31210 Obraz4 (7)

31210 Obraz4 (7)



124 LOSY PASIERBÓW

Wasz capataz i mayordomo są moimi przyjaciółmi.

Zdawał się być szczerze życzliwym. Przepijał raz po raz do obojga, podsuwał potrawy, podtrzymywał rozmowę, bawił się z dziećmi.

Tymczasem salon napełniał się wrzawą. Goście pili bez miary. Alkohol burzył krew, podniecał nerwy i zamraczał umysły. Ludzie tracili panowanie nad sobą, wyrażali się wobec kobiet nieprzyzwoicie, brali je za stołem w objęcia, wywołując wrzaski. Raz po raz zrywały się krzyki jakby na bitkę się zbierało.

Niesamowite zachowanie się niektórych gości zaczęło ściągać z ulicy gapiów, zmuszając szyn-karza do zamknięcia drzwi frontowych i zapuszczenia zasłony.

Pod koniec wieczerzy dzieci posnęły i rodzice musieli je zanieść na łóżko właściciela restauracji.

Uczta się zakończyła składaniem pieniędzy na rzecz państwa młodych. Muzykanci grali marsza a taca sunęła się od gościa do gościa napełniając się pezami.

Zaraz po darze przeszli wszyscy do tańców. Młodzież szła tango i pasodoble, starzy ograniczali się do tańców starokrajskich. Dubowiko-wie siedzieli pobok siebie przypatrując się bawiącym.

W pewnej chwili podszedł ku nim Makryca.

—    Pan mi pozwoli potańczyć z żoną? — rzekł uprzejmie.

—    Ależ proszę!

—    Ja nie potrafię — odparła Domka.

—    Nieprawda. Stasia mówiła, że pani tańczy doskonale.

—    Zmęczona jestem i nie mam ochoty.

—    Proszę nie odmawiać — nalegał.

—    Czyż tu brak dziewcząt?

—    Niechżeż pani mną nie gardzi i nie robi mi wstydu!

—    Nie pójdziesz jak pan tak prosi — wstawił się Zygmunt. — Nic ci przecież się nie stanie.

Po chwili dalszego wahania Domka wstała niedbale i podała partnerowi ramię.

Zaczynał się pławny, jak rozkołysane żyto, walczyk. Zygmunt obserwował nieznacznie żonę z Makrycą. On tuląc ją w wirze tańca coś prawił do niej ciągle, ona uśmiechała się figlarnie. Szła na pozór niedbale lecz zgrabnie i z pewną gracją, ściągając na siebie pow(-szechną uwagę. Zygmunt jeszcze raz stwierdził, że na sali nie ma jej równej, ani urodą, ani wdziękiem.

I sam nie wiedząc czemu, naraz uczuł gwałtowną nienawiść do niego, a do niej urazę. Tak mu się wydał wstrętny, że nie zawahał by się wsunąć mu w ślepia ogniem. Perswadował sobie, że tu przecież nic złego się nie dzieje, że taniec mężatki z innym mężczyzną jest wszędzie przyjęty, że przecież ją sam do tego skłonił, lecz zimne, zębate przeczucie gryzło mu serce i stawały przed oczami ohydne obrazy zdrady. Obejrzawszy się na widzów, spostrzegł że ludzie od nich przenoszą wzrok na niego i uśmiechają się wzgardliwie.

Wstał i wyszedł z salonu. W mrocznym, obwiedzionym ceglanym parkanem i zawalonym różnymi gratami podwórku rzeźwili się goście po tańcu i wódce, światła było tyle, co przedzierało się przez drzwi salonu i padało z usypanego gwiazdami nieba. Spomiędzy stosów skrzyń od piwa, próżnych beczułek 1 spod przykrytych cieniem murów dochodziły chrapliwe głosy spierających się o coś mężczyzn, wesołe wrzaski i chorobliwe stękanie opojów.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz4 (7) 124 LOSY PASIERBÓW Wasz capataz i mayordomo są moimi przyjaciółmi. Zdawał się być szczer
14625 Obraz2 (5) 180 LOSY PASIERBÓW Ja mam żonę i dzieci drobne. Przyjaciel mój żony nie ma, ale on
Obraz9 (9) 94 LOSY PASIERBÓW mówiła, aż wzięły tramwaj. Wykupiwszy bilety, obejrzała się dokoła i z
65297 Obraz1 (2) 238 LOSY PASIERBÓW dali stary ceratowy płaszcz kowala i dubeltówkę. Mayordomo zami
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie

więcej podobnych podstron