układy zbiorowe między pracownikami a pracodawcami. Czyli jeżeli Łotysze ze swoją firmą przyjeżdżają do Szwecji, szefostwo tej firmy powinno ze swoimi pracownikami, na terenie Szwecji jeszcze raz negocjować układy zbiorowe między pracownikami a pracodawcami, mimo że szefostwo jest z Łotwy i pracownicy są z Łotwy, ale są na terenie Szwecji, więc co do warunków pracy powinni się na terenie Szwecji umawiać od nowa. Sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości, gdyż jest to spór o to jak daleko może sięgać ingerencja innego państwa gdzie firma z państwa członkowskiego wykonuje pracę. Wynikałoby z tego, że najbezpieczniej by było, zarejestrować w celu wykonania robót poza granicami swojego kraju w innym kraju Unii Europejskiej firmę od nowa, bo wtedy ma się pewność, że wszystkie formalności zostały spełnione.
Ta dyrektywa miała wykorzystać pewien mechanizm, który zaistniał chociażby w Irlandii i w Wielkiej Brytanii. W krótkim czasie do tych krajów napłynęły setki tysięcy pracowników z Nowej Dziesiątki (do Wielkiej Brytanii około 200 tysięcy Polaków jako pracowników) i akurat Wielka Brytania i Irlandia zanotowały wzrost gospodarczy i spadek bezrobocia ( więc przybyło konkurentów o miejsca pracy, a nastąpił wzrost gospodarczy i bezrobocie zmalało). Z tymi danymi przeciwnicy Dyrektywy Bolkesteina w ogóle nie próbują dyskutować, ignorują ten fakt, natomiast ( w celu przypomnienia) Unia Europejska próbowała gonić Stany Zjednoczone tzw. strategią lizbońską (bolońską -najpierw powiedział, że bolońska, a potem wspomniał, że się przejęzyczył i że chodzi o lizbońską) gdzie zakładano, między innymi, jako najważniejsze elementy liberalizację gospodarek w szerokim znaczeniu (nie chodzi tylko o przepływ usług, ale wszelkie elementy, które mogą zwiększyć wydajność, wzajemną konkurencyjność), tak żeby niestety częściowo kosztem bezpieczeństwa socjalnego, ale można było zwiększyć szeroko rozumianą konkurencyjność wobec Stanów Zjednoczonych czy Japonii.
Natomiast w Parlamencie Europejskim dwie największe siły to są chadecy i socjaliści (nie ma tu układu krajami, tylko są międzykrajowe opcje polityczne). Największe ataki na dyrektywę poszły z lewej strony. Zachowanie się Parlamentu Europejskiego odzwierciedliło jedynie sytuację w najważniejszych krajach, takich jak Niemcy, Francja, gdzie zablokowanie konkurencji z nowych dziesięciu krajów stało się jakby priorytetem w działaniach nie tylko związków zawodowych i ugrupowań lewicowych i nawet chadeckich. Nawet same władze wparły ten ruch.
Po Dyrektywie Bolkesteina spodziewano się znaczących zmian (tempo wzrostu gospodarczego Unii o 0,6 punktu procentowego rocznie miałoby się zwiększyć, PKB wartościowo rocznie o 37 mld euro miałoby być większe, a przede wszystkim spodziewano się, że ten sam mechanizm, który zadziałał w Wielkiej Brytanii i Irlandii da łącznie 600 tysięcy legalnych nowych miejsc pracy w UE, nie mówiąc o efekcie konkurencyjności czyli o spadku cen usług; szacunkowo rynek usług unijnych da łącznie 6 mln euro i jest w nim olbrzymia przestrzeń na zwiększoną aktywność.
Np. we Francji ceny w handlu mogłyby spaść o 5%, gdyby Dyrektywa Bolkesteina w pierwotnej wersji przeszła, z tym że jest pytanie na jakiej zasadzie by się to odbyło? - na pewno w dużej mierze na zasadzie spadku prowizji firm, które działają obecnie np. we Francji, czyli podzielić by się trzeba było zyskiem z konkurencją na rentowność firm miejscowych, albo by musiała spaść rentowność albo firmy musiały by szukać redukcji kosztów, żeby generować dotychczasowe zyski mimo zwiększonej konkurencyjności i spadku cen dla finalnego nabywcy to jedyne co żeby można było utrzymać „swoją” marżę to trzeba by było zmniejszyć koszty.
