73086 skanowanie0158

73086 skanowanie0158



! stać u bram, nie znać ostatecznych wrót, nie znać ; słowa, któreś dał memu duchowi, taić w sobie znak, poznawać go dopiero, gdy się spełni!

— Ogarek masz...

Z krótkim ogarkiem wraca wygnanka w ciemności.

U wrót stado psów. — Hej, skąd? — Z Góry. — Od kogo? — Z fabryki świec. — Dowód? — Lojówka. — Marsz za drzwi. — Tak, niestety — za lichy ze mnie kęs na wasze kły. Jeszcze mi w dziki świat po ciemku iść, nim boży pies u jaśniejących stóp — rozdarty złoży, krwawy, od wieków upatrzony kęs!

O, księżycu!.,

C—Sama, niewolna, noc całą, niema, jak ty!

Ciężka nieznanym słowem, jak matka zgadująca ( swój płód.    <•

O życie, mroku wciąż nowy! z otchłani idziem w otchłań; gdy jedną noc rozświecim — w nagrodę wiodą nas w nową tylko, w rozleglejszą — noc.

O, Mroku nowy!

Na szczyt! na wyże! na mury świętego grodu, skąd całe widne Jeruzalem!

Oto szańce stolicy świata, szmaragdowe kolisko między grodem a światem. Dzieci się tu bawią we dnie, nocą samobójcy.


Po tej stronie — głuchy, wieczny grzmot miasta! Po tamtej — gonitwy mgieł nad polami.

I (^Samotność — przełęcz i dwie otchłanie. Rosa na I trawach i księżyc nad głową. W tę noc śródletnią obejdź, królewno, swój nowy świat —

ach, obejdź, obleć nieskończoność w tę krótką noc przesilenia!

Tu — łoskot wulkanu. Łuna się nad nim wielo-milowa pali. Z tuny wysuwa się olbrzymie świetlane ramię. Zatacza koło po bezmiarach — w wieczność sięga.

Tam — cisza łąk biegnących pod wzgórza powiewnej dali. Widzisz, co tańcem się unosi wśród mgieł? tam — i tam — dookoła — pląsają cmentarze!

Chłód. Wiatr pachnie wodą. Stój! gdzie idziesz, błędna? patrz! oberwał się szaniec. Stromo nurza się w rzece! owinęła się w mgły, ciecze pod nimi zdradziecka.

Z serca powiewnych wzgórz pełza Styksem w pierś miasta. Za falą idź, słuchaj fali. Wejdź w nowy świat. Obejmij swoje królestwo, poznaj je całe tej nocy. Czy widzisz? już blednie woda. Czarne się czółna nad stalą kołyszą. Czerwonym światłem gruntują dno. To — świt!

Bruk dzwoni jak stal. Broń szczęka. Kroczą żołnierze.

Śmiało! śmiało! wprost na nich! Warta cię twoja wita. Jutro niewolne — lecz dziś do ciebie należy jeszcze. To twoja noc. Łaska zamknęła cię w pancerz, hasłem świętym fosforyzuje twój wzrok. Idź, rób, co chcesz! Na jutro więzienia. Dziś nie tknie cię nikt. Znak dany. Hasło masz. Noc łaski.

— A nie zgub się na spacerze! przyjaźnie ostrzegają strażacy.

317


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanowanie0072 AKT POKORY Nie wierzcie mi... ja kłamię wam... Ja się rozpacznie rwę Do raju bram...
skanowanie0072 AKT POKORY Nie wierzcie mi... ja kłamię wam... Ja się rozpacznie rwę Do raju bram...
skanowanie0072 AKT POKORY Nie wierzcie mi... ja kłamię wam... Ja się rozpacznie rwę Do raju bram...
skanowanie0066 kształt i tchnął w nie ducha. I wszystko żyje. Tylko On umiera. Nie umrze Pan, lecz k
skanowanie0094 (4) 20 bowiem nie zabiega o podporządkowanie sobie Innych, lecz o podporządkowanie ro
skanowanie0017 (18) •sformułowanie nie jest wiec zupełnie ścisłe. Tema^ tern „Brzeziny" jest cz
skanowanie0080 (9) Niewspółmierność ignorować, nie są bynajmniej liniami arbitralnie wyrysowanymi w

więcej podobnych podstron