CZARTOŁANIA I SENI. ROMANS ANEMICZNY IV. List Czartołani
Wiem, że nie wyszlę Ci tego listu,
Lecz oto spowiadam się Niezmierzonej Przestrzeni, Bo mi od jesiennego poświstu Przeszłość otwarła się w sercu... O, Seni! o Seni! Świcie Anielski w krainie cieni!
Masz mnie za nieskazitelną heroinę,
O, mój młodociany Bohaterze!
A ja na czole w dyademie noszę winę —
I chowam się za milczeń puklerze,
Bojąc się słowa — bo zginę.
Cały mój urok i moc w tym, że milczę 1 nie zdradzam nimbu przyczyny.
Kryję ropne rany, zadane przez kły wilcze,
I gorsze od nich, bo me własne winy--
Tak, Seni! me własne winy!
Nie na Olimpie zrodziły mnie Jasne Bogi,
Ale Nędzarze w walącej się chatce.
Krnąbrnego dzieciaka smagał Ojciec ubogi,
Na pomoc skołatanej Matce...
Tak było, mój Seni drogi!
Nie złociste po świecie woziły kolasy Moją młodość tęskliwą:
Pierwszy jej pąk naderwał Pryap stary, a łasy Na niedojrzałe żniwo —
Na młodociane przędziwo...
Nie Patriarchowie uczyli mądrości Moją głowę młodzieńczą.
Mistrzem było mi żądło płomienistej zazdrości Przed niedostępnych pokus tęczą —
Czy wiesz, jak Nędzarz marzy, gdy zazdrości?...
Kochanek marny wtrącił potem do szpitala,
Okryta wstydem... Lancety
Krajały z ciałem serce... Lecz ostrz ich dobra,
bo nie kala —
A jam skalana, niestety...
O, krwawa! o, niezapomniana wspomnień fala!
Tryumfująca potem, groźna Kurtyzana,
Łowiłam w sieci świat.
A świat z zachwytem leciał w sieć, bo świat chce Pana! Od Wybawcy milszy mu kat...
I ty, Seni, taki sam... i ty, Seni, ich brat...
Lecz od żałosnych źrenic podbitego wroga W sercu mym załkał żal;
Rozpłakała się Aniołem we mnie pamięć sroga — Śród kwiecistych sal...
Pamiętasz, Seni, nasz bal?
415