Presja wywierana na zmiany w pierwotnej wersji Dyrektywy wiązała się ze sprawami w co uderzyłoby redukowanie kosztów? Otóż uderzyłoby w sferę socjalną( tu miejsce na aktywność związków zawodowych).
Na czym polegał szkopuł Dyrektywy Bolkesteina? Ona zawierała trzy istotne propozycje zmian. W tych zmianach jedna rzecz najmocniej uderzyła w dotychczasowy układ, była to zasada kraju pochodzenia. Pierwotnie ta zasada to był trzon Dyrektywy Bolkesteina. Zasada kraju pochodzenia miała oznaczać, że w sferze regulacji prawa pracy firma świadcząca usługi w innym kraju Unii Europejskiej, w trakcie tego świadczenia pracownicy podlegają przepisom kraju pochodzenia, a nie kraju świadczenia usług. Czyli jeżeli polska firma budowlana robi coś we Francji to składki na ZUS są płacone według zasad polskich, a nie według francuskich, czyli kwestie szeroko pojętego kodeksu pracy, reguł bezpieczeństwa i higieny pracy, składki na ubezpieczenia społeczne.
Pewną słabością Dyrektywy Bolkesteina w pierwotnej wersji było to (Dyrektywa ta została wstępnie przegłosowana, natomiast do 2007 roku mają się nad nią odbyć jeszcze kolejne głosowania, Parlament ma nad nią debatować, czyli formułowanie liberalizacji przepływu usług w UE nie zostało zakończone, procedura nie jest jeszcze zakończona; na razie Parlament Europejski zmienił propozycję Komisji Europejskiej, ale kształtowanie rozwiązań się jeszcze nie zakończyło), że przy liberalizacji przepływu usług kładziono nacisk na transgraniczny charakter przepływu usług tzn. zakładano, że to nie będzie chodziło o przypadki typu np. Łotysze w Portugalii działający czy Węgrzy w Finlandii, tylko transgraniczne w sensie przygraniczne (mimo że ten zwrot przygraniczne nie został użyty). W niektórych komentarzach można to zauważyć, że to by było być może co innego gdyby w ramach działań przygranicznych i krótkookresowych pozwalano na stosowanie prawa kraju pochodzenia, a gdyby to przekraczało zakres przygraniczny to wtedy już kraju faktycznej działalności. Dokładniej o stosowanych regułach decyduje kraj rejestracji świadczeniodawcy usług, czyli może być tak, że firma jest zarejestrowana w kraju A, fizycznie, faktycznie funkcjonuje w kraju B, a świadczy usługi w kraju C.
W tej Dyrektywie zawarto również inne działania, które miałyby ułatwić przepływ usług, tzn. eliminacja różnic, ograniczeń w traktowaniu przedsiębiorstw z poza kraju przez różne kraje członkowskie, czyli dyskryminowanie wybranych krajów, generalnie ułatwienie procesu rejestracji przedsiębiorstw- to się nazywa zasadą jednego punktu kontaktu. Regulacje unijne wywierają presję na władzę, by dla swoich krajowych podmiotów organizowały jeden punkt kontaktu, czyli jak ktoś chce rozwinąć przedsiębiorczość, podjąć działania biznesowe, żeby nie musiał chodzić po kilku urzędach, tylko żeby w jednym punkcie mógł zarejestrować firmę i poprzez ten jeden punkt dokonać różnych formalności. Podobnie jeżeli przedsiębiorca zagraniczny z kraju członkowskiego Unii w innym kraju unijnym chce rozpocząć działalność, żeby nie musiał uczyć się najpierw, z którymi urzędami powinien mieć do czynienia, tylko że w jednym punkcie załatwiane są wszystkie sprawy, a to ten punkt zajmuje się dystrybucją formularzy, dokumentów do właściwych instytucji. Jedne z nich zajmują się ubezpieczeniami społecznymi, inne bezpieczeństwem higieną pracy itd., ale jest jeden punkt kontaktowy. Biznesmena nie interesują te wszystkie instytucje bo on się kontaktuje z jedną upoważnioną, która zajmuję się dystrybucją dokumentacji po właściwych urzędach. Jest to bardzo dobry pomysł, ale ta Dyrektywa nie jest jeszcze prawem powszechnie obowiązującym.
