suelą. A co powiedzieć o latach, które spędziłem jako je. nieć monotonnego melodramatu jej utraty? Mój syn u kształtowany przez pogardę dla mojego przykładu, zdecy. dowany okazać rozsądek tam, gdzie ja traciłem rozum, niezdolny uwolnić się od kogokolwiek, ze mną włącznie -mój syn może nie rościć sobie pretensji do własnej racji, ale ja chodzę po świecie, dowodząc, że wiem lepiej, a mimo to wsączają się we mnie podstępem obce emocje. Wsącza się zazdrość. Wsącza się przywiązanie. Ten odwieczny problem przywiązania. Nie, nawet seks nie jest wobec niego całkiem czysty i chroniony. I tu następuje moja porażka. Ja, wielki propagator wolnego seksu, nie radzę sobie ani trochę lepiej niż mój syn. Oczywiście, czystość, o jakiej marzy Kenny, nie istnieje - ale i czystość, o jakiej ja marzę, nie istnieje. Kiedy pieprzą się psy, wygląda to na sytuację czystą. Tutaj, myślimy sobie, panuje czysty seks -między zwierzętami. Ale gdyby tak z nimi o tym pogadać, okazałoby się pewnie, że nawet wśród psów trafiają się, w psiej formie, patologie tęsknoty, uwielbienia, zaborczości, może nawet miłości.
To pragnienie. Ten zamęt. Czy nigdy się nie skończy? Chwilami sam nie wiem, czego mi tak bardzo brak. Jej biustu? Jej duszy? Jej młodości? Prostoty jej umysłu? A może jest jeszcze gorzej - może teraz, gdy jestem coraz bliższy śmierci, w głębi duszy pragnę też nie być wolny.
Czas mija. Czas mija. Mam nowe dziewczyny. Mam nowe dziewczyny wśród studentek. Wracają stare kochanki, sprzed dwudziestu, trzydziestu lat. Niektóre wielokrotnie rozwiedzione, inne przez lata tak przejęte karierą zawodową, że nie miały nawet okazji wyjść za mąż. Te, które pozostały samotne, dzwonią do mnie, aby wyżalić się na
cfl partnerów. Chodzenie z facetem jest wstrętne, związek z facetem - niemożliwy, seks to ryzyko. Faceci są narcystyczni, humorzaści, zwariowani, obsesyjni, dominujący i chamscy, albo superprzystojni, męscy i bezczelnie niewierni, albo zniewieściali, albo zwyczajnie za głupi, albo są impotentami. Dwudziestoparoletnie dziewczyny nie znają tych problemów, bo wciąż bazują na przyjaźniach uniwersyteckich, a szkolą to, Jak wiadomo, jeden wielki tygiel -za to kobiety nieco starsze, w połowie trzydziestki, są tak zaabsorbowane pracą zawodową, że, Jak stwierdziłem, coraz częściej korzystają w poszukiwaniu mężczyzn z zawodowych swatów. A w pewnym wieku w ogóle przestają spotykać nowych ludzi. Je dna z takich rozczarowanych powiedziała mi: „Wiesz, kim są nowi ludzie, gdy ich poznać z bliska? Tymi samymi starymi ludźmi w maskach. Nie ma w nich nic nowego. To po prostu ludzie”.
Agencje matrymonialne różnią się opłatą członkowską za rok, podczas którego gwarantują klientce poznanie o-kreślonej liczby kandydatów. Jedne liczą sobie kilkaset dolarów, inne kilka tysięcy, a mówiono mi i o takiej, która specjalizuje się w tak zwanym „lepszym towarzystwie" i aranżuje spotkania - do dwudziestu pięciu w ciągu dwóch lat - za minimum dwadzieścia Jeden tysięcy dolarów. Myślałem, że się przesłyszałem, ale nie: dwadzieścia jeden kawałków - tyle wynosi opłata. Nie jest lekko kobiecie, która wdaje się w tego typu transakcje, poszukując odpowiedniego kandydata na męża i ojca dzieciom; nic więc dziwnego, że niejedna wpada późnym wieczorem do podstarzałego eks-wykładowcy, aby z nim pogadać i czasami, w ucieczce przed osamotnieniem, zostać na noc. Ta, która odwiedziła mnie ostatnio, próbowała otrząsnąć się z szo-ku nagłego porzucenia na pierwszej randce, w środku kolacji, przez mężczyznę, którego określiła jako „typ amato-