Nie istnieje ściana oddzielająca sferę prywatną od publicznej. Kto usiłuje ją zbudować na użytek wykluczenia jakiejkolwiek grupy ludzi, tak naprawdę domaga się dyskryminacji. Tytuł mojej książki - Dziewczyny, wyjdźcie z szafy! - jest jednocześnie tytułem jednego z tekstów w niej zamieszczonych. Pięćdziesięciotrzyletnia Roma mówi: „Ważne jest, aby można było żyć w zgodzie ze swą tożsamością, żyć otwarcie, nie bać się - dopiero takie życie jest normalne”.
Historie lesbijek żyjących w Polsce zbierałam w formie wywiadów od grudnia 2004 roku (kiedy Marzena Chińcz, wówczas redaktorka naczelna wortalu www.lesbijka.org.pl, zaoferowała mi pomoc wydawniczą) do maja 2006. Trwało to długo, ponieważ szukałam ciągle bohaterek jak najbardziej różnorodnych (pod względem wieku, miejsca zamieszkania, wykonywanego zawodu, światopoglądu, statusu społecznego, posia-dania/nieposiadania dzieci, zaangażowania lub braku zaangażowania w działalność polityczno-społeczną itd.). Moim zamiarem było ogarnąć możliwie najszersze spektrum doświadczeń kobiet, które świadomie wiążą się z innymi kobietami (a więc, które uważają się za lesbijki i pozostaje to ich wyborem). Są tu obecne postacie, jakich polski stereotyp lesbijki nie bierze pod uwagę: matki, mężatki, rozwódki, katoliczki, byłe zakonnice, nauczycielki, a także kobiety, których orientacja seksualna zmieniła się na przestrzeni lat. Są obecne i te, którymi stereotyp chętnie się żywi, jak drag kingi czy feministki.
Częściowe odzwierciedlenie znajduje tu również historia ruchu LGBT, bo to indywidualne losy pokazują ewolucję, jaką przeszliśmy - od całkowitej pustki do wielości inicjatyw takich jak Lambda, OLA -Archiwum, Kampania Przeciw Homofobii, Porozumienie Lesbijek (LBT) czy lesbijskie/gejowskie portale internetowe (historyczną cezurą w tym obszarze był niewątpliwie rok 1989, czyli początek polskiej demokracji, ogromne znaczenie miało także rozpowszechnienie samego Internetu). Chcę jednak podkreślić, że historię, formy działania i dorobek tych organizacji (a także innych, niewymienionych w tym miejscu) trzeba dopiero opisać. Jest to osobne zadanie, którego tymczasem się nie podjęłam. Zamieściłam natomiast na ostatnich stronach książki fragmenty kalendarium (stanowi ono historię polskich lesbijek w pigułce), które powstało w ubiegłym roku z inicjatywy Porozumienia Lesbijek (LBT) i które opracowała Anna Górska.
Nie wszystkie historie, które zostały mi opowiedziane, znalazły się w tej książce. Nie wszystkie ważne problemy zostały poruszone. W trakcie pracy stanęłam przed dylematem, będącym udziałem zapewne większości autorów: rozbudowywać bez końca czy dokonać koniecznego wyboru. Pokusa, a nawet presja, żeby napisać o wszystkim, była tym większa, że liczba publikacji na temat lesbijek wciąż jest w Polsce bardzo mała. Ponieważ w debacie publicznej o sytuacji i prawach mniejszości seksualnych najmniej słychać same lesbijki, postanowiłam im właśnie oddać głos całkowicie. Nie ma tu wypowiedzi ich rodzin, przyjaciół, wrogów, ekspertów od seksualności ani specjalistów od se-ksualno-moralnego porządku świata.
Każda z moich rozmówczyń sama zdecydowała o tym, w jakim stopniu ujawni przed czytelnikami swoją tożsamość. Dlatego w niektórych przypadkach wiele danych (dotyczących miejsca pochodzenia, zamieszkania lub wykonywanego zawodu) zmieniłam na ich życzenie. Jedynie trzy dziewczyny wystąpiły pod swoimi nazwiskami. Książka bogatsza jest o fotografie dzięki odwadze wielu kobiet - im szczególnie chcę podziękować. Zdaję sobie sprawę, jak duży może być lęk przed zamierzonym albo mimowolnym coming outem w bliższym i dalszym otoczeniu. Przypuszczam, że efektem tego właśnie lęku jest, niestety, nieobecność w tej publikacji lesbijek mieszkających na wsi (jedyna z moich bohaterek, będąca nauczycielką w wiejskiej podstawówce, wyemigrowała do Holandii), jak również kobiet, które przekroczyły 60. rok życia (tu również jest jeden wyjątek). Wielokrotnie próbowałam pozyskać dla swego przedsięwzięcia lesbijki z obu tych grup. Bezskutecznie. Wiem na pewno, że istnieją, a jeżeli wybrały życie w szafie, chcę im powiedzieć: rozumiem. Wołanie „Dziewczyny, wyjdźcie z szafy!” może być tylko próbą przekonania. Nigdy presją, zwłaszcza w złej sprawie. A zdarza się, że nawoływanie do ujawnienia się jest zapowiedzią kary („Ujawnij się, a już my ci pokażemy!”).
Chcę tu jeszcze zawrzeć kilka refleksji natury politycznej i osobistej.
Pod koniec 2004 roku, kiedy zaczynałam pracę nad książką, dyskutowano o kształcie polskiej ustawy o związkach partnerskich. Jeszcze było to możliwe (prof. Maria Szyszkowska miała w tym zakresie dużo większy udział niż wszystkie ugrupowania lewicowe razem wzięte). Projekt ustawy został (latem 2004 roku) zaakceptowany przez senat, ale odrzucony w sejmie. W parlamencie nowej kadencji nikt już o nim nie wspomina, o rzeczowej dyskusji można pomarzyć, a konserwatywni posłowie prześcigają się w wymyślaniu inwektyw pod adresem homoseksualistów (wszak homoseksualista, w domyśle, bywa także lesbijką). Między wierszami parlamentarzyści prawicy przekonują też obywateli, że chociaż jesteśmy w Unii Europejskiej, to jednak poza nią. Podtekst jest czytelny: dobrze umiemy liczyć unijne pieniądze, ale nie zamienimy „naszych” wartości na „wasze”. Mniejszości seksualne
13