Jeszcze dalej szedł zwyczaj palenia wdów na stosach wraz z ciałem zmarłego męża. Zwyczaj ten był praktykowany wśród rodzin wodzów i królewskich w wielu plemionach i państwach. Dziś jest wszędzie zakazy, ale mimo to zdarza się niekiedy w Indiach w ortodoksyjnym nurcie religii hinduistycznej.
Druga sytuacja pozostawania w związku do śmierci to ta, gdy dwie osoby lub więcej 1) są zharmonizowane ze sobą, uzupełniają się, lubią, kochają lub też 2) są od siebie bardzo uzależnione. Nie ma tu nacisku zewnętrznego, poza obiegową tradycją. Jeśli osoby są od siebie bardzo uzależnione, to mogą być uzależnione a) ekonomicznie lub b) neurotycznie i obsesyjnie. Niekiedy pozostają razem nawet, gdy się nie lubią lub walczą ze sobą, ale uznają, że szukanie innego kandydata na małżonka i tworzenie nowego związku byłoby jeszcze grosze. Nie jest łatwo ustalić, który z pierwszych dwóch przypadków bycia razem do śmierci jest częstszy: dlatego, że małżonkowie są dobrani i się lubią, czy dlatego, że są od siebie ekonomicznie lub neurotycznie bądź obsesyjnie bardzo uzależnieni. Oczywiście nacisk z zewnątrz (państwa, religii, rodziny, znajomych, np. znajomych z miejsca pracy) powoduje, że małżonkom, którzy się lubią wydaje się, że lubią się bardziej, a ci, którzy są ekonomicznie, neurotycznie bądź obsesyjnie uzależnieni, trwają ze sobą do śmierci tym mocniej. Takie ekonomiczne i psychiatryczno-socjologiczne spojrzenie na małżeństwo nie jest rzeczą miłą, ale zamykanie oczu na uwarunkowania życia ludzi, ich naturę i losy jest jeszcze bardziej, przynajmniej w skutkach, niemiłe.
2. MAŁŻEŃSTWO NA PRÓBĘ
Zwykle dotyczy ono okresu młodości i ma miejsce przed pierwszym w życiu stabilnym małżeństwem. Jest to małżeństwo wcześniejsze niż jakiekolwiek inne.
Podajmy przykład ludu żyjącego na półpustyni Kalaha-n w Afryce. Wśród Kung San „Te wczesne małżeństwa są niestabilne i często trwają krótko. Dziewczyna może wejść \s kilka takich małżeństw zanim zacznie mieć dzieci, zwy-k lc już z partnerem na całe życie”22.
Wśród Kung San spotykamy też jedną z mądrzejszych po-nIiiw mężczyzn wobec kobiet; warto ją przytoczyć. Badaczka Majorie Shostak pisze: „Spytałam pewnego mężczyznę, który miał czterdzieści kilka lat i był w trakcie rozglądania się za drugą żoną [wśród Kung San niektórzy mężczyźni tlążą do posiadania dwóch żon jednocześnie - przyp. aut.], «( 7y ożeniłbyś się z kobietą bystrzejszą i mądrzejszą od sicbie?» Odpowiedział bez wahania, «Oczywiście. Gdybym się z nią ożenił, nauczyłaby mnie jak być równie bystrym i mądrym»”23.
W naszej kulturze za wprowadzeniem małżeństw na próbę opowiadało się kilkoro światłych humanistów i prawników. W latach dwudziestych XX wieku opowiedzieli się za nim znany logik i filozof, laureat Nagrody Nobla B. Russell24. i sędzia amerykański Ben Lindsey (1869-1943). Ten drugi uzasadniał potrzebę, jak się wyrażał, „małżeństw koleżeńskich” (companionate marriage)25. W latach pięćdziesiątych potrzebę wprowadzenia małżeństw na próbę (trial marriage) wykazywała znana amerykańska antropolożka Margaret Mead. Według niej małżeństwo powinno być małżeństwem dwuetapowym (two-stage marriage). Pierwszy etap, nazywany „indywidualnym małżeństwem” (individual marriage), polegałby na związku dwojga osób, które uzgodniły, że na razie nie będą mieć dzieci. Byłoby to małżeństwo łatwe do rozwiązania. Przy drugim etapie, „małżeństwie rodzicielskim” (parental marriage), para przechodziłaby przez pełną, formalną ceremonię i oczekiwano by, że małżonkowie zostaną ze sobą przez całe życie26. Podobne, choć mniej