130 HOMO SACER
żywa osoba króla, Kantorowicz wskazuje ich możliwe źródło w apoteozach rzymskich cesarzy. Tu też po śmierci władcy jego woskowy „wizerunek traktowany jako chory człowiek, leżał w łóżku; senatorowie i matrony znajdowali się po jego obu stronach; medycy udawali, że wyczuwają puls obrazu i udzielają mu pomocy medycznej, dopóki po siedmiu dniach wizerunek nie «zmarł»”1. Według Kantorowicza pogański poprzednik, choć tak podobny, nie wywarł jednak bezpośredniego wpływu na francuski rytuał pogrzebowy, a obecność wizerunku z pewnością należało wiązać z wiecznością królewskiej godności, która „nie umiera nigdy”.
O tym, że wyłączenie z rozważań rzymskiego poprzednika nie było efektem zaniedbania czy jego niedowartościowania, świadczy uwaga, z jaką Giesey, przy pełnej aprobacie mistrza, później zajął się tą kwestią w książce, którą można uznać za udane wykorzystanie Dwóch ciał króla, czyli The Royal Funeral Ceremony in Renaissance France (1960). Giesey nie mógł nie wiedzieć, że uczeni tej miary co J. Schlosser i inni, mniej znani, jak E. Bickermann, wykazali genetyczny związek między cesarską consecratio w Rzymie i rytuałem francuskim. Interesujące jest jednak to, że zawiesza on sąd w tej kwestii („jeśli o mnie chodzi - pisze - wolę nie wybierać żadnego z tych dwóch rozwiązań”2), natomiast zdecydowanie potwierdza zaproponowaną przez swego mistrza interpretację związku wizerunku i wiecznego charakteru suwerenności. Wybór ten był podyktowany oczywistą racją: gdyby hipoteza o pogańskim pochodzeniu ceremoniału z podobizną została przyjęta, wówczas teza Kantorowicza o „chrześcijańskiej teologii politycznej” musiałaby nieuchronnie upaść, lub też przynajmniej zostać sformułowana na nowo, tym razem w ostrożniejszy sposób. Za tym wyborem kryje się jeszcze jedna, mniej ewidentna racja: nic w rzymskiej con-secratio nie pozwalało łączyć wizerunku cesarza z tym najoczywistszym aspektem suwerenności, jakim jest jej wieczny charakter. Ten makabryczny i groteskowy rytuał, w którym podobizna była wpierw traktowana jak żywa osoba, a potem uroczyście palona, wskazywał raczej na istnienie bardziej mrocznego i niejasnego obszaru, który teraz postaramy się zbadać i w którym polityczne ciało króla zdawało się zbliżać - by niemal wręcz stapiać się - z dającym się zabić, ale niedającym się złożyć w ofierze ciałem homo sacer.
5.3 W 1929 roku młody badacz klasycznej starożytności, Bickermann, opublikował na łamach „Archiv fur Religionwissenschaft” artykuł Die rómische Kaiser-apotheose, gdzie w krótkim, ale szczegółowym dodatku explicite wiązał pogańską ceremonię wizerunku {funus imaginarium) z pogrzebowymi rytuałami angielskich i francuskich władców. Tak Kantorowicz, jak i Giesey cytują to studium. Giesey posuwa się wręcz do deklaracji, że lektura tego tekstu legła u podstaw jego własnej pracy3. Obaj jednak pomijają milczeniem centralny punkt analiz Bickermanna.
Uważnie rekonstruując na podstawie źródeł pisanych i monet rytuał cesarskiej konsekracji, Bickermann wyodrębnił - choć nie wyciągnął z tego wszystkich możliwych konsekwencji - szczególną aporię ukrytą w „pogrzebie wizerunku”:
Ibidem, s. 338.
R. E. Giesey, The Royal Funeral Ceremony in Renaissance France, E. Droz, Geneve 1960, s. 128.
Ibidem, s. 232.