66369 Obraz 8 (7)

66369 Obraz 8 (7)



172 LOSY PASIERBÓW

W wyznaczonym pomieszczeniu znaleźli dwóch Innych robotników, również Czarnogórców. U góry mdliła lampa karbidowa, na ziemi tliły się węgle. Pod jedną ze ścian namiotu stały dwa prymitywne na drewnianych koziołkach łóżka. Jeden z lokatorów żując tytoń, łatał spodnie, drugi obcinał na nodze paznokcie.

—    Tu wasza kucza — oznajmił przewodnik.

—    A gdzież łóżka? — spytał Kozyr.

—    Jutro zrobicie sobie. Damy wam kołki i płótno. Tę noc prześpicie się na ziemi.

—    Na ziemi!? — oburzył się Kozyr. — Cóż to my psy? Co ty sobie myślisz!...

—    Ja nic nie myślę. Kapataz kazał mi dać wam pomieszczenie i ja wam daję.

—    To się nazywa pomieszczenie! My zapłacili w Buenos Aires Jcomisión i musi być wszystko jak się należy.

—    Możecie sobie wracać do Buenos Aires, mnie to nic nie obchodzi — rzucił pod adresem Polaków i wyszedł.

—    Ja idę do kapitasa — rzekł Kozyr. — Jak to tak...

Dubowik zatrzymał kolegę za rękę.

—    Nie idź. Nie rób wrzasku. Jakoś prześpimy noc.

—    Za namiotami yuyo po kolano — wtrącił reperujący spodnie Czarnogorec. — Możecie sobie narwać.

—    O właśnie — podchwycił Zygmunt. — Jakoś urządzimy się. Nie trzeba być nadto szorstkim.

—    Z nimi tylko szorstko, bo inaczej jeździć po tobie będą. Ja już braciszku nauczony z nimi.

Narwali po brzemieniu trawy, rozesłali ją w namiocie pod dachem i przykryli kocem. Zygmunt dostał z worka chleb, Kozyr kęs kiełbasy i zaczęli jeść.

Czarnogórcy kontynuując swe czynności obserwowali nowych współlokatorów. W końcu wszczęli rozmowę.

—    Wy ruskie? — zaczął jeden.

—    Nie. Polskie — odparł Kozyr.

—    A, to za jedno.

—    Jak to za jedno?

—    My znamy swe. Wy pod jednym carem byli.

—    No i cóż z tego?

—    Dobry był car, bieły, wieliki i prawosławny.

—    Szkoda tylko że za długo żył bestia.

Czarnogórzec widocznie nie zrozumiał słów

przedmówcy, bo w odpowiedzi mruknął coś tonem przyjaznym, potem wciągnął na siebie wy-reperowane spodnie, dobył spod łóżka flaszkę z winem, odkorkował, wyplunął ochłap gęstej brunatnej śliny, pociągnął parę łyków i sunął Dubowikowi.

—    Zapij se, bratuszka.

—    Dziękuję, nie piję — odparł. Skoncentrowana na kątach ust maź tytoniowa nie budziła apetytu.

—    Nie czesz? Znaczy ty wrah nasz! Zapij ci każę!

—    Weź, bo się obrazi moczymorda — wtrącił Kozyr.

Zygmunt skosztował i zwrócił flaszkę dziękując.

Z kolei pociągnął z tej samej flaszki drugi Czarnogórzec i podał ją Kozyrowi. Ten skosztował i skrzywił wargi.

—    Sama woda śmierdząca.

—    Może jest małko i wody, ale wino dobre. Czyste „baranka”. My już od kilku lat bierzemy je tu na miejscu u kapitasa.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Obraz 8 (7) 172 LOSY PASIERBÓW W wyznaczonym pomieszczeniu znaleźli dwóch Innych robotników, również
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
Obraz6 (3) 288 LOSY PASIERBÓW śmiecie wrócić — odrzekł Zygmunt, odwzajemniając się równie czułym
46311 Obraz3 (7) 122 LOSY PASIERBÓW bronią kapitalistów. Wiemy, że wszystkie religie w świecie są k
12693 Obraz6 (5) 188 LOSY PASIERBÓW sariatu. Tam zrewidowano każdego na nowo i przesłuchano: gdzie
77577 Obraz1 (6) 198 LOSY PASIERBÓW ła zagłuszyć tym w sobie ogarniający ją żal i oburzenie. Ale ni
79084 Obraz9 (3) 294 LOSY PASIERBÓW nej wizyty. Nawet żony twej z dziećmi gdy znajdziemy nie dopuśc
81619 Obraz0 (3) 276 LOSY PASIERBÓW —    A nie lepiej do Konsulatu? Mnie się zdaje,

więcej podobnych podstron