Uniwersytet Warszawski
Z rozmaitych opracowań teoretycznych, a przede wszystkim z ujęć leksykogra licznych wyłania się obraz, zgodnie z którym w językach naturalnych homonhnia i wieloznaczność są me tylko zjawiskiem powszechnym, lecz także bardzo rozgałęzionym; co więcej, przypadłość ta ma odróżniać języki naturalne od języków sformalizowanych. Taką wizję kreśli np. przed oczyma czytelnika w swym obszernym opracowaniu, pozostającym pod wyraźnym wpływem językoznawstwa kognitywnego, Anna Zaliznjak (2006). Autorka nie odcina się bynajmniej od radykalnych tez prominentnych kognitywistów (por. np. Lakofif 1987, Taylor 2001), którzy głoszą, że wszystkie bez wyjątku jednostki języka są wieloznaczne, pór.Zalizn-jak (2006, 35), co czyni z owych jednostek m.in. tworzywo artystyczne, pozwalające użytkownikowi systemu wyżywać się w grach słownych czy kalamburach.
Z mojego punktu widzenia wieloznaczność w języku to rodzaj anomalii. Gdyby jej królestwo rozciągało się tak szeroko, jak to przedstawiają kognitywiści, komunikacja byłaby niemożliwa. Język naturalny wybiera odwzorowania jedno-jedno-znaczne, bo tylko taka sytuacja, w której w danym kręgu komunikacyjnym pewnej liczbie signifies odpowiada ta sama liczba signifiants, gwarantuje sprawne porozumiewanie się, to znaczy niezakłócony przepływ informacji od nadawcy do odbiorcy, por. Bogusławski (2008, 84).
W artykule tym chciałabym za pomocą przekonujących argumentów podbudować tezę, że niejednoznaczności w języku jest o wiele mniej, niż na podstawie oglądu literatury mogłoby się zdawać, że jest to w dużej mierze nie tyle skaza na systemie, ile na jego opisie. Moim celem będzie pokazanie - na wybranych przykładach - podstawowych przyczyn wikłania się językoznawców w orzekanie wieloznaczności.
Zanim przejdę do meritum, muszę jeszcze zaznaczyć, że w modelowaniu rzeczywistości językowej jestem rzeczniczką de Saussure’owskiej zasady niearbi-tralności (por. np. de Saussure 2004,43). Sposobu, w jaki odpowiednim kształtom należy przyporządkowywać porcje sensów, nie mogę uznać za sprawę wyboru badacza; tę kwestię reguluje sam język, byty konkretne muszą być wyczytane