kwalifikacji wymaganych przez nowe, liczne miejsca pracy, jakich dostarcza trzecia rewolucja przemysłowa.
Te prognozy nie są bezpodstawne. Rzeczywiście przeżywamy okres wielkiej historycznej transformacji w kierunku trzeciej rewolucji przemysłowej i czeka nas nieuchronnie świat prawie bez robotników, już istnieje sprzęt i oprogramowanie, które przyśpieszają nadejście cywilizacji krzemowej. Nie wiadomo jeszcze, ilu ludzi odpadnie na tym ostatnim etapie podróży i co to za świat ostatecznie oczekuje nas po drugiej stronie.
Apostołowie i ewangeliści ery informatycznej prawie w ogóle nie wątpią w ostateczny sukces tego eksperymentu. Są przekonani, że trzecia rewolucja przemysłowa utworzy więcej nowych miejsc pracy, niż ich zlikwiduje i że ogromny wzrost produktywności spotka się z odpowiednim poziomem popytu konsumpcyjnego, a nowe światowe rynki wchłoną strumień dóbr i usług. Ich wiara i cały obraz świata zależą od prawdziwości tych dwóch zasadniczych założeń.
Z drugiej strony, krytycy i cała masa ludzi już zostawionych na poboczu trzeciej rewolucji przemysłowej zaczynają kwestionować to, skąd mają się wziąć nowe miejsca pracy. W świecie, w którym wymyślne technologie informatyczne i telekomunikacyjne są w stanie zastąpić ludzi, jest mało prawdopodobne, żeby wielu zwolnionych - nie licząc paru szczęśliwców 1 udało się przeszkolić do pracy naukowej, specjalistycznej i zarządzania, bo nowy sektor gospodarki oparty na nauce oferuje niewiele zatrudnienia. Sam pomysł, że miliony robotników zwolnionych, z pracy w rolnictwie, przemyśle i usługach można przekwalifikować i uczynić z nich naukowców, inżynierów, techników, menedżerów, konsultantów, nauczycieli, prawników itp., którzy jakoś tam znajdą pracę w nowych warunkach, wydaje się w najlepszym razie iluzją, w najgorszym - oszustwem.
Często słychać argument, ze dogodne sposobności biznesu i zatrudnienia wielu ludzi dadzą nowe technologie, produkty i usługi, których jeszcze nie umiemy sobie wyobrazić. Krytycy wskazują jednak, że każda nowa linia produkcyjna będzie wymagać coraz mniejszej liczby pracujących przy niej ludzi, a więc zatrudnienie nie zwiększy się znacząco. Nawet gdyby pojawił się nowy produkt o światowym rynku zbytu i coś podobnego do radia lub telewizora - to i tak jego produkcja byłaby wysoce zautomatyzowana i nie wymagałaby wielu zatrudnionych.
Koniec pracy
Wielu obserwatorów zastanawia się nad tym, jak bezrobotni i zatrudniani dorywczo z winy rewolucji technologicznej będą mogli pozwolić sobie na zakup wszystkich tych dóbr I usług masowo produkowanych przez automatyczne systemy. Zwolennicy utrzymują, te rozluźnienie barier handlowych i otwarcie nowych rynków będą stymulować dławiony dotychczas popyt; przeciwnicy twierdza, że wzrost produktywności napotka coraz mniej skuteczny i słaby popyt konsumpcyjny na całym świecie, wskutek wzrostu bezrobocia i utraty siły nabywczej.
Sceptycy mają chyba rację niepokojąc się z powodu czekającego nas bezrobocia, redukcji liczby miejsc pracy i siły nabywczej. Nie można jednak oczekiwać, że już uruchomione siły technologii i rynku spowolni skutecznie lub zatrzyma jakiś rodzaj zorganizowanego ruchu oporu w najbliższej przyszłości. Z wyjątkiem długotrwałej globalnej depresji, która zmieniłaby bieg wydarzeń, kontynuowane będą procesy trzeciej rewolucji przemysłowej, wzrost produktywności, redukcja zatrudnienia, niedobór nowych miejsc pracy zdolnych wchłonąć nowych bezrobotnych. Rynki globalne będą się również rozwijać, choć nie w takim stopniu, by wchłonąć nadprodukcję dóbr i usług. Wzrost bezrobocia technologicznego i spadek siły nabywczej będą nadal plagą gospodarki światowej osłabiając zdolność rządów do skutecznej polityki wewnętrznej.
}uź teraz rządy centralne uginają się pod ciężarem problemu bezrobocia i nędzy milionów ludzi dotkniętych skutkami rewolucji technologicznej. Globalizacja gospodarki rynkowej oraz automatyzacja w rolnictwie, przemyśle i usługach szybko zmieniają polityczny krajobraz w każdym państwie. Przywódcy światowi i rządy nie mają pojęcia, jak złagodzić siłę ciosu trzeciej rewolucji przemysłowej, która szaleje w gospodarce, spłaszcza hierarchiczne Struktury i zastępuje robotników maszynami w setkach różnych zawodów.
Klasa średnia, która zawsze była głosem rozsądku i umiarkowania w życiu politycznym państw rozwiniętych, wychodzi z tej sytuacji mocno poturbowana. Zmiany technologiczne i siły rynkowej niszczą jej dawny sposób życia, obniżają płace, pozbawiają zatrudnienia; potrzebne jest szybkie rozwiązanie i ratunek, i Praktycznie w każdym kraju rozwiniętym obawa o niepewną i przyszłość pcha ludzi na margines społeczeństwa, gdzie szukają schronienia w skrajnych ruchach politycznych i religijnych obiecujących przywrócenie porządku publicznego i ponowne zatrudnienie