69
KTO JEST TURYSTĄ W PRZESTRZENI MIASTA?
gania (czy czujemy się turystami)? Weryfikacją własnego „ja” mogą stać się podróże - najdalsze i najbliższe, spotkania z drugim człowiekiem, wędrówki rzeczywiste i mentalne (aż i tylko), jak również samotność (por. Kaczmarek 2005). O socjalizacji turystycznej i self-identity turysty wypowiadali się nie tak dawno G. Dann (1999), a także S. McCabe i E. H. Stokoe (2004) - na łamach Annals of Tourism Research. Równorzędne rangą pytanie brzmi: czy turysta musi funkcjonować poza kontekstem lokalnym? Ze wszech miar, a z perspektywy metodologicznej w szczególności, odpowiedź na nie nie powinna ograniczać się do konkretnego, partykularnego badania w rodzaju studium przypadku.
1.4. Specyfika turysty miejskiego
0Kogo w takim razie zaliczyć do grona turystów w wielkim mieście? Prawdopodobnie ta grupa jest wyjątkowa. Po pierwsze, wielkie miasto to nie tylko pewna skala przestrzenna. Osobowość ludzi przebywających w mieście zależy poniekąd od charakteru tego miasta. Miasto bywa miejscem przedstawień i ciągłych spektakli, z mnóstwem codziennych zdarzeń w scenerii starych bądź nowoczesnych budowli... ustaloną całością z konkretnym rdzeniem, gęstością zabudowy i ludności, z pojedynczymi częściami składającymi się na większy organizm urbanistyczny... zestawem obiektów, zespołem praktyk społecznych i technicznych, a nade wszystko organizacyjnych... tekstem wierzeń, strategii, pojęć, idei i ideologii... wygodnym szablonem zwyczajnych dziennych ścieżek życia anonimowych mieszkańców... kontekstem decyzji, okoliczności i możliwości... a wreszcie czasoprzestrzennym palimpsestem tkanki materialnej, pamięci, wyobrażeń i tradycji (zob. m.in. Miles, Hall, Borden 2000).
Wielkie miasta są tworem kultury ludzkiej, który' przyciąga i odpycha, fascynuje i przeraża, zapowiada raj i piekło. Wielkie miasta niszczą naturę lub też są miejscem, gdzie kwitnie kultura; (...) wielkie miasta przyciągają turystów i zapraszają na ciągły spektakl, ale też są siedliskiem zbrodni i występku: wielkie miasta, krótko mówiąc, są centrami zachodniej cywilizacji, wszystkiego, co w niej dobre i złe. (...) Często porównywane z teatrem, wielkie miasta otwierają swoje sceny dla wizjonerów i rządców, a mieszczanie i turyści potulnie kupują bilety. (Czarniawska-Joerges 1997, 129)
W mieście mamy do czynienia ze skrajnie heterogeniczną społecznością i dlatego zidentyfikować albo zarejestrować jednoznaczne grupy jest stosunkowo trudno. Poza tym, jak ujmuje to D. MacCannell (2005), tutaj turyści pragną wyróżnić się z tłumu turystów, nie chcąc być utożsamianymi z innymi przyjezdnymi.