! stać u bram, nie znać ostatecznych wrót, nie znać ; słowa, któreś dał memu duchowi, taić w sobie znak, poznawać go dopiero, gdy się spełni!
— Ogarek masz...
Z krótkim ogarkiem wraca wygnanka w ciemności.
U wrót stado psów. — Hej, skąd? — Z Góry. — Od kogo? — Z fabryki świec. — Dowód? — Lojówka. — Marsz za drzwi. — Tak, niestety — za lichy ze mnie kęs na wasze kły. Jeszcze mi w dziki świat po ciemku iść, nim boży pies u jaśniejących stóp — rozdarty złoży, krwawy, od wieków upatrzony kęs!
O, księżycu!.,
C—Sama, niewolna, noc całą, niema, jak ty!
Ciężka nieznanym słowem, jak matka zgadująca ( swój płód. <•
O życie, mroku wciąż nowy! z otchłani idziem w otchłań; gdy jedną noc rozświecim — w nagrodę wiodą nas w nową tylko, w rozleglejszą — noc.
O, Mroku nowy!
Na szczyt! na wyże! na mury świętego grodu, skąd całe widne Jeruzalem!
Oto szańce stolicy świata, szmaragdowe kolisko między grodem a światem. Dzieci się tu bawią we dnie, nocą samobójcy.
Po tej stronie — głuchy, wieczny grzmot miasta! Po tamtej — gonitwy mgieł nad polami.
I (^Samotność — przełęcz i dwie otchłanie. Rosa na I trawach i księżyc nad głową. W tę noc śródletnią obejdź, królewno, swój nowy świat —
ach, obejdź, obleć nieskończoność w tę krótką noc przesilenia!
Tu — łoskot wulkanu. Łuna się nad nim wielo-milowa pali. Z tuny wysuwa się olbrzymie świetlane ramię. Zatacza koło po bezmiarach — w wieczność sięga.
Tam — cisza łąk biegnących pod wzgórza powiewnej dali. Widzisz, co tańcem się unosi wśród mgieł? tam — i tam — dookoła — pląsają cmentarze!
Chłód. Wiatr pachnie wodą. Stój! gdzie idziesz, błędna? patrz! oberwał się szaniec. Stromo nurza się w rzece! owinęła się w mgły, ciecze pod nimi zdradziecka.
Z serca powiewnych wzgórz pełza Styksem w pierś miasta. Za falą idź, słuchaj fali. Wejdź w nowy świat. Obejmij swoje królestwo, poznaj je całe tej nocy. Czy widzisz? już blednie woda. Czarne się czółna nad stalą kołyszą. Czerwonym światłem gruntują dno. To — świt!
Bruk dzwoni jak stal. Broń szczęka. Kroczą żołnierze.
Śmiało! śmiało! wprost na nich! Warta cię twoja wita. Jutro niewolne — lecz dziś do ciebie należy jeszcze. To twoja noc. Łaska zamknęła cię w pancerz, hasłem świętym fosforyzuje twój wzrok. Idź, rób, co chcesz! Na jutro więzienia. Dziś nie tknie cię nikt. Znak dany. Hasło masz. Noc łaski.
— A nie zgub się na spacerze! przyjaźnie ostrzegają strażacy.
317