wstaje, chwiejąc się, na spotkanie kusiciela... Opiera się, idąc w omdleniu, o ściany niskiej jaskini...
1 wtem — błyskawica rozdziera ulewę — i gwałtownym, piekielnym zygzakiem wpada w jamę, ryjąc się jednym z swych żądeł w pierś Skazanej...
Potężny grzmot — walą się głazy. Wali się na ciało Agni granitowe Mauzoleum...
Odrodzona piorunem, wytrzeźwiona w eterze — skąpana w Lecie wszechżycia — złotowłosa — ciem-nooka Agni płynie po Bezbrzeżach na skrzydłach Huraganu...
Jam dzieckiem ziemi! jam prochem ziemi! Krwawe mię matki zrodziło łono!
Ustami w jęku — dłońmi drżącemi Tuliła bryłę w ranach zrodzoną — Bezkształtną, ohydną bryłę!
Jam dzieckiem ziemi! jam tworem chwili!
Z życiem się moje wszczęło konanie!
Na szczętach ludzi, co dawniej żyli,
I z światów śmierci szlą na wiązanie Ból życia — strach — i bezsiłę...
Jam dzieckiem ziemi! Jam żądzy dzieckiem!
I czuję w piersi żądz miliony —
I brodzę we krwi w walce z zdradzieckim Wrogiem, co w serce wpił mi swe szpony — Pazury szyderstw — niewiary!
Jam dzieckiem ziemi! Jam marą falistą, Rozsnutą ponad bezdnią nicości...
W promieniach słońca barwną — złocistą — Szarą i zwiędłą w wzroku ciemności — Łkającą, jak łkają mary...
159