niach przypadkowego zdania, nie odwracając głowy. W czasie podróży w Pireneje spędziłem tydzień w chateau należącym do ludzi, u których gościli także ona i Ferdynand; nigdy nie zapomnę swojej pierwszej nocy w tamtym miejscu: jak bardzo na nią czekałem, jak bardzo byłem pewny, że nie musiałem jej nic mówić, by i tak wśliznęła się do mojego pokoju, i jak bardzo ona nie przyszła, i jak bardzo hałasowały tysiące świerszczy w pogrążonej w malignie głębi skalistego ogrodu, ociekającego blaskiem księżyca, i jak szaleńczo szumiały strumyki, kiedy we mnie błogie południowe znużenie długim dniem łowów na piargach walczyło z obłędnym pragnieniem jej ukradkowego przyjścia, jej niskiego śmiechu, różowych kostek nad przybranymi łabędzim puchem pantoflami na wysokim obcasie; ale noc majaczyła dalej, a ona nie przychodziła, a kiedy następnego dnia podczas ogólnej przechadzki po górach opowiedziałem jej o tym, jak na nią czekałem, klasnęła zmartwiona w dłonie i zaraz szybkim spojrzeniem sprawdziła, czy dostatecznie oddaliły się plecy gestykulującego Ferdynanda i jego przyjaciela. Pamiętam, jak przez pół Europy rozmawiałem z nią przez telefon (chodziło o sprawy jej męża) i w pierwszej chwili nie poznałem jej ochoczego szczekliwego głosu; pamiętam też, jak raz mi się śniła: przybiegła do mnie w tym śnie moja najstarsza córka i powiedziała, że u dozorcy zdarzyło się coś złego - a kiedy zszedłem do stróżówki, zobaczyłem na kufrze, z kawałkiem zwiniętego płótna workowego pod głową głęboko uśpioną Ninę, miała blade usta i otulona była wełnianą chustą, przypominała nieszczęsne uciekinierki na porzuconych przez boga i ludzi stacyjkach. Niezależnie od tego, co przydarzało się mnie i jej, nigdy o tym ze sobą nie rozmawialiśmy, nigdy również nie myśleliśmy o sobie w interwałach naszego losu, toteż gdy się spotykaliśmy, tempo istnienia natychmiast się zmieniało, wszystkie atomy przemieszczały się i byliśmy nagle w innym, lżejszym czasie, który mierzyły nie długie okresy rozłąki, ale te nieliczne spotkania, z których sztucznie tworzyło się krótkie, fałszywie błahe życie. I z każdym spotkaniem opanowywał mnie coraz większy lęk; nie, nie doświadczałem żadnego wewnętrznego rozdarcia uczuciowego, cień tragedii nie padał na nasze zabawy, moje życie małżeńskie pozostawało nietknięte, a z kolei jej eklektyczny mąż ignorował jej przypadkowe przygody, czerpiąc z nich pewną korzyść, gdyż nawiązywał miłe i przydatne znajomości. Opanowywał mnie lęk, ponieważ marnowało się coś uroczego, delikatnego i niepowtarzalnego, coś, czego nadużywałem, w ordynarnym pośpiechu chwytając nędzne okruchy i lekceważąc skromny, ale szczery rdzeń, który być może to coś obiecywało mi żałosnym szeptem. Opanowywał mnie lęk, bo na dłuższą metę jakoś tam akceptowałem życie Niny, kłamstwa, czczość, niezrozumiały szwargot tego życia. Nawet przy braku jakiegokolwiek uczuciowego dysonansu, byłem zobowiązany szukać, jeśli nie moralnego, to racjonalnego wytłumaczenia swojej egzystencji, a to oznaczało wybór pomiędzy światem, w którym jakby pozując do portretu siedziałem z żoną, córeczkami, dobermanem (idylliczne girlandy, sygnet, cienka laseczka), pomiędzy tym szczęśliwym, mądrym i dobrym światem... i czym? Czy była jakakolwiek realna szansa wspólnego życia z Niną, życia nie bardzo wyobrażalnego, bo nasyconego namiętną, nieznośną goryczą, życia, którego każda chwila byłaby świadoma przeszłości, rojącej się od jej proteuszowych partnerów? Nie, wszystko to było absurdem. A poza tym czyż nie skuwał jej z mężem łańcuch czegoś silniejszego niż miłość -wiernej przyjaźni katorżników? Absurd! Co więc miałem z tobą zrobić, Nino, gdzie miałem złożyć zapas smutku, który zebrał się stopniowo w trakcie naszych, zdawałoby się, beztroskich, ale w istocie beznadziejnych spotkań?
Fialta to stare i nowe miasto; przeszłość i teraźniejszość przeplatają się jednak ze sobą i tu, i tu, starając się albo wyzwolić ze swoich objęć, albo wyprzeć przeciwnika; każda ze stron ma swoje metody: nowe walczy uczciwie - sprowadzając palmy, zakładając małe biura podróży, malując kremowymi pasami czerwoną gładziznę kortów tenisowych, natomiast
23