W ramach tej Dyrektywy miano ułatwić delegowanie na czas określony pracowników firm usługowych, które są zlokalizowane w kraju siedzibie firmy, jeśli jadą do innych krajów członkowskich, ale tylko częściowo zważywszy, że odpadło zagadnienie reguły kraju pochodzenia. Pojawiło się uzupełniające postanowienie, które przedtem miało odgrywać inną rolę, a teraz próbuje się je inaczej zinterpretować w tym kontekście, czyli postanowienie o pomocy wzajemnej państw członkowskich Unii dla zapewnienia skutecznej i efektywnej realizacji Dyrektywy. Natomiast są pewne sformułowania, które przydałyby się w tym miejscu, dotyczą one mechanizmu współdziałania, żeby jak najlepiej ta Dyrektywa była rozwijająca współpracę konkurencyjną, czyli wzajemną ocenę i monitowanie przez państwa siebie nawzajem o niedociągnięciach we wdrażaniu Dyrektywy. Miałoby to polegać na tym, że jeśli np. Polska firma chce działać we Francji, napotkała na bariery, informuje o tym władze polskie, a te zbierają tego typu przypadki i przekazują informacje o nich władzom francuskim, żeby te poprawiły swój system, tak żeby polscy przedsiębiorcy nie napotykali już więcej na takie bariery. Natomiast ten element uległ zatraceniu w całym przedsięwzięciu. Jest zmiana, którą uchwalono 16 lutego 2006. Przegłosowano zmiany ( 394 głosów za zmianą rujnującą istotę, podcinającą sedno Dyrektywy, 215 przeciw, 33 wstrzymujące). W tym głosowaniu polscy Europarlamentarzyści (stanęli na wysokości zadania) głosowali przeciwko zmianom ograniczającym liberalizację, chcieli, aby zostawić tekst oryginalny Bolkesteina. Politycy mieli wsparcie z kilku krajów takich jak Litwa, Łotwa, Estonia, Słowacja, Czechy i Węgry (Europarlamentarzyści z tych krajów głosowali tak samo jak polscy Europarlamentarzyści). Natomiast nasi związkowcy ( ludzie z OPZZ, z Solidarności) demonstrowali przeciwko Dyrektywie Bolkesteina, ponieważ uznano, że najważniejszy jest antysocjalny wymiar tej Dyrektywy, ponieważ to powoduje, że polski pracodawca będzie mógł polskim pracownikom pracującym np. we Francji, w Niemczech płacić tak jak płaci w Polsce, a to jest niesprawiedliwie, bo jak już ich bierze do np. Francji to powinien im płacić po francusku. Tak więc, jeżeli on biorąc polskich pracowników do Francji będzie miał im płacić francuskie pensje, francuskie ubezpieczenia społeczne, płacić francuskie podatki to on tam nie pojedzie w ogóle. Ale dla związkowców ważniejsza jest idea, czyli związkowcy wolą zaczekać aż nam się dobrobyt zrówna z francuskim, to wtedy będą polscy przedsiębiorcy brali polskich pracowników do Francji na roboty według francuskich zasad i wszystko będzie ok. Natomiast cała idea miała polegać na tym, że właśnie polscy tańsi pracownicy będą zadowoleni, że pracę mają, że zarobek mają, a na pewno i tak zarobią więcej.
Jak popatrzeć na układ w Parlamencie Europejskim to bez głosów chadecji nie dałoby się zablokować Dyrektywy Bolkesteina.
