152 ,]ĘZYK l MlfiTO.UA
152 ,]ĘZYK l MlfiTO.UA
U.«,
pod tym względem Włosi przypominają, ich znacznie n niż my. Widzimy więc, że jeżeli nasze widowiska (. tak bardzo różnią się od greckich i rzymskich, j^ ^ rolnym wynikiem zmian, jakie zaszły w prozodii. Wff|
ROZDZIAŁ VI
PORÓWNANIE DEKLAMACJI ŚPIEWNEJ ZE ZWYk
§ 57. Nasza deklamacja dopuszcza od czasu do • :
interwały równie wyraźne jak w śpiewie. Gdyby to 7^: Ul 0 j x % J J A,IU©niaz
(aUórer) tylko na tyle, co konieczne, żeby dało się je rozróżni/
byłyby wtedy ^ niemniej naturalne i można by je wyrazić ni/ ta rai. Uważam nawet, że dobry aktor, kierując się smakie i uchem, woli dźwięki harmoniczne wszędzie tam, gdzie hi naruszają zbytnio naszej zwykłej wymowy. Niewątpliwie dla tego rodzaju dźwięków Molićre wymyślił nuty1 2. Ale zarriie rżenia pisania nutami pozostałych ustępów deklamacji są niemożliwe do wykonania, ponieważ modulacje głosu są tam tak nieznaczne, że aby rozróżniać uchem jego tony trzeba by zmieniać interwały w stopniu, który by raził to, co nazywamy naturą.
§ 58. Chociaż nasza deklamacja nie rozporządza tak jak śpiew dającymi się muzycznie odróżnić tonami, oddaje mimo to uczucia duszy dostatecznie żywo, aby wzruszać tych, którzy są z nią obyci, względnie tych, którzy mówią językiem o prozodii mało urozmaiconej i mało ożywionej. Wywołuje niewątpliwie takie wrażenie, ponieważ dźwięki zachowują w niej pomiędzy sobą mniej więcej te same stosunki, co w śpiewie. Mówię „mniej więcej”, gdyż skoro nie dają się wymierzyć w skali, stosunki między nimi nie mogą być równie dokładne.
Nasza deklamacja ma więc oczywiście mniej wyrazu niż muzyka. I rzeczywiście, jaki ton potrafi najlepiej oddać uczucie duszy? Najpierw taki, który naśladuje głos będący jego naturalnym znakiem; jest on wspólny deklamacji i muzyce. Następnie są to tony harmoniczne tego pierwszego, ponieważ są z nim ściślej związane. Wreszcie są to wszystkie tony mogące wywodzić się z tej harmonii, zmieniane (writi) i kombinowane w rytmie charakteryzującym każdą namięt-
DośĆ; każde bowiem uczucie duszy określa ton i rytm melodii najbardziej stosownej do jego wyrażenia, Otóż te dwa ostatnie gatunki dźwięków znajdują się rzadko w naszej deklamacji, a poza tym nie naśladuje ona poruszeń duszy tak jak śpiew*
§ 59. Brak ten wyrównuje przecież tą zaletą, że wydaje 8ię nam bardziej naturalna. Nadaje swemu wyrazowi oblicze prawdy, które sprawia, że chociaż działa na zmysły słabiej niż muzyka, działa żywiej na wyobraźnię. Dlatego często wzrusza nas bardziej dobrze deklamowany utwór aniżeli ładny re/;y-tatyw. Natomiast każdy może zauważyć, że w chwilach, kiedy muzyka nie burzy iluzji, wywiera z kolei dużo większe wrażenie.
§ 60. Chociaż naszej deklamacji nie można pisać nutami, zdaje mi się, że można by ją w jakiś sposób ująć w stałe reguły (fixer). Wystarczyło by, żeby jakiś muzyk miał dość smaku na to, żeby przestrzegać w śpiewie mniej więcej tych samych proporcji, które głos zachowuje w deklamacji. Ci, którzy by przyswoili sobie taki śpiew, mogliby uchem odnaleźć w nim deklamację, która stała się jego wzorem. Czyż człowiek mający uszy pełne rccytatywów Lulliogo nie deklamowałby tragedyj Quinaulta tak, jak je deklamował sam Lulli? Celem większego ułatwienia sprawy było by pożądane, żeby melodia była nadzwyczajnie prosta oraz żeby można było* rozróżniać w niej modulacje głosu o tyle tylko, o ile było by to konieczne do ich szacowania. Deklamację odnajdowało by się jeszcze łatwiej w recy taty wach Lulliego, gdyby włożył w nie mniej muzyki. Można więc mieć podstawy do przypuszczeń, że byłaby w tym duża pomoc dla tych, którzy mają pewne uzdolnienia do deklamacji.
§ 61. Prozodia nie odbiega od śpiewu jednako w każdym języku. Już to wymyśla mniej lub więcej akcentów metrycznych, nawet szafuje nimi nadmiernie, już to unika ich całkowicie, ponieważ różnorodne ść temperamentów nie pozwala ludom różnych klimatów czuć w taki sam sposób. Dlatego języki wymagają stosownie do swego charakteru różnych rodzajów deklamacji i muzyki. Powiadają na przykład, że ton, którym Anglicy wyrażają gniew, jest we Włoszech tylko tonem zdziwienia.
Wielkość teatrów, koszty, jakie ponosili Grecy i Rzymianie celem ich ozdoby, maski, które dawały każdej postaci
(o) Wyd. 1746: n*en paraitroient pas.
TMflezums critigues, tom III, sekcja XVIII.