który
gfctnycfc, jakiś lystcm piychoencrgetyM M w określonych warunkach wyraź* się popnt* Ct ność Madami? Większość psychoanalityków »łl* punca pierwszej możliwości i, jak sądzimy, flUi0t • gdyż postępowanie kulturowe ludzi, jak szczegół0*0 zobaczymy dalej, stosuje się do wzorów, których nie można sprowadzić w naukowo poprawny sposób do mechanizmów organicznych. Podobnie jak dawniejsze szkoły psychologiczne, szkoła freudowska konsekwentnie przyjmuje drugą możliwość, ale — inaczej niż one — zakłada, że nieświadome siły psychologiczne nie istnieją tylko jako pewien potencjał, lecz nie przestają być czynne i zmienne. Ich dynamizm znajduje od czasu do czasu świadome ujście, które wydaje się niezrozumiałe tak długo, jak długo nie uwzględniamy tych nieświadomych zmian, które dokonały się w przerwach w uzewnętrznionym postępowaniu.
Doktryna ta jest bardzo przekonująca, gdyż odwołuje się do naszego metafizycznego pragnienia znalezienia od razu ostatecznego wyjaśnienia i jedności dla wszystkiego, co w naszym empirycznym świecie wydaje się nierozwiązywalne i rozproszone, bez czekania na powolny postęp ściśle naukowej analizy i syntezy. Nie ulega wątpliwości, że dla psychologa, który przywykł traktować jednostkę ludzką jako ostateczną rzeczywistość i rozpatrywać wszelkie czynności jako jej części, kłopotliwe jest zaobserwowanie, że obecna czynność może być zależna od czynności wykonanej rok temu, miesiąc temu lub dopiero wczoraj, czy też być jej powtórzeniem, chociaż w okresie, jaki upłynął pomiędzy tymi czynnościami, jednostka robiła zupełnie inne rzeczy, pozbawione związku z którąkolwiek z nich. Dlatego psycholog jest skłonny twierdzić, że w człowieku musi być jakaś trwała część czy proces o charakterze organicznym lub psychologicznym, który wiąże ze sobą owe czynności ponad przepaścią czasu.
Twierdzenie takie nie jest jednak naukową hipotezą, pomagającą nam zorganizować naszą indukcyjną wiedzę o tych czynnościach; tego, co wiemy i powinniśmy wiedzieć o ich powiązaniu ze sobą, dowia-
J&lco I
| let^ly artysta podsjmuls §nrtr«tu# fx»r«locHa«%a w ni«.
_J t y M w Ml ■ iB i ■ ■> «ilay>owof1 i aa w roa —
S^rwotnej dą*i«o4cft ostotycxr»o 3 ma wy
cjtjmtło** obacną: da±noś6
1 toariAz inna «>ix t>ylat>y. gdyby yn artysta nie doairal poraźk i. To. czy [farycwy łwiągelc m&^dsy czynnością przeszłą ofa r rrł ^ prsypissemy trwaniu w nieświa-docnodci *> ewnycłi lcompleks^w i Dra^nieA. czy te±
trwaniu w asratamia nerwowym pewnych składników
--* nie ma wiąkszego znaczenia, Jedno
* c**^ł*i* 'nowiem niedostępne dla obserwacji.
Maulcowo motemy wiedzieć Jedyztie to9 co sx>trafimy pr^wmioskowaó z ot>serwacji postępowania malarza isiaj i I>rzed ■■
foataje wszakże jeden wa: boanalitycznej koncepcji nieświa-
Bi» a ml st nowicie wniosek, wyciąpiiąty sz obser-ji l>ost^j>o^srania ludzkiego, ±e dątności mogą ule-X>z~-r e Ir ■ rt slccniom naaret wówczas, nie są
ie ujawniane, t j. podczas przerwr miedzy czyn—
_!mi. X«9a przykład, mo±e sie zdarzyć, ±e malarz
idoczny sposób zadow^olony z. początkowego X»o—
d portretem, podejmując Jh po prze-dokona jej całkowite j reorganizacji: zamiast
ierwotnej pojawi sic nieoczekiwanie inna tetyczna. Modbe sic też zdarzyć, *0 mściciel.
Jo si^ spotkać swre^o wroga, szło J?x>—
nej intencji- obicia *o. ale kiedy *?_^**"i*J
gd zabić i dąży do pojednania-
to s>rZ3rpv,-^o^rxi«. w
lec zmia n ie?
Łdz«r>ia r»»okt indulccyjne^ oświadczenia, tł*lŁ ł*L «
2T3