ekskluzywny śmietnik literacki Mickiewicza i Fredrę jak zaproponował to Goszczyński w rozprawie Nowa epoka poezji polskiej. Bowiem — wedle jego deklaracji — poezję „chociażby objawioną w wierszach najczystszą polszczyzną pisanych, chociażby największym talentem jaśniejącą, nie uważam za nic więcej, tylko za wypływ i własność pewnej kasty, jednym słowem za poezję kotaryjną” *.
Zagłębiem słowiańskiego ekstremizmu estetycznego była polistopadowa Galicja i krąg pisarzy złożony z Augusta Bielowskiego, Lucjana Siemieńakiego, Dominika Magnuszewskiego, braci Borkowskich oraz — przejściowo — Seweryna Goszczyńskiego, który w czasie kilku lat tam spędzonych zdołał przeżyć drugą w swej biografii romantyka rewoltę estetyczną, tym razem sło-26 wiańską. Ich wspólne dzieło wydawnicze — almanach Ziewoma — miał najpewniej przynieść praktyczne potwierdzenie postulatów estetycznych i dokonać literackiego zwrotu do „Sławian koryta”, wedle końcowej formuły programowego wiersza Dominika Magnuszew-skiego, który otwierał wydawnictwo, spełniając rolę poetyckiej deklaracji redakcyjnej. Taki też nosił tytuł-Wstęp
Młodzi! nam podnieść piersią piewców sławnych;
Młodzi! nam podnieść wiarą bogów dawnych,
Gdzie śpi jeszcze w kamieniach, runach, gędźb
ukryta,
Nam wydobyć, nam wrócić do Sławian koryta! 6
Wzruszające jest to połączenie młodości i powrotu, młodości i dawnych bogów, awangardowego bu-rzydelstwa i pokory wobec przeszłości. Rzadkie połą-
O
czenie, oparte tym razem na wierze w istnienie imponującej kultury Słowian, której istota dawałaby się wcielić w literaturę współczesną, wyciskając na niej piętno prawdziwie rodzime i oryginalne. Ziewonia, Żywię, starosłowiańskie bóstwo życia, pod którego patronat oddano galicyjski almanach i o którego względy dla poezji już wcześniej suplik owal Bielawski w wierszu Ziewom ja drukowanym w „Haliczaminie” (1830), udzielić powinno swych ożywczych mocy młodym twórcom tak bardzo zakochanym w dawności i tak namiętnie marzącym o jej współczesnej restytucji.
Stanisław Pigoń nazwał ten stosunek do przeszłości „marzeniem o prakulturze” ®, które — dodajmy — stało się nostalgicznym uazucdem nie tylko polskich romantyków. Pragnienie obcowania z przekazami dawnej kultury było tak silne, że w braku oryginałów kochające pióra tworzyły falsyfikaty. Literackim fałszerstwem okazały się słynne Pieśni Osjana, rzekomego barda celtyckiego, opublikowane w 1760 r. przez Jamesa Maaphensona. Domowym fabrykatem — Rękopis kró-lodworski i tzw. rękopis zielonogórski znany u nas pod tytułem Sądu Libuszy. Oba wyszły z pracowni zasłużonego muzealnika czeskiego Wacława Hanki, który sprytnie oparł je — zwłaszcza tzw. pieśni bohaterskie — na stylistyce Słowa o wyprawie Igora i epice serbskiej, podobieństwami tymi poręczając jakby autentyczność swych znalezisk.
Właśnie Słowo o wyprawie Igora (tę wersję tytułu ustalił w Polsce literacki przekład Juliana Tuwima z 1928 r.) stało się dla Słowian podnietą do robienia pastiszów dawnej epiki. Ten dwunastowieczny zabytek staroruski, (publikowany po raz pierwszy w 1800 roku, zażywał wzrastającej sławy nie przesłoniętej jeszcze naj-