ówczas wpadamy w pułapkę nudy; a nuda to największy wróg każdego ania, bo po prostu nie dociera ono do odbiorcy. Zatem największą troską tca^ inno być zadbanie o kształt artystyczny prezentacji i zharmonizowaną z (y dem jego atrakcyjność Owa atrakcyjność może być rozumiana bardzo różnjt Jedna z amerykańskich książek o teatrze rozpoczyna się od słów mniej wj» ij takich: jesteś z przyjacielem, zjedliście dobry obiad i zastanawiacie się jakby i dobrze spędzić wieczór. Dalej mowa o tym, że przyjaciele kupują bilety ^ atru i tak oto dobrze spędzają czas. Dobrze, znaczy przyjemnie. Przyjemni* naczy - w wydaniu amerykańskim - albo czysto rozrywkowe (musical, operą p.), albo z pewnym dreszczykiem, ale bez przesady (żadnych poronień, jak i teatrze greckim; żadnego strzelania do aktorów, jak u Paska; żadnego szalefi. twa charytatywnego, jak u Cześnika). No dobrze, zdaje się mówić widz ame-ykański, zgódźmy się z tym, że po obejrzeniu Czarownic z Salem Arthura dillera należy przyznać, że nasi rodzice byli jednak swego rodzaju barbarzyfi. ami - ale przecież sztuka bezpośrednio nas nie dotyczy; to było, tego już więcej iie ma. Czyżby? Tak już jednak zapyta nie Amerykanin, ale Europejczyk obser-wijący Amerykę i Amerykanów. Bo Amerykanin ma nieodmiennie dobre, także 1 w teatrze, samopoczucie. 1 teatr nie może mu w tym przeszkadzać. Ma mu wręcz w tym pomóc. Fascynując perfekcją produkcji, po obejrzeniu której można, jak po zjedzeniu dobrego obiadu, powiedzieć: pyszne, wspaniałe. Pokazując rzeczy i zjawiska smutne, na które jednak można zareagować westchnieniem olgi: my, Amerykanie, nie mamy takich przesądów jak Capuletti i Montecchi, takich zbrodniczych intencji jak Lady Macbeth. Zapomina się przy tym, nie należy przy tym pamiętać wręcz - jeśli chce się na rynku rozrywki amerykańskiej (a do niej należy i teatr) zaistnieć - że jednak i Ameryka ma problemy dręczące nas od wieków i precyzyjnie nazwane przez Szekspira: małżeństwa np. polsko-murzyńskie dalej są niemal niewyobrażalne, politycy nie baczą na trupy, gdy idzie o robienie karier. Nie na tym jednak, nie na stawianiu istotnych pro* [Nemów społecznych czy politycznych przed oczy publiczności - polega teatr amerykański. On ma przede wszystkim cieszyć: perfekcją wykonania, efektami, [okazywaniem nade wszystko faktu, że żyjemy na najlepszym ze światów. Takie [są musicale będące przecież specjalnością Ameryki. Takie są funkcje Metropolitan Opera. Dać publiczności to, co najlepsze, najgłośniejsze. Charakterystyczne są też reakcje przeciętnych Amerykanów na sztuki niosące treści niepokojące, (burzące ustalony porządek świata. Nie zapomnę nigdy zanotowanego przez jakąś {gazetę etniczną reakcji Amerykanki polskiego pochodzenia po obejrzeniu jlll części Dziadów: biedni chłopcy; dlaczego nikt im do więzienia paczki nie pośle.
A równocześnie pamiętam też reakcję jakiegoś szwedzkiego emigranta w Chicago po obejrzeniu Hamleta: biedny chłopiec, ja mam takie same problemy jak on, tak samo nie mogę się zdecydować. Mówił tak zapłakany i zadumany
Rswoim losem jakiś prosty człowiek; jeszcze nie Amerykanin, ale już też i nie
| featr w Europie pełnił i pełni funkcje nieco bardziej skomplikowane niż Ameryce. Nie wyobrażam sobie książki o teatrze europejskim, a już szczegół* J polskim, rozpoczynanej podobnie jak cytowane opracowanie o teatrze ame* Kańskim. Kolacja - teatr to skojarzenie na płaszczyźnie funkcji czysto [zrywkowej. Taką pełnił teatr europejski również; w tym i teatr polski. Ale nie Sa io jego funkcja najważniejszejsza.
■ „Dla narodów, które straciły niepodległość - pisał dyrektor krakowskiej sce* drugiej połowy XIX wieku, Stanisław Koźmian - teatr ma wyjątkowe zna* Ozenie dlatego, że pielęgnuje i wspiera rzecz dla nich najdonioślejszą z tych, Róre się im zostały i które zachować winny - język, a z nim literaturę i piśmiennictwo. Dla narodu polskiego teatr ma zatem niezaprzeczoną użyteczność pra-Ktyczną i względną doniosłość. Jest on przy tym jednym z żywiołów łączności jedności po rozbiorach, należy istotą swoją i warunkami bytu do tego, co Bazwiemy wspólnymi sprawami społeczeństwa.” (cyt. za J. Got, Szkoła krakowska w: Sto lat Starego Teatru w Krakowie, Kraków 1965).
IPowiecie Państwo, i nie bez racji, że to sytuacja wyjątkowa - warunki rozbiorów, niewoli, rusyfikacji, germanizacji, obrony ducha narodowego. Zgoda. Ale i bez takich specjalnych okoliczności teatr polski, już od swych pierwocin, Kak czy inaczej podejmował istotne dla narodu i państwa sprawy.
I Wszyscy znamy Odprawę posłów greckich Jana Kochanowskiego. Powiecie ■nudna piła. Ejże, może i nudna, gdy się z dramatu wyczytuje tylko słowa, ale Edy wyobrazimy sobie znane nam okoliczności napisania i wystawienia sztuki, 'rzecz cała chyba wyda się znacznie bardziej interesująca. Jest koniec wieku XVI, okres potęgi Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Kwitnie sztuka, nauki, Polacy wiele podróżują po &viecie; na nauki i po zarobek przyjeżdżają nad Wisłę rozliczni cudzoziemcy. I oto ma się odbyć z wielką pompą, z udziałem najwyższych dostojników, ślub i wesele drugiej w Państwie osoby po królu - kanclerza. Dziwną ma ów młody żonkoś zachciankę - otóż zamawia u najwybitniejszego w Rzeczpospolitej pisarza oryginalny dramat, który będzie wystawiony z okazji fety weselnej. Kochanowski męczy się nad tekstem, wszak nie ma w literaturze polskiej żadnego wzorca, stroi go ostatecznie - zgodnie z modą warstw wykształconych epoki Renesansu - w stafaż antyczny. Opowiada zamkniętą w formie klasycznego dramatu historię zaczerpniętą z Homerowego dzieła. Cóż u diaska może być dla ludzi żyjących nad Wisłą, w wieku Odrodzenia, interesującego w ultimatum postawionym Trojańczykom przez Greków? Znane są interpretacje mówiące o tym, że Odprawa posłów greckich była w istocie - dla pierwszych odbiorców dzieła Kochanowskiego - debatą nad tym, czy wojna nie jest w pewnych wypadkach działaniem słusznym, np. dla powstrzymania nadmiernie rozbudowywanej potęgi sąsiedniego imperium. Może i tak było, że Zamoyski, bądź co bądź kanclerz i to mądry oraz przewidujący, mógł taki efekt planować zamawiając u pisarza swój ślubny prezent Mieliby-