świat jest paradoksalnie przygotowany na nieoczekiwane konsekwencje, które przedmioty te na pewno wywołają, konsekwencje, które wydają się im właściwe, za które biorą odpowiedzialność i z których wyciągają nauczkę. Ten proces kształcenia widać wyraźnie - przenosi się on na ich definicje i przebiega w tym samym uniwersum.
Osławione priony, prawdopodobni sprawcy tak zwanej choroby wściekłych krów, stanowią taki sam symbol ryzykownych powiązań, jak azbest był symbolem dawnych przedmiotów nieryzykownych. Wierzymy, że można prześledzić rozrost ekologii politycznej poprzez namnażanie się takich nowych bytów, które od narodzin mieszają się z przedmiotami klasycznymi, składającymi się na tło naszego wspólnego pejzażu1. Wydaje nam się, że rozróżnienie pomiędzy przedmiotami nieryzykownymi a ryzykownymi powiązaniami, między „gładkimi przedmiotami” a „przedmiotami nieuczesanymi” jest znacznie ważniejsze, niż niewykonalne rozdzielanie kryzysów o charakterze ekologicznym od tych, które dotykają gospodarki czy społeczeństwa. Nie jesteśmy wcale świadkami powodzi pytań o naturę, która nawiedziła dyskurs polityczny, ale namnażania się przedmiotów nieuczesanych, których nie da się już nijak zepchnąć do samego tylko świata natury, których nijak nie da się już znaturalizować.
Przedstawienie w ten sposób na nowo pojęcia kryzysu ekologicznego umożliwi nam opisanie najdziwniejszej cechy ekologii politycznej, zupełnie nieprzystającej do tego, co stara się robić. Praktyka ekologii politycznej, daleka od tego, byglobalizować swoje stawki pod auspicjami natury, okazuje się nie mieć pojęcia, w którym miejscu wreszcie staje się relatywnie ważna dla różnych aktorów*2. Dzięki ekologii politycznej uwaga nie prześlizguje się z bieguna ludzkiego na biegun natury -przekształca ona pewność płynącą z produkcji przedmiotów nieryzy-
kownych (z jej jasnym rozdziałem na rzeczy i ludzi) w niepewność dotyczącą relacji, których nieoczekiwane konsekwencje zdolne są pokrzyżować realizowanie zamówień, plany, sieci wpływów. Z podziwu godną akutecznością stawia pod znakiem zapytania możliwość ustawienia /.godnie z ustalonym raz na zawsze porządkiem jakiejkolwiek hierarchii aktorów i wartości22. Jakaś nieskończenie drobna sprawa okazuje się mieć ogromne skutki, nic nieznaczący aktor staje się nagle aktorem central-nym, gigantyczny kataklizm rozpływa się we mgle jak zaczarowany, cudowny produkt okazuje się powodować opłakane skutki, potwory dają się bez wysiłku oswoić... Ekologia polityczna ciągle potrafi zaskoczyć, zdając nnm sprawę to z odporności, to z delikatności ekosystemów23. Zdecydowanie czas chyba na to, by na serio wziąć apokaliptyczną przepowiednię niektórych ekologów o „końcu natury”.
Ko/.umiemy teraz, dlaczego ekologia polityczna nie może trzymać się na-tury:jeżeli mianem „natury” określać będziemy termin umożliwiający ujmowanie hierarchii bytów w ramach jednej uporządkowanej serii, to ekologia polityczna w praktyce zawsze będzie się objawiać poprzez dążenie do zniszczenia idei natury. Jeden ślimak potrafi przerwać zaporę, Prąd Zatokowy może nagle zaniknąć, usypiska przeradzają się w biologiczne rezerwaty, a dżdżownica sprawia, że gleba w lasach Amazonii zamienia się w beton. Nie da się już ustawić hierarchii bytów we-
Wydaje mi się, że - przynajmniej we Francji - afera z zakażoną krwią posłużyła
jako ogniwo pośrednie między ostatnimi przedmiotami nowoczesnymi a pierwszymi ekologicznymi przedmiotami ryzykownymi. Wciąż jeszcze wierzono, że można wpisać dramat zakażonej krwi w stare ramy kontrolowanych działań. Przypadek choroby wściekłych krów czy, tym bardziej, „wojna totalna" organizmów modyfikowanych genetycznie już się w ten schemat nie wpisują. Por. ważną książkę Hermitte (1996) o roli, jaką w wyjaśnianiu opieszałości biurokratycznej reakcji odegrały oczekiwania od Nauki absolutnej pewności. ' -
Słowo to zdefiniuję dopiero w rozdziale 2. Na razie wystarczy, że zachowuje ono jeden sens bez względu na to, czy aktor jest ludzki, czy nie-ludzki.