Nadal specjalne egzaminy w Niemczech obcokrajowcy będą musieli zdać, w którymś ze wskazanych 41 zawodów rzemieślniczych, w Austrii z ponad 80, czyli nadal są bardzo liczne wyłączenia. Poza tym w tej nowej wersji Dyrektywy ( po poprawkach) jest podział na sektory wyłączone z działania Dyrektywy i dziedziny podlegające przepisom Dyrektywy.
Sektory wyłączone z działania Dyrektywy w ogóle to:
Świadczenie usług prywatnych w zakresie ochrony zdrowia
Rodzaje działalności usługowej o charakterze specyficznym dla swojej branży, czyli usługi finansowe, łączność elektroniczna i sieci z nią związane, transport, usługi prawnicze, ochrona zdrowia, usługi audiowizualne, hazard, loterie, zawody i działalności związane ze sfera prawa publicznego (np. notariat, usługi związane z poborem podatków)
Usługi ze sfery interesu ekonomicznego
Dziedziny, które podlegają przepisom Dyrektywy:
Usługi ogólnego zainteresowani publicznego, np.: usługi pocztowe, dostawa wody, energii elektrycznej, usługi zagospodarowania odpadów, usługi biznesowe, usługi wspomagające zarządzanie (czyli utrzymanie biur i bezpieczeństwa), reklama, nabór pracowników, usługi świadczone zarówno na rzecz biznesu i konsumenta ( w tym usługi w zakresie obrotu nieruchomościami, czyli np. agencje pośrednictwa), usługi budowlane ( w tym architektów), dystrybucja, organizacja targów handlowych, wynajem samochodów, agencje turystyczne, usługi konsumenckie w zakresie turystyki i zagospodarowania wolnego czasu, ośrodki sportowe i parki rozrywki.
Czyli podlegające przepisom Dyrektywy tzn., że w ich zakresie jakaś tam szczątkowa liberalizacja dzięki Dyrektywie następuje.
Wyłączone z działanie Dyrektywy tzn, że tam mają bardzo dużo do powiedzenia rządy poszczególnych krajów, na temat jak dany typ usług ma być rozwiązany, jeśli z krajów trzecich chcą usługodawcy się pojawić.
W tej wersji przyjętej przez Parlament Dyrektywa umożliwia krajowi importującemu usługi zastosowanie przepisów narodowych ograniczających świadczenie usług ze względu na interes publiczny czy politykę państwa, bezpieczeństwo, ochronę środowiska, ochronę zdrowia, ochronę konsumenta i odbiorcy usług, jak również reguł dotyczących warunków zatrudnienia, także tych zawartych w umowach zbiorowych.
Czyli ta Dyrektywa stała się bardziej manifestem politycznym, niż rzeczywistym rozwiązaniem otwierającym liberalizację przepływu usług. Po prostu swobodę przemieszczania się pracowników również usunięto, tzn. ta Dyrektywa miała powtarzać, ale w sposób uszczegółowiony to co jest zawarte w odrębnej dyrektywie dotyczącej swobody przemieszczania się pracowników delegowanych w ramach świadczenia usług transgranicznych. Powołano się na to, że istnieje odrębna dyrektywa, więc w tej nie warto tego zawierać. Ale odrębna dyrektywa nakłada bardzo wiele ograniczeń, restrykcji na przemieszczanie się pracowników delegowanych i po to Dyrektywa w wersji Bolkesteina miała zawierać tę kwestię, ponieważ miała ją zawierać w sposób o wiele bardziej otwarty, czyli nie zawierający tylu ograniczeń co ta wcześniejsza dyrektywa poświęcona szczegółowo swobodzie przemieszczania się pracowników delegowanych. W tej istniejącej już dyrektywie, szczegółowej zasady zatrudnienia pracowników są wyraźnie powiązane z przepisami miejscowego prawa pracy, ale skoro wyrzucono zasadę kraju pochodzenia to i wyrzucono zapisy gwarantujące swobodę przemieszczania się pracowników delegowanych.
Dumping socjalny
W zasadzie Dyrektywa oryginalna Bolksteina popierała rozwiązanie, które jest z gruntu nieuczciwe, bo chroni metodę dumpingu, bo inny kraj ma niższe koszty wytworzenia usługi, bo ma niższe świadczenia socjalne u siebie i przerzuca ten fakt na koszty świadczenia usług w innym kraju. Natomiast dumping polega na sprzedaży po niższych cenach niż rzeczywiste koszty produkcji. Jeżeli rzeczywiste koszty produkcji w danym kraju, dzięki rzeczywiście niższym świadczeniom socjalnym są jakie są to dlaczego nie można skoro podmiot z tego kraju świadczy usługi, ale klientom z innego kraju, nie można przenieść tego mechanizmu. Bo patrząc z punktu widzenia przedsiębiorcy, jeżeli on się trzyma prawodawstwa swojego kraju rejestracji, to on ma właśnie takie koszty, on tych kosztów nie zaniża, on nie oszukuje przy tych kosztach, tylko on się posługuje kalkulacjA kosztów w oparciu o swoje prawodawstwo gdzie jest zarejestrowany, a nie prawodawstwo kraju, w którym wykonuje te usługi, więc czy sformułowanie dumping w sensie ekonomicznym jest tu uzasadnione? - można mieć wątpliwości.
Były formułowane szacunki dla Polski, ile Polska może stracić na zablokowaniu oryginalnej wersji Dyrektywy Bolkesteina. To jest około 2-3 mld euro rocznie.
Wyszło z tego, że konkurencją dla Unii nie są Stany Zjednoczone czy Chiny, ale nowe państwa członkowskie. Koncepcja Europy wielu prędkości głęboko tkwi w mentalności przywódców Niemiec, Francji zwłaszcza.
Plusem jest, że w okrojonej formie Dyrektywa Bolkesteina przeszła, bo obawiano się nawet głębszego problemu, tzn, kłótnie w samej Komisji Europejskiej zanim przedstawiła Parlamentowi Europejskiemu pod głosowanie, mogły sugerować, że przy powiększeniu UE o 10 państw nastąpiło zablokowanie mechanizmów decyzyjnych. W końcu Komisja zdobyła się na przedstawienie w wersji „ostrej” Dyrektywy Bolksteina. Parlament Europejski sam siebie chwali, że okazał się zdolny do przełamania (przede wszystkim głosami socjalistów i chadeków) impasu w kwestii tego projektu Dyrektywy usługowej, a Rada Ministrów (reprezentacja ministrów z krajów członkowskich) nie była w stanie tego dokonać, nie podejmowała konkretnych rozstrzygnięć. Parlament przegłosował w okrojonej wersji Dyrektywę.
Nie jest to koniec prac nad Dyrektywą, bo do początku 2007 roku jest czas na zakończenie prac nad Dyrektywą, będzie to jeszcze raz przedmiotem obrad Parlamentu, będzie przedstawiana unijnej Radzie Ministrów, tzw, drugie czytanie w Europarlamencie powinno się odbyć. Dokładnie muszą omówić Dyrektywę jeszcze raz.
Podsumowując jeśli chodzi o liberalizację rynku usług to faktycznej liberalizacji nie mamy, skoro decyduje system prawny kraju świadczenia usługi, a nie kraju pochodzenia usługodawcy według zarejestrowania. Pewne rozwiązania techniczne, które przy tej Dyrektywie się pojawiły tzn, jednego punktu kontaktowego czy pomocy wzajemnej skutecznej i efektywnej realizacji Dyrektywy przez poszczególne kraje zostało złagodzone brzmienie, które by nakazywało stosowanie mechanizmu o wzajemnych informacji i nieprawidłowościach we wdrażaniu, ale skoro wymiana pomiędzy krajami będzie przez brak zasady kraju pochodzenia mniejsza, przepływ usług będzie mniejszy to jeśli chodzi o współpracę w zakresie wymiany informacji to nie musi być aż tak być może sformalizowana.