Zdjęcie 10 - Pracownicy czekają w kolejce na wpuszczenie do fabryki.
poszło nie tak i trzeba było ją wyłączyć. Przyszło mnóstwo przełożonych: kierownik kontroli jakości z montażowni, kilku kontrolerów jakości, kierownik linii i jego zastępca, kierownik grupy i inni. Kierownik jakości zawołał mojego szefa i powiedział mu, że trzeba było zatrzymać linię z powodu uszkodzonych części, że ja tych uszkodzonych części nie wysortowałem i samowolnie się oddaliłem. Zrzucił na mnie całą winę! Stałem obok, a on opowiadał te kłamstwa. Jeden z pracowników pocieszył mnie: „Oskarżenie jest niesprawiedliwe, ale co zrobisz. Jak coś jest nie w porządku, to zawsze zwalą winę na tych na samym dole”.
My, pracownicy na samym dole drabiny fabrycznej, byliśmy tymi, których można do woli obrzucać obelgami, ośmieszać i obwiniać o wszystko, co się da. Moim koleżankom i kolegom nie pozostawało nic innego, jak zachowywać czujność, żeby nie zostać kozłem ofiarnym. Jedna z koleżanek powiedziała: „Przełożonych łatwo rozpoznać. Zastępca kierownika linii nosi czerwoną czapkę, kierownik linii nosi niebieską kamizelkę, a kierownik gmpy zieloną. Trzeba tylko zwracać uwagę na kolory i nie wchodzić im w drogę. Wtedy wszystko będzie OK”.
Maszyny to takie dziwne istoty
Normy produkcyjne i kontrole jakości dawały się pracownikom we znaki w równym stopniu jak przemoc werbalna. Najwyraźniej rzucało się to w oczy podczas porannych apeli. Na początku wyczytywano wszystkie nazwiska. Następnie kierownik linii wyjaśniał, jakie zadania są do wykonania i wskazywał na takie problemy jak brak czystości w miejscu pracy, nieporządek na stołach montażowych, rozmowy w czasie pracy i niechlujne wykonanie. Co dzień rano musieliśmy najpierw wysłuchać krytyki. Nie bardzo rozumiałem, dlaczego sytuacja ani trochę się nie poprawia. Na pytanie, jak reagowały na krytykę, pracownice odpowiadały: „Udaję, że nic nie słyszę. Lewym uchem wchodzi, prawym wychodzi”. Ciągle słyszeliśmy wyzwiska, nigdy nie było pochwały. Nieważne, czy pracowałeś sumiennie i rzetelnie, zawsze wszystko było źle, zawsze należało zrobić to inaczej.
Przełożeni represjonują pracowników, a maszyny odbierają im poczucie sensu i wartości życia. Praca w fabryce nie wymaga żadnego zaangażowania umysłowego. Codziennie powtarzane są takie same, proste ruchy ciała, przez co ludzie stają się z dnia na dzień coraz bardziej apatyczni i nieczuli. Myślami są zawsze gdzie indziej, nie na miejscu. Zauważyłem, że podczas pracy coraz częściej zdarzały mi się zaćmienia umysłu. Wszystkie swoje ruchy już zautomatyzowałem, a potem nagle zrywałem się przestraszony, nie pamiętając, czy już obrobiłem poprzednią część, czy też nie. Musiałem pytać koleżanki, żeby się upewnić. Pytała wtedy żartobliwie: „Zgubiłeś wątek, tak?”. To jest takie uczucie, jakbyś na kawałku papieru pisał kilkaset razy swoje własne imię, a potem nie możesz uchwycić znaczenia słów. Zostają tylko rzędy liter. Musisz na kilka sekund zamknąć oczy, zanim na nowo pojmiesz ich znaczenie.