Kapelusik mam słomkowy, idę sobie przez dąbrowy.
Na bok trawy, na bok krzaczki, dziś jest przecie* Święto Matki. Zrobię mamie niespodziankę, zbiorę jagód pełną miarkę.
(Chodzi po losie, szuka jagód, potem siada zmęczony na pniu drzewa.)
Szuka Janek, co ma siły, tak jagódki się ukryły.
Usiadł sobie na pniu sosny, pewnie bardzo jest zmęczony.
Jagodowy Król:
Chodzę sobie po tym borze jak po cudnym własnym dworze.
Mech mi leśne łoże ściele, z wilg i drozdów mam kapelę.
Gdy tak idę. kwiaty, zioła pochylają wonne czoła.
(Zatrzymuje się. zauważa Janka.)
Cóż to, patrzcie, co się dzieje? Chłopczyk sam tu przyszedł w knieje?
Janek: (Wstaje przestraszony.)
Jagód szukam w leśnej trawie, lecz nie widzę ich tu prawic.
Jagodowy Król:
Chodźmy wice między paprocie, tam jest jagód krocie, krocie.
Tu. gdzie skręca ta drożyna, moje państwo się zaczyna.
Przed mym dworem, jak się godzi, królewicze stoją młodzi.
(Wędrujęprzez las, dttehodzę do dworu królewskiego.)
Witamy naszego gościa oraz króla jegomościa.
Widzisz w całej tu postaci Jagodowych siedmiu braci.
(Wita Janka oraz króla, przedstawia swych braci.)