w odróżnianiu sformułowania dobrego od złego, ile w dokonywaniu wyboru formuły odczuwanej jako szczególnie szczęśliwa wśród paru nie najgorszych, niezłych, a nawet dobrych. Postawmy kolejne pytanie: czy ponad piętrem szczegółowych faktów.stylistyczny chanie/ istnieje jakiś zespół dyrektyw ogólnych, jakiś kodeks „dobrego stylu”? Na przykład, czy nie jest tak, że do owego kanonu zasad „dobrego stylu” należy postulat wypowiadania się w sposób maksymalnie prosty, naturalny, bezpretensjonalny, przezroczysty w stosunku do przekazywanych treści, sprawiający, że odbiorca, nie zauważając^w ogóle języka, stylu, będzie odbierał wyłącznie czystą informację? I rzeczywiście, czyż nie milej jest nam otrzymać życzenia „Wszystkiego najlepszego” niż „Bądź łaskaw przyjąć życzenia pomyślności na nowej drodze życia”? I rzeczywiście, czy nie są faktem zachwyty (i to ze strony ludzi oczytanych) nad prostotą, bezpretensjonalnością, przezroczystością stylu książek Sienkiewicza, Prusa czy Dąbrowskiej? A jednak postulat prostoty, naturalności, przezroczystości nie posiada rangi uniwersalnej zasady dobrego stylu. Nie na darmo lingwistyka i poetyka XX wieku (formaliści rosyjscy, szkoła praska) głosiły tak uparcie, iż. język poetycki funkcjonuje nie tylko jako przekaziciel treści, lecz również, i to przede wszystkim, jako forma, kształt, że istotą poezji jest jej nastawienie nie tylko-na „co”, lecz również, i to przede wszystkim, na „jak”.
Słyszę, jak deszcz po liściach coraz gęściej pluska.
Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka Na kołach, co się kręcą, choć nie wiedzą drogi!...
Dla mnie już tylko — mroki i mroków rozłogi!
Boże, czemuś dał duszę, co snu musi żebrać —
I życie, które można tak łatwo odebrać?
I czemuś mnie z takiego utworzył marliwa,
Że mnie w tę obcą ciemność byle noc porywa?
Czemu nieśmiertelniejesz na moim pogrzebie?
Czemuś zabił mnie jadem, co nie truje Ciebie?
Czemu nuży mnie zwłok mych w zaświaty wywózka,
A deszcz po żywych liściach coraz gęściej pluska?...
Niech ten wiersz Bolesława Leśmiana, największego polskiego poety XX wieku, posłuży jako sprawdzian wartości, reprezenta-. tywności naszej pierwszej zasady dobrego stylu. Gdzież na przykład szukać owej prostaty, naturalności, przezroczystości w słowach „Tak mnie nuży zwłok moich w zaświaty wywózka”? Czy w szyku wyrazów, w którym trzeba by dokonać aż trzech operacji, aby doprowadzić zdanie do kształtu właściwego konstrukcjom naszego zwykłego języka mówionego („Tak mnie nuży wywózka w zaświaty moich zwłok”)? Czy może w wyrazie „wywózka”, nie figurującym w ogóle na liście wyrazów czynnie używanych przez ogół Polaków, a nasuwającym analogię z wyrazem „zwózka”, sianokosami i żniwami? Przykłady dałoby się mnożyć w nieskończoność •— aż do momentu, w którym na indeksie tekstów nie mogących sprostać zasadzie naturalności, prostoty, przezroczystości znalazłyby się wszystkie bez wyjątku dzieła literackie. Zresztą, bynajmniej nie tylko dzieła literackie. Prawie cała dziedzina humoru, dowcipu, anegdoty to domena śmiechu wywoływanego nie tylko treścią słów, lecz również ich formą, kształtem. Obaliliśmy naszą pierwszą zasadę dobrego stylu. Wykazaliśmy, że postulat prostoty, naturalności, przezroczystości nie jest uniwersalną dyrektywą stylistyczną.
A może taką uniwersalną dyrektywą dobrego stylu jest postulat jednoznaczności? Może prawdą jest, żę każdy mówiący (piszący) powinien, w każdej sytuacji, starać się przede wszystkim o to, aby słowa, sformułowania, których używa, miały jedno znaczenie? Tyle jest między ludźmi nieporozumień wynikających wyłącznie z tego, że kłócąc się czy dyskutując, używają wyrazów lub wyrażeń o niesprecyzowanych znaczeniach, że sądzą, iż się różnią w poglądach, a różnią się po prostu w rozumieniu, definiowaniu pewnych wyrazów, pewnych sformułowań! A jednak ... Każdy, kto śledził przygotowania do wyborów prezydenckich we Francji w. roku 1965, stawiał sobie przede wszystkim jedno! pytanie: jak postąpi generał de Gaulle — czy będzie się ponownie ubiegać o urząd prezydenta, czy też zaproponuje kandydaturę dotychczasowego premiera Pompidou. De Gaulle, nie chcąc ułatwiać zadania przeciwnikom, do ostatniej niemal chwili zwlekał z zakomunikowaniem swojej decyzji. Zanim jednak nastąpił moment wyłożenia kart na stół, okoliczności parę razy stawiały generała wobec nieuniknioności wypowiadania się na temat przyszłości Francji. I właśnie w tych paru sytuacjach, w których trzeba było mówić o planach politycznych i nie zdradzić się z naj-
21