w nim tylko miejsca na zachowanie odrębności narodowych kultur i tradycji.
„Czy wszystkie narody*zbliżą się kiedyś do tego stanu cywili -zacji, jaki osiągnęły ludy najbardziej oświecone, najbardziej wolne, najbardziej jyyzwolone z przesądów, jak Francuzi i Anglo-Amery-kanie?”. Ależ tak, zbliżą się, jedne po drugich: bo „czyż istnieją na ziemi takie kraje, których mieszkańcom natura nie pozwoliłaby nigdy cieszyć się wolnością i korzystać ze swego rozumu?” A jeszcze: „Postęp tych ludów będzie może szybszy i bardziej pewny niż nasz, gdyż przekażemy im to wszystko, co my sami musieliśmy odkrywać: proste prawdy i niezawodne metody, do których dotarliśmy po długim błądzeniu, przypadną im z łatwością w udziale, wystarczy, jeśli przejmą je w pełni rozwinięte i uzasadnione w naszych rozprawach i książkach”1.
Oto droga przyszłych pokoleń. Droga, na której wszystkie rzeczywiste dobra ludzkie — wolność, cnota, poszanowanie praw przyrodzonych człowieka — „mają się właśnie stać nierozłączne z chwilą, gdy jednocześnie u wielu narodów podniesie się poziom oświaty i kiedy dotrze ona do jak najszerszych rzesz wielkiego ludu przyszłości, którego język będzie językiem uniwersalnym, a jego stosunki handlowe ogarną cały glob”2.
Szkic Condorceta był dziełem pogrobowym francuskiego Wieku Świateł. Autor, ideolog liberalnej fazy Rewolucji, padł ofiarą jej fazy jakobińskiej, a jego ostatni przedśmiertny rękopis zyskał szerszą popularność dopiero trzydzieści lat później, kiedy jego przesłanie podjęli Claude Henri Saint-Simon i Augustę Comte. Jeśli mimo to w oparciu o ten właśnie tekst staramy się odtworzyć oświeceniową doktrynę powszechnej cywilizacji, to czynimy tak dlatego, że nikt inny nie zespolił jej obiegowych składników w sposób równie mistrzowski, zwięzły i konsekwentny. Była to prawdziwa summa żarliwych uczuć i marzeń wielkiej epoki Rozumu, którą późniejsi krytycy oskarżać będą o chłód myśli, oschłość serc.
Ten filozoficzny entuzjazm, ta naukowa wiara w świetlaną przyszłość rodzaju ludzkiego, jakżeż one były na czasie dla Polaków, jakżeż były potrzebne dla przyzwyciężenia porozbiorowego paraliżu. Po Maciejowicach pozostało dojmujące poczucie polskiej samotności,
bezsiły w obliczu zjednoczonych potęg zaborczych. Europa z obojętnością przyjęła upadek anarchicznej szlacheckiej republiki, dość pospolicie uważanej za zabytek barbarzyństwa, w przeciwieństwie do Rosji, która poziom swej cywilizacji okazała w uczonej korespondencji Katarzyny II z Diderotem. Zresztą wszyscy byli zajęci konwulsjami Rewolucji Francuskiej, ratowaniem starego porządku lub tworzeniem nowego. Kogo obchodziła niepodległość polskiego narodu?
Ale w globalnej perspektywie postępu cywilizacji wszystko to było tylko epizodem. Cóż rozbiory, granice, cóż takie czy inne doraźne kombinacje polityczne? Polska, choć rozszarpana, była członkiem wielkiej rodziny narodów gżących do braterskiego zjednoczenia. Byle tylko obalić despotyzm królów i cesarzy — cudzych czy własnych bez różnicy — a nadto tyranię stanowych, religijnych i umysłowych przesądów. Dzieło było wspólne, droga jasno wytknięta przez „proste prawdy i niezawodne metody, w pełni rozwinięte i uzasadnione w rozprawach i książkach”. Ex Occidente lux. „Kilka narodów stają już w przysionku Świątyni Rozumu, naszego nie widać między nimi” — trapili się zaprzysiężeni Republikanie Polscy. „Nieśmiertelni geniusze: Locke, Montesquicu, Rousseau, Mably [...] zostali ojcami tego filozoficznego światła, które swą mocą przebiło ciemne tumany tyranii i fanatyzmu, ale jeszcze dotąd nie obaliło ze wszystkim ich gmachów, swą obszernością całą ziemię zajmujących. Są przyjaciele ludzkości we wszystkich krajach, którzy pracują, aby te gotyckie budowy, hańbą rodzaju ludzkiego okryte, wywróconymi zostały. W naszym nie masz ich. Odważmy się być nimi”3.
Tak oto w pruskiej Warszawie odradzał się i na nowo krystalizował polski okcydentalizm streszczający się w przekonaniu, że Zachód stworzył wyższy typ cywilizacji, której wartości służą za normę powszechną i przeto promieniować będą na coraz dalej położone kraje; Polska do kręgu tej cywilizacji bezspornie należy, ale jest względem Zachodu spóźniona w rozwoju i niedojrzała; jest za to najbardziej zachodnim narodem Słowiańszczyzny i z tego tytułu przypada jej misja przekazywania dalej na Wschód promieni zachodniego światła.
Nowy ten okcydentalizm był niesłychanie poważny, patriotyczny i dydaktyczny, i nic nie miał wspólnego z grymasami modnych paniczów. Był wspólną ideową for mą postarzałych reformatorów Rzeczy-
Ibidem, •. 212, 217.
Ibidem, s. 12.
Z rękopisu Organizacja Towarzyitwa Republikanów, wg: M. Handeliman, Rotuój narodowościnoaoczimtf, wyd. II, Warszawa 1973, s. 146-147.