i tego właśnie żądali wysłannicy Boga od pragnącego być miłym Bogu człowieka, od pism prorockich poczynając, na Kazaniu na Górze kończąc. Od Augustyna do reformatorów wciąż przejawiała się skłonność do rozumienia wiary jako daru Boga. Owo szlachetne wyobrażenie wraz ze wszystkim, co się z nim wiąże, przyniosło jednak w efekcie zaciemnienie izraelskiego mysłtrium człowieka, pojmowanego jako autonomiczny partner Boga. Do tego, aby wspierać ten osobliwy związek elementu etycznego z religijnym - związek, który chce urzeczywistnić prawdziwa teonomia przez przyjętą w wierze autonomię człowieka — nie nadawał się także dogmat o grzechu pierworodnym.
W żywych w wielkich kulturach azjatyckich doktrynach o odpowiedniości między niebem i ziemią nic odróżnia się jeszcze zasady normatywnej od teologicznej (teologia jest rozumiana jako autointerpretacja religii); istnieje tam właśnie tylko normatywny, zwrócony do człowieka aspekt rzeczywistości; w doktrynie Izraela etos traktuje się jako nierozłączną funkcję religii — już nic jako aspekt, ale jako bezpośredni skutek; w chrześcijaństwie, które izraelskiej wierze w niezbędność łaski nadało charakter wyłączności, norma, choćby nawet pojawiła się w formie „nowego Prawa”, nic może już zajmować centralnego miejsca. W ten sposób ułatwiło się zdobywanie coraz większego znaczenia normie świeckiej. Jako norma obowiązująca w państwie szuka ona dla siebie religijnej podstawy w pojęciu monarchy z Bożej Łaski i na inne sposoby, coraz bardziej jednak słabnie tu więź pierwiastka etycznego z absolutem.
* * *
Kryzys drugiej wielkiej próby powiązania pierwiastka etycznego z absolutem sięga aż do naszych czasów. Jak kryzys pierwszej próby, tak i on znalazł swój wyraz ideowy w ruchu filozoficznym relatywizującym wartości, który jednak jest znacznie bardziej zróżnicowany niż sofistyka. Już w XVII wieku zapowiadają go pewne teorie, jak choćby poglądy Hobbesa, które w niejednym przypominają sformułowania ważnego tekstu solistycznego z V w. przed Chr. (.Anonymus jamblichi). Decydujący rozwój następuje jednak w XIX wieku wraz z pojawieniem się nowego podejścia, które można określić mianem filozofii redukcji albo przenikliwości. Nietzsche, który doprowadził ją do doskonałości, nazywa ją „sztuką nieufności”.
Celem owej filozofii, która, jak niegdyś sofistyka, łączy perspektywę bioiogiczną z socjologiczną i psychologiczną, jest demaskacja świata ducha jako związku iluzji i autoiluzji, „ideologii” i „sublimacji”. Właściwy początek znajduje ona w krytyce religii Feuerbacha, w której, w pozornie przeciwnym kierunku, przebudowano twierdzenie Protagorasa o człowieku jako mierze wszechrzeczy. Krytyka owa streszcza się w zdaniu: „Bóg jest tym, tylko tym i niczym innym, jak właśnie tym, czym nie jest człowiek, ale czym chce lub życzy sobie być”. Od Feuerbacha prowadzi prosta droga do Marksa, tylko że dla Marksa takie twierdzenie, ze względu na swój charakter metafizyczny i ahistoryczny, nic ma prawdziwego znaczenia. Dla niego, posłusznego nauce Vico, nie ma innego poznania poza historycznym. Przekształca on tezę Feuerbacha rozciągając ją z jednej strony na wszystkie idee religijne, moralne, polityczne i filozoficzne, z drugiej zaś włączając je wszystkie w proces historyczny, który znów daje się uchwycić jedynie wtedy, jeśli za punkt wyjścia obierze się zmianę stosunków produkcji i wynikających z nich konfliktów: w każdorazowej moralności w sposób idealny wyrażają się warunki egzystencji klasy panującej. Dopóty, dopóki trwa walka klas, wszelkie rozdzielanie dobra i zła nie jest niczym innym, jak tylko funkcją tej walki, wszelka norma życiowa jest niczym innym, jak tylko wyrazem panowania czy bronią służącą do urzeczywistnienia władzy klasy panującej. Ostatecznie odnosi się tonie tylko do zmieniających się treści moralności, ale również do wartościowania moralnego w ogóle.
O ile nietzscheańska krytyka moralności jest ograniczona do sfery historycznej, o tyle wolno ją obiektywnie rozumieć jako modyfikację marksowskiej teorii ideologii — z czego Nietzsche, rzecz jasna, nie zdawał sobie sprawy. Jemu również historyczne formy moralności wydają się objawem i środkiem w walce