l |«iMCMfMC rozbłysły rdtawo okienka, kiedy padk m mc pierwsze promienie, (ani też zauważyli be dyndt, $* ««łopiicl<rm go tym, co stali za mną. Pyuli, czy mi widzą M mm oaawy MUejaoowoścj Widziałem, i to mm dwa słowa. w świetle »iUitcq|D dnia, na węższej, pnteawleyk) do naszego kierunku jazdy icia-mc. mcmcI pod dachem; „Auschwitz-Birkenau” . przeczytałem cu«t w^w—»ą strzelistymi, ozdobny Mi literami Niemców, z podwójnie falistym łączni* idem. Ale daremnie próbowałem jej szukać wśród MMdi geograficznych wiadomości, inni też me wydawali nt lepiej zorientowani. Potem usiadłem, gdyż stojący za mm tak samo chcieli popatrzeć, a ponieważ jeszcze wcześnie i chciało mi się spać, wkrótce I ponownie zasnąłem
Obudził miif ruch t podniecenie. Na zewnątrz dobre śwtcóśo już pełnym blaskiem. Pociąg znów jechał. Pytałem chłopaków, gdzie jesteśmy, i powie-dzieła. te «oąt w tym samym miejscu, właśnie w tej cfeańli ruiszyliśmy dalej; zatem, jak się wydaje, musiało mmc obudzić szarpnięcie. Ale me ulega wątpliwości, dodali, te przed nami są fabryki i cos w rodzaj u osady Mmamę póinsej sarąąry przy okienku zasygnalizowali,
* sasn ssę połapałem po pnrietmi zmianie światła.
Je pnepsebaiaśmy pod łuknm jakaapś teamy. Po na-nąjwi mmmmrw pociąg i airrysJ »ęi wówczas cśprzy okienka powfcmoaslf no w suftw podnieceniu,
Ar wsdzą WK9( Jokasof, lodzi 1 zaraz rarryfi
zapinać, niektórzy gorliwie doprowadzali się & Ink, • kolwety czesały się i upiększały. Z zewnątrz natomiast dochodziło zbliżające się postukiwanie « wagony, skrzypienie drzwi, zlewający się gwar wy-wputącyth się z pociągu ludzi i teraz sam musiałem ftqMt,fcniprrwdę przybyliśmy do celu. Cieszyłem się, naturalnie, ale czułem, że jakoś inaczej, niżbym się cwszyt, powiedzmy, jeszcze wczoraj lub przedwczoraj.
Potem uderzono narzędziem także w nasz wagon i ktoś, a raczej ktosie odsunęli ciężkie drzwi.
Najpierw usłyszałem ich głosy. Mówili po nii-\ mi« ku lub w jakimś podobnym języku, wydawało się, \ te wszyscy naraz, jeśli mogłem zrozumieć, życzyli I tobie, żebyśmy wysiedli. Zamiast tego jednak to oni j wtłoczy W się między nas; z początku nic nie widziałem. |
Ale już poszła wieść: walizki i pakunki zostają. Później j - wyjaśniali, tłumaczyli t ta wieść przechodziła wokół J mnie z ust do ust - każdy otrzyma z powrotem swoją J własność, najpierw jednak bagaż czeka dezynfekcja, i / a nas kąpiel: rzeczywiście, najwyższy czas, doszedłem do wniosku. Potem obcy znaleźli się w tłumie bliżej I mnie i wreszcie ich zobaczyłem. Byłem bardzo zasko- i czony, w końcu po raz pierwszy w życiu widziałem - j przynajmniej z tak bliska - prawdziwych więźniów, I w pasiastych kurtkach przestępców, z ostrzyżonymi do i skóry włosami i w okrągłych czapkach. Odsunąłem j się od nich odrobinę, oczywiście, jedni odpowiadali j na pytania, inni rozglądali się po wagonie, jeszcze inni J
79