kiedy się poznaliśmy, w pierwszej chwili wzięłam go za przeciwnika i próbowałam rozbić mu głowę o kamienie. Kiedy zjawił się Bones i potwierdził jego tożsamość, Spade otrzepał się z kurzu... a następnie skrytykował mnie za sposób witania gości.
- Spade. Fajne imię. Zmuszono cię, żebyś je wybrał z jakiegoś komiksu?
Oczywiście wiedziałam, dlaczego wybrał to imię. Razem z Bonesem był więźniem w Nowej Południowej Walii. Byłemu baronowi Charlesowi DeMortimerowi nadzorcy dali przydomek od nazwy narzędzia przydzielonego mu do pracy, a była nim łopata. Spade zachował przezwisko, żeby nigdy nie zapomnieć bezsilności, jaką wtedy czuł.
Jego wargi drgnęły, ale szybko się opanował.
- Później wyjaśnię ci mój wybór, aniele. A teraz... gdybyś mogła do mnie podejść. Muszę sprawdzić, czy nie masz przy sobie broni.
Pozostała ósemka otoczyła nas ochronnym kręgiem, gdy Spade powoli i dokładnie mnie przeszukał, wodząc dłońmi po moim ciele. Kiedy skończył, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Teraz to naprawdę przyjemność cię poznać. — Głową wskazał jeden z samochodów. - Pani przodem.
Skierowaliśmy się na całkowicie opustoszałą drogę, na której już czekał helikopter. Nie rozmawialiśmy więcej. Przy starcie bębniłam palcami po udzie. Pozostałe wampiry nie odrywały ode mnie wzroku, ale je ignorowałam. Spade milczał i tylko od czasu do czasu rzucał mi z ukosa uśmiech pełen zadowolenia.
Wylądowaliśmy niecałe dwie godziny później. Nie miałam zegarka, ale zgadywałam, że jest około jedenastej trzydzieści. Niedługo... Już naprawdę niedługo. W duchu odmówiłam modlitwę, żeby dzisiejszego wieczoru nie zginął nikt oprócz mojego ojca, i wysiadłam ze śmigłowca, by odegrać swoją rolę.
***
łan zdecydowanie lubił huczne rozrywki. Jego dom był jeszcze okazalszy od poprzedniego, w stylu prawdziwej rezydencji. W świetle księżyca ogrody wyglądały trochę niesamowicie, a dla większego efektu rozmieszczono w nich liczne pochodnie. Posągi, niektóre wręcz barbarzyńskie, zastygły w powitalnych albo odstraszających pozach. Kiedy przechodziliśmy pod marmurowym łukiem, mimo woli zaczęłam się zastanawiać, czy te greckie rzeźby są autentyczne. Znając zamiłowanie lana do rzadkich i cennych rzeczy, prawdopodobnie były.
Gdy otworzyły się drzwi, uderzyła we mnie tak potężna fala skumulowanej, nadnaturalnej energii, że zatrzymałam się na chwilę. Miałam wrażenie, że poraził mnie prąd
0 śmiertelnym natężeniu. Dobry Boże, co to za istoty?
1 nagle zrozumiałam. Znajdowała się tutaj sama elita. Nie wiedziałam, czy jestem gotowa na zawodowe działanie, ale było za późno na odwrót.
Wzdłuż ścian holu, przez który szliśmy, stały dwa szeregi wampirów i ghuli. Czułam na sobie ciężar ich spojrzeń, ale wbiłam przed siebie wzrok i siłą woli opanowałam