uzyskać swobodę wystawiania. Awangardowi artyści utożsamiali ten ostracyzm z wolnością, a w swych dziełach artykułowali napięcie między nimi a audytorium. Ten dobrze znany wzorzec zaczęto traktować jako coś normalnego dla sztuki współczesnej. Jak jednak zauważa James Ackerman, „w ciągu ostatniego dziesięciolecia wzorzec ten został przezwyciężony w wyniku bardziej niż kiedykolwiek dotąd radykalnej zmiany stosunków między sztuką a jej publicznością., [...] O nadejściu nowej ery świadczyło przyjęcie, z jakim w połowie lat pięćdziesiątych spotkały się prace nowojorskiej szkoły artystów”. Jacksona Pollocka, Willema de Kooninga, Franza Kline’a, Marka Rothko, Barnetta Newmana, Roberta Motherwella, Davida Smitha-ludzi odpowiedzialnych za „abstrakcyjny ekspresjonizm”, wedle określenia Clementa Greenberga, czy też za „aktywne malarstwo” [action painting], wedle Harolda Rosenberga, fascynowały problemy struktury i medium odrzucenie sztalug, wykorzystanie farby jako przedmiotu sztuki, wprowadzenie osoby malarza do obrazu -' swoiste i ezoteryczne problemy wykraczające poza doświadczenie laika. Profesor Ackerman zauważa: „Ta sztuka była trudna nawet dla większości zawodowych krytyków; nie trafiali w sedno i chwalili ich dzieła za byle co”. W istocie rzeczy publiczność zareagowała bezpośrednio na nie jak na oszustwo. Ale po dziesięciu latach główni twórcy tej szkoły zdobyli rozgłos i uznanie, ich obrazy wypełniły muzea i galerie. Ich koncepcja sztuki kształtuje teraz gusta publiczności1.
W tym przypadku zmiana nie jest być może aż tak gwałtowna, jak ją przedstawia profesor Ackerman. Znamy podobne sytuacje: kilkadziesiąt lat temu w Paryżu to samo stało się z „trudną” sztuką, kiedy Picasso i Matisse zaczęli kształtować gusta publiczności. Ale ogólna teza pozostaje słuszna. Audytorium warstw średnich, zamożni nabywcy nie kontrolują już sztuki. W malarstwie, filmie (być może w mniejszym stopniu w muzyce poważnej) artysta - i to przeważnie awangardowy - panuje nad kulturalną sceną.pTo on raczej kształtuje audytorium i rynek, niż sam jest przez nie kształtowany.
Zmiana ta związana jest, jak sądzę, z oddzieleniem miejsca w strukturze społecznej od stylu kultury. Ackerman zauważa również:
Jeśli czyjaś pozycja społeczna nie daje podstaw do wypowiadania ocen wykraczających poza obszar jego kompetencji, to pozostaje wówczas wybór pomiędzy nieposiadaniem opinii w ogóle, a uznaniem opinii eksperta. Najbardziej dostępnym ekspertem jest zaś zawodowy producent opinii. Zmiana reakcji na dzieła sztuki jest, jak sądzę, produktem publicznego szacunku dla muzeów, komercyjnych galerii i mediów.
Czy rzeczywiście istnieje dziś powszechne „zaufanie do ekspertów” - rzecz dyskusyjna. W polityce dostrzegalna jest wyraźna tendencja populistyczna, skierowana przeciwko ekspertom czy technokratom. Sytuacja w sztuce jest jednak inna. Tu mamy do czynienia nie tyle ze zwycięstwem eksperta, ile samej „kultury”, a ściślej jej dominującego prądu - modernizmu. Kultura ostatnich stu lat zatriumfowała nad społeczeństwem, które w swej strukturze (gospodarka, technika, struktura zawodowa) pozostaje mieszczańskie. Stała się niezależna, samo-określająca się. A mimo wszystko (jak świadczy ruch nowoczesny) czuje się zagrożona i pozostaje-wedle określenia Lionela TriIlinga - „kulturą kon testującą”.
„Każdy historyk literatury nowożytnej - powiada Tl iliing - uzna za pewnik jej intencję kontestacji, intencję w istocie swej wywrotową. Dostrzeże wyraźne dążenie do uwolnienia czytelnika od myślenia i odczuwania narzucanego przez kulturę szerszą, rezygnację z dostarczania mu układu odniesienia, według którego mógłby oceniać i potępiać, ewentualnie rewidować kulturę, której sam jest dzieckiem”4.
Legendą modernizmu jest wojna wolnego ducha twórcy z burżuazją. Nawet jeśli legenda ta była prawdziwa w czasach, gdy Whistlera oskarżano, iż „chlusnął farbą w twarz publiczności”, to dziś jest z pewnością karykaturą stanu rzeczywistego. Któż bowiem broni dziś burżuazji, zwłaszcza w dziedzinie kultury? Wśród tych jednak, którzy sądzą, iż mają poważny stosunek do kultury, oraz wśród ich licznych epigonów, legenda wolnego ducha twórczego, wojującego już nie tylko ze społeczeństwem mieszczańskim, lecz z „cywilizacją”, z „represyjną tolerancją” lub czymkolwiek innym, co ogranicza „wolność”, nadal podtrzymuje kulturę kontestującą.
Kontestacja zdominowała porządek kultury i właśnie dlatego malarze, pisarze, filmowcy dominują dziś nad publicznością, a nie odwrotnie,/ Zwolennicy tej kultury kontestującej są w istocie wystarczająco liczni, by kształtować odrębną klasę kulturową. W porównaniu
4 L. rrilling, Beyond Culture, New York 1965, Yiking, s. XII-XIII.
75
J. Ackerman, The Demise of the Avant Gardę: Notes on the Sociology of Recent American Art, „Comparative Studies in Society and History” październik 1969, nr 2, s. 371 -384, zwłaszcza s. 378.