Jean-Paul Sartre nazywa człowieka wolnym i domaga się, by dokonywał wybóru, by odkrywał sam siebie, by człowiek „projektował” człowieka. Sartre sądzi przy tym, że człowiek może odkrywać siebie, nie znajdując żadnego danego z góry wzoru, nie spotykając niczego, co wychodzi mu naprzeciw z jakiegoś zasadniczo pozaludzkiego obszaru. Otóż musimy zapytać: Czy takie postępowanie nie przypomina hinduskiej sztuczki z powrozem? Wykonując ją fakir chce, byśmy uwierzyli, że po powrozie, który rzuca w powietrze, mógłby się wspiąć chłopiec. Podobnie człowiek, wedle Sartre’a, projektuje swą powinność w nicość — nie dając mu nigdzie żadnego oparcia — i wierzy, że na gruncie owego projektu mógłby wznosić się i doskonalić.
Widzimy przeto, że jest to jedynie zontologizo-wana psychoanaliza, że jest to ontologiczna wersja psychoanalitycznej teorii superego. Psychoanaliza twierdzi dokładnie tyle: ego wyciąga
siebie za włosy superego z bagna id.
W rzeczywistości nie Bóg jest obrazem ojca, lecz ojciec jest obrazem Boga. Dla nas nie ojciec jest pierwowzorem wszystkiego, co Boskie, a raczej dokładnie na odwrót: Bóg jest pierwowzorem wszystkiego, co ojcowskie. Tylko ontogenetycznie, biologicznie, biograficznie ojciec jest pierwszy, ale ontologicznie Bóg jest pierwszy. Psychologicznie więc stosunek dziecko-ojciec wyprzedza wprawdzie stosunek człowiek-Bóg, ale ontologicznie ów pierwszy stosunek nie jest pierwowzorem, lecz odwzorowaniem. Ujmując ontologicznie, mój cielesny ojciec, który mnie cieleśnie zrodził, jest jakby tylko przypadkowym pierwszym reprezentantem tego, kto wszystko zrodził, biorąc więc ontologicznie mój naturalny stwórca jest tylko pierwszym symbolem, a więc w pewnej mierze jest imago nadnaturalnego Stwórcy całej przyrody.2
2 Por. spontaniczne wyznanie pewnego pacjenta: „Ponieważ zostałem pozbawiony Boskiego Ojca, poszukiwałem jakichś niebios zastępczych. W ten sposób doszedłem do tak wyraźnej tęsknoty za ojcem cielesnym — którego nigdy nie znałem! — i do przywiązania do zmarłej matki”. A innym razem: „Tęsknota za Bogiem — pragnienie, by wkroczyć w obszar Boskiej mocy — jest u mnie czymś naczelny m”.