wanic, żc wcale się tym nic przejmuję. Szczególnie wtedy, gdy Colette co noc siedziała na łóżku Trish. Czasami leżały naprawdę cicho i to było najgorsze. Byłam pewna, że Trish głaszcze wewnętrzną stronę łokcia Colette.
Nic chciałam nic mówić Trish o moim palcu. Nic chciałam, by myślała, żc szukam współczucia. Ale pierwszego dnia przerwy świątecznej przed Bożym Narodzeniem była dla mnie naprawdę miła. Pomogła mi zanieść torbę do żelaznej bramy. Siostra Carmel owinęła mi palce bandażem. Tak mi pulsował, jakbym tam miała Jeszcze jedno serce. Pod tym bandażem palec wyglądał jak czerwony lizak.
Moja matka miała na nosie okulary przeciwsłoneczne.
— Zimowe słońce jest zabójcze — tłumaczyła. Ale ja wiedziałam, iż maje dlatego, żc płakała. Zawsze płakała w czasie Bożego Narodzenia. — Jest trochę zaczerwieniony — oceniła, kiedy odwiązałam bandaż z palca. Potem odwróciła się w stronę drogi chcąc pokazać, że musi skoncentrować się najeździć.
Mnie palec bolał coraz hardziej. A matka przeżywała kryzys. Powiedziała, że jeśli będzie musiała gotować obiad w święta, to oszaleje. Chociaż zawsze jeździłyśmy do cioci Catherine. Delia miała przepis na bardzo smaczne krokiety ziemniaczane. Ja robiłam za wyrobnika, przygotowywałam brukselkę i kroiłam cebulę do nadzienia. Mimo to byłam zadowolona, żc pracuję z Delią, bo ona zawsze bardzo się starała na święta. Przystrajała dom Już pięć dni przed Bożym Narodzeniem. Nawet namówiła moją mamę i ciocię Catherine na grę w scrabble!
Ciocia Catherine nie za dobrze dawała sobie radę w kuchni, ale robiła wszystko co jej kazała Delia. Kilka godzin siedziała nad wieńcem na drzwi. Jej małe dłonie były zaczerwienione od ostrych kolców cisokrzcwu, ale wyglądała na szczęśliwą. Nuciła sobie pod nosem JingU HeUs.
— Nie ma nic smutniejszego niż piosenki na Boże Narodzenie — stwierdziła moja matka. Ciocia Catherine od razu zamilkła.
A rano matka skaleczyła się w palec wyjmując z zamrażarki słone ciasto z nadzieniem mięsnym. Krzyk przerażenia dobiegł nas z kuchni i rozległ się po całym domu.
— Oj, ciociul Twój biedny palce! — Delia dotarła do kuchni pierwsza.
— Nic się nic siało, naprawdę. No, może będzie potrzebny bandaż.
Delia musiała wziąć ją pod ramię i poprowadzić do fotela przy kominku. Manta protestowała całą drogę. Odtąd więcej pracy miało spaść na mnie. Delia zawiązała bandaż na jej palcu.
Właśnie tak zawsze udawało się mojej matce spędzać świąteczne poranki — siedząc w fotelu i popijając sherry. Oczywiście była też zbyt słaba, by iść na mszę.
— Oddałabym wszystko, żeby móc z wami pójść — mówiła.
Musiałyśmy zostawić ją w ciepłym domu, podczas gdy my wysiadywałyśmy w kościele słuchając kazania ojca Byrnc'a. A było tam zimno jak w zamrażarce. Dotknęłam kaloryferów. Nawet ich nic włączono.
Nie chciałam narzekać na mój pałce. Myślałam, że w koricu ktoś zauważy, w jak okropnym jest stanic. Miałam nadzieję, że ktoś każe mi przestać obierać i kroić warzywa, każe usiąść i odpocząć. Ale one nie zauważyły moich bolesnych grymasów, kiedy pracowałam w milczeniu.
Bandaż mojej matki był większy.
*
W dniu, w którym miałyśmy wyjechać od cioci Catherine, zdjęłam w kotku bandaż i pokazałam im. jak to wygląda. Palec był żółto--ziclony. Paznokieć był siny i odstawał od palca.
— Dobry Boż.c! — Delia delikatnie trzymała moją dłori.
— W moich czasach określano to jako „zastrzał* — orzekła ciocia Catherine. — Przygotuję cl okład.
— Nie, nic — sprzeciwiła się moja matka. — Pojcdzicmy z tym do tego nowego lekarza, doktora Stoke’a. On jest bardzo dobry. Naprawdę!
A gdy wchodziłyśmy do błyszczącego, nowego gabinetu westchnęła jeszcze: „To prawdziwy człowiek nauki!”
Sala przyjęć była bardzo jasna.
Minąwszy czerwone drzwi dotarłam przed oblicze samego doktora Stoke’a. Był ubrany w czarną koszulę i miał brązowe wąsy.
— Chryste! — krzyknął po obejrzeniu palca. Pociągnął mnie z powrotem przez czerwone drzwi do poczekalni. — Pani Jones. Obawiam się, że zainfekowana jest jui kość. Może stracić palec.
Moja matka stała zamurowana. Po chwili osunęła się na krzesło.