Starty w World Series były dla ciebie ostatnim krokiem przed Formułą 1...
- Tak, udało się wygrać sezon z zespołem Epsilon Euskadi. Szefem ekipy był Joan Villadelprat, który miał ogromne doświadczenie w Formule 1, pracując w Benettonie za czasów Michaela Schumachera. Przed sezonem powtarzałem, że w tej serii będzie jeździć przynajmniej dziesięciu kierowców zdolnych do wygrywania wyścigów. W pewnym sensie się to potwierdziło - choć prowadzenie w mistrzostwach objąłem już po pierwszym weekendzie i w pewnym momencie sezonu udało mi się uzyskać bezpieczną przewagę nad rywalami, to i tak trzeba było ostro walczyć o każdy punkt. Przed debiutem stawka wyglądała na bardzo mocną. Enrico Toccacelo był w 2004 r. wicemistrzem Formuły 3000, czyli poprzedniczki GP2. Markus Winkelhock startował w niemieckiej serii DTM. Giorgio Mondini był mistrzem Formuły Renault V6, czyli jednej z poprzedniczek World Series by Renault. Tristan Gommendy przejeździł dwa pełne sezony w Formule Renault V6 i World Series by Nissan, Felix Porteiro nawet trzy. Ja debiutowałem w tak mocnej serii, mając na koncie siódme miejsce w ubiegłorocznych mistrzostwach Formuły 3 Euro Series. Na papierze nie wyglądałem najmocniej, ale już podczas pierwszych testów potwierdziło się, że wraz z moim zespołem Ep-silon Euskadi będziemy groźni. Na szczęście nasza wysoka forma utrzymała się przez cały sezon.
Co było kluczem w drodze po mistrzowski tytuł?
- Najważniejsze było regularne kończenie wyścigów w czołówce. Wy grałem cztery wyścigi, ale ogółem w siedemnastu startach aż jedenaście razy stanąłem na podium. Nie licząc dwóch ostatnich wyścigów na terze Monza, kiedy tytuł miałem już zapewniony, jedynie raz nie zdobyłem punktów - w Walencji, kiedy jechałem na prowadzeniu i na przedostatnim okrążeniu zepsuł się samochód. Rywale jeździli w kratkę i praktycznie nie zdarzało się, żeby któryś z nich utrzymał pozycję wicelidera dłużej niż przez dwie rundy. Potrafili stawać dwa razy na podium w jednej rundzie, a potem przez cztery wyścigi nie zdobywać punktów.
Na podium World Series by Renault nie grano hymnów dla zwycięzcy, ale i tak swoje wygrane wspominasz chyba bardzo dobrze?
- Bardzo ważne było na przykład zwycięstwo w Bilbao. Po pierwsze, Azkoitia, siedziba mojego zespołu Epsilon Euskadi, leży zaledwie 60 kilometrów od stolicy Kraju Basków i wygrana była dla nich kwestią bardzo prestiżową. Po drugie, jako pierwszy kierowca wygrałem tam swój drugi wyścig w sezonie. W pierwszych siedmiu wyścigach mieliśmy siedmiu różnych zwycięzców. Z kolei w Oschersleben jako pierwszy wygrałem oba wyścigi w ciągu jednego weekendu. Do tego byl lo taki mój „domowy” wyścig, blisko polskiej granicy, i na trybunach znalazło się wielu rodaków z biało-czerwonymi flagami. Ich doping był dla mnie bardzo ważny. Nie spodziewałem się, że wygram oba wyścigi. Pomogła mi trochę aura - w deszczu niektórzy koledzy trochę się pogubili i udało mi się to w pełni wykorzystać.
Mistrzostwo mogliście świętować jeszcze przed zakończeniem sezonu. Jak wspominasz przedostatni weekend mistrzostw w Estorił?
- Nie spodziewaliśmy się, że walka zakończy się tak wcześnie. Przewaga punktowca była co prawda duża, ale nie na tyle, aby jechać do Portugalii ze zmrożonym szampanem na toasty. Drugie miejsce w pierwszym wyścigu, przy kłopotach rywali, dało mi już mistrzowski tytuł, choć do samej mety nie zdawałem sobie z tego sprawy. Zespół powiedział mi dopiero podczas okrążenia zjazdowego, przez radio, ale przez pewien czas nie docierało to do mnie. Dopiero wchodząc na podium, z polską flagą w' ręku, zdałem sobie sprawę, że jestem mistrzem. Po drugim wyścigu mieliśmy już w kieszeni także tytuł mistrzowski wśród zespołów, wraz z moim partnerem Feliksem Porteiro, który obecnie startuje w mistrzostwach świata samochodów turystycznych WTCC.
Po sezonie brałeś udział w testach serii GP2. Jak się jeździło?
Bardzo dobrze, po raz pierwszy miałem kontakt z oponami rowkowanymi - wówczas takie właśnie ogumienie stosowano w GP2 i byl to jeden z elementów przygotowujących kierowcę do jazdy bolidem FI. Jeździłem pół dnia z zespołem Durango, potem pół dnia w SuperNova. lak się jednak złożyło, że nie musiałem startować w GP2. Udało się przejść do Formuły 1 bezpośrednio z World Series by Renault. Dobrze, bo koszty startów w GP2 są bardzo duże i nie wiem, czy znalazłbym budżet. Jeśli chodzi o World Series, to praktycznie jechałem za darmo, właściwie bez wnoszenia własnego budżetu. Wcześniej różnie z tym bywało, na szczęście zawsze jakoś się udawało zgromadzić pieniądze. World Series było bardzo dobrą opcją, bo bolidy są zbliżone do GP2, ale starty nie kosztują tak dużo pieniędzy